W klubie M25 na ulicy Mińskiej Teatr Na Woli pokazał kolejny spektakl z cyklu "Modrzejewska wraca do Warszawy" z Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy. "Szaweł" Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba to wrzucona we współczesne realia opowieść o Pawle z Tarsu. Ten mocny i poruszający spektakl wciąga widzów już od pierwszej sceny – pisze Remigiusz Grzela w swoim blogu „Z Kafką przy kawce”.



Akcja dzieje się w squacie - pierwsi chrześcijanie mieszkają tu jak we współczesnej komunie - surowe wnętrza hali M25 przybliżają jeszcze tę historyczną opowieść (scenografia Małgorzata Bulanda). Ten mocny i poruszający spektakl wciąga widzów już od pierwszej sceny, w której jeszcze przed budynkiem rozpalone jest ognisko, chrześcijanin rysuje ukradkiem rybę na wielkim kominie fabryki, pojawiają się chrześcijanie, Żydzi, by po chwili zaprowadzić widzów do Damaszku, a tam sprzedawca gazet wykrzykuje informację o Pawle z Tarsu, który zbiegł.

Nagle znajdujemy się w środku opowieści, uczestniczymy w niej, nie tylko siedząc bardzo blisko aktorów, ale przede wszystkim będąc przez nich włączanymi do rozmowy, odpowiadając na pytania, prowadząc dialog. W końcu ten dialog wydaje się tak naturalny, że jedna z siedzących na widowni kobiet wstaje i zamyka drzwi, które przecież tutaj służą za kulisę. Aktorzy co chwila przez nie przechodzą, kobieta wstaje i je zamyka, właściwie przechodząc między aktorami, na polu gry. Dostaje za to oklaski.

Nagle biografia prześladowcy chrześcijan, w którym dokonuje się przemiana, brzmi już zupełnie współcześnie. Paweł staje się jednym z nas. Przypomina współczesnego outsidera, człowieka, który nie musi żyć w zgodzie z innymi, bo żyje przede wszystkim w zgodzie z samym sobą. Nawet jeśli odrzuca miłość w imię innej, większej idei. Jakby nie umiał żyć normalnie. Jakby musiał żyć przeciwko sobie, przeciwko swojemu bezpieczeństwu i szczęściu.

Szaweł/Paweł Przemysława Bluszcza to więcej niż rola, to kreacja aktorska najwyższej próby. Uderza i zapada w pamięć. Bluszcz jest odważnym zwierzęciem aktorskim. Ma charyzmę. Teatr im. Heleny Modrzejewskiej z Legnicy po raz kolejny pokazał, że ma znakomity, mocny zespół aktorski. Każda z ról jest wyrazista, interesująca, pełna. Zabawna Anita Poddębniak jako Rebeka, matka zakochanej w Pawle Druzylli (Katarzyna Dworak). Znakomity Paweł Wolak jako Barnaba. Do tego muzyka Lecha Jankowskiego wykonywana na żywo.

Spektakl, z którego pozostaje dużo więcej niż wrażenie. Ważne jest też to, że warszawska publiczność miała kolejną okazję do poznania dramaturgii Roberta Urbańskiego, jednego z najciekawszych autorów piszących dla teatru (m.in. "Zabijanie Gomułki", "Łemko").

(Remigiusz Grzela, „Mormoni, Chrześcijanie, Żydzi…” (fragment), remigiusz-grzela.bloog.pl, 17.03.2008)