Prapremiera sztuki Macieja Kowalewskiego „Obywatel M.-historyja” inspirowanej życiorysem byłego premiera Leszka Millera, odbyła się na scenie legnickiego Teatru Modrzejewskiej w kwietniu 2002 roku. Nową, autorsko reżyserowaną wersję spektaklu przygotowują właśnie artyści płockiego Teatru Dramatycznego. Premiera planowana jest na 10 maja.

Maciej Kowalewski występował na scenach Legnicy, Wałbrzycha, Wrocławia, Warszawy i Gdyni. Jest laureatem XVI Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Napisał kilka scenariuszy filmów i seriali, a przede wszystkim kilkanaście dramatów, jest m.in. współautorem "Ballady o Zakaczawiu" (2000), najlepszego spektaklu według jury VII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej i dwóch sztuk, które szybko stały się przebojami teatralnymi w Warszawie: "Miss HIV" i "Bomba". Jest także dyrektorem warszawskiego Teatru Na Woli. Razem z zespołem płockiego teatru pracuje teraz nad realizacja swojej sztuki "Obywatel M - historyja".

Milena Orłowska: Premiera niedługo, 10 maja. Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik?

Maciej Kowalewski: - Od strony aktorskiej jesteśmy w dobrym punkcie. Do dogrania pozostały jeszcze kwestie techniczne. "Obywatel M." jest pod tym względem przedstawieniem dość skomplikowanym, światła świecą precyzyjnie, dekoracje, choć surowe, są monumentalne. W spektaklu jest dużo muzyki. Z kompozytorem Bartoszem Dziedzicem i Piotrem Rybkowskim, autorem scenografii i reżyserem światła pracujemy nad ostatnimi szczegółami. Płocki "Obywatel M." to będzie naprawdę duże przedstawienie.

"Ballada o Zakaczawiu", sztuka pańskiego autorstwa, jest synonimem teatralnego sukcesu. Doskonale przyjęta, nagradzana, w rok po premierze teatralnej zrealizowano spektakl telewizyjny. Wszyscy kojarzą ten tytuł, a także miejsce premiery - teatr w niewielkiej przecież Legnicy. Naszemu teatrowi też przydałby się taki sukces. Tylko jak to się robi?
- Jednoznacznej recepty na sukces nie mam. Trzeba po prostu wierzyć w to, co się robi. Oddać się w pełni pracy nad przedstawieniem i to na każdym jego poziomie - artystycznym i technicznym. I ciężko pracować na efekt. A trzeba dodać, że praca w teatrze wykracza poza standardy, to nie zajęcie w biurze od godz. 9 do 17. Trzeba siedzieć po nocach, angażować się w pełni, nie zwracać uwagi, że według planu już dawno powinniśmy być w domu. Tak właśnie było w Legnicy, gdzie wszyscy dali z siebie maksimum. Aktorzy, reżyser, autor, technicy. Byliśmy po prostu zdeterminowani.

A odpowiedni dobór tekstu? Temat - ważny, chwytliwy, niejednoznaczny...
- Jest ważny. Ale przedstawienie teatralne może odnieść sukces niezależnie od chwytliwego tematu. Przede wszystkim musi być w pełni profesjonalnie zrealizowane. Powinno też w jednym czasie i w jednym miejscu zderzyć talent wielu ludzi. Oczywiście, teatr musi być organizmem żyjącym, to nie może być muzeum. Musi ściśle przylegać do rzeczywistości, komentować ją, dyskutować z nią. Nigdy nie pozostawiać widza obojętnym. Widz może wyjść z przedstawienia oburzony, ale obojętny - nigdy.

Znał pan płocki teatr przed modernizacją jego budynku?
- Nie. Miałem kontakt tylko z płockimi aktorkami, Hanną Zientarą i Grażyną Zielińską. Grają w "Bombie" (przedstawieniu Kowalewskiego zrealizowanym w 2006 roku w warszawskim klubie M25 - przyp. red.). I to one związały mnie w pewnym sensie z waszą sceną. Widziałem tylko "Operetkę", pierwszą premierę po remoncie płockiego teatru.

Myśli pan, że i płockiemu teatrowi uda się odnieść sukces na miarę "Ballady"?

- Serdecznie tego życzę temu teatrowi. Widzę w płockich aktorach energię, potencjał, chęć do pracy. Czuję, że mają do mnie zaufanie, są pełni entuzjazmu. Dlatego mam dobre przeczucia co do "Obywatela M." Więcej mówić nie chcę, żeby nie zapeszyć. Ale proszę spojrzeć, w Płocku już jest nowy teatr, publiczność interesuje się jego propozycjami. 10 maja mamy premierę. Głęboko wierzę, że nikt się nie rozczaruje. Że to będzie sukces.

Tylko jak go zmierzyć? Tym, że płocka publiczność ustawi się w kolejce przed kasą? Czy może sukces, to pielgrzymki widzów z innych miast? Świetne recenzje w branżowych pismach? Po prostu rozgłos?

- Rozgłos również. Recenzje? Są tylko częściową miarą sukcesu. Przede wszystkim jego miarą jest to, czy po prostu przedstawienie podoba się publiczności, czy ją porusza. Ja rozumiem to tak: wasz teatr już zmienił się na zewnątrz. A teraz zmienia się i wewnątrz. Dyrektor Marek Mokrowiecki zaprosił mnie od współpracy. Oby "Obywatel M." był najlepszym przykładem nowego oblicza płockiego teatru.

(Milena Orłowska, "Kowalewski: Liczy się nie tylko rozgłos", Gazeta Wyborcza–Płock, 5.05.2008)