Konkurs XIV Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach zdominowały spektakle zaangażowane, publicystyczne, portretujące głównie kobiety. Dwa z nich – „III Furie" Marcina Libera i „Położnice szpitala św. Zofii" Moniki Strzępki – zdobyły większość nagród. Pisze Danuta Lubina-Cipińska.



Szóstka młodych reżyserów, którzy w tym roku przyjechali do Katowic ze swymi spektaklami, brała już udział w poprzednich edycjach „Interpretacji". Teraz stali się o wiele dojrzalsi, ich warsztat się wzbogacił. Przepustkę do kręgu mistrzów reżyserii otrzymał Marcin Liber, reżyser „III Furii" w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy.

Bohaterki „III Furii", dramatu napisanego przez Sylwię Chutnik, Magdę Fertacz i Małgorzatę Sikorską-Miszczuk, to mścicielki i jednocześnie ofiary. To nowożytne córki Uranosa, boginie gniewu. Jedną z inspiracji Libera w pracy nad „III Furiami" był obraz „Melancholia" przywołany także w scenografii spektaklu. Podobnie jak na płótnie Malczewskiego, także i tu kobiety to osoby wykluczone z historii, ofiary „heroicznych" czynów mężczyzn, nieobecne w zbiorowej pamięci, nie tworzące narodowej tożsamości. „III Furie" to radykalny manifest w ich obronie. Przyniósł Liberowi nagrodę główną „Interpretacji", „Laur Konrada" (Swinarskiego), trzy sakiewki jurorów (30 tys. zł) i nagrodę dziennikarzy (grafika).

Izba porodowa do tej pory nie była przedmiotem zainteresowania musicalu. „Położnice szpitala św. Zofii" zrealizowane w Teatrze Rozrywki w reżyserii Moniki Strzępki szokują nie tylko tematem, ale i formą groteskowych etiud. Są w nich wszystkie firmowe znaki duetu teatralnego Strzępka – Demirski (jeden z autorów tekstu): mocne dialogi, soczysty, nasycony wulgaryzmami język, szyderstwo, bezkompromisowość, demaskatorstwo, prowokacja. Brak empatii, bezduszność, arogancja zdemoralizowanego i skorumpowanego personelu szpitala św. Zofii to nie tylko diagnoza polskiej służby zdrowia. To obraz kraju, w którym życie społeczne jest zatrute tymi postawami i zachowaniami. Ich konsekwencje ponoszą głównie zepchnięte na dalszy plan kobiety. Monika Strzępka wyjechała z Katowic z dwoma sakiewkami (20 tys. zł) i zdobytą w plebiscycie nagrodą publiczności (10 tys. zł).

Inspirowany filmem Wojciecha Hasa oraz opowiadaniem Kazimierza Brandysa spektakl „Jak być kochaną" Weroniki Szczawińskiej, zrealizowany w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie, to kobiece spojrzenie na wojnę i okupację, które demitologizuje historię przekazywaną przez podręczniki i zbiorową świadomość zdominowaną do tej pory przez męski punkt widzenia. Brak chronologii, historia opowiedziana polifonicznie, głosami kilku postaci, nie tylko głównej bohaterki Felicji, symultaniczność akcji, precyzyjny ruch sceniczny, gesty i mimika, a przede wszystkim rytmiczność, to główne zalety spektaklu. Ta czysta acz krótka forma narzucająca aktorom nieludzką wręcz dyscyplinę, sprawia jednak wrażenie zaledwie etiudy warsztatowej. Zdobyła uznanie społecznych jurorów (wyselekcjonowani w castingu teatromani), którzy przyznali Szczawińskiej swą nagrodę (2,5 tys. zł).

„Judyta" w reżyserii Wojtka Klemma wystawiona przez Teatr Współczesny w Szczecinie to rzecz o kobiecie pięknej i silnej, zdolnej przeciwstawić się mężczyźnie, buntującej się przeciw patriarchalnej dominacji we wszystkich sferach życia. To portret heroicznej biblijnej bohaterki, jedynej, która próbuje ocalić swój naród przed wojskami Nabuchodonozora, podstępnie zabijając ich dowódcę. Judyta w spektaklu Klemma ma współczesną twarz feministki walczącej o godność i szacunek.

„Wielki Gatsby" w reżyserii Michała Zadary z Teatru Polskiego w Bydgoszczy to spektakl monumentalny, wychodzący poza scenę, do foyer teatru i na ulicę, a stamtąd transmitowany przez kamery. Świat sportretowany w zaadaptowanej powieści Fitzgeralda jest zmaskulinizowany, kobieta jest jedynie obiektem pożądania mężczyzn. Tak jest w przypadku pochodzącej z nizin społecznych Myrtle, która romans z bogatym żonatym mężczyzną przypłaciła śmiercią.

Tylko jeden spektakl konkursowy „Interpretacji" nie podejmował tematu kobiety. To „Lenz" w reżyserii Barbary Wysockiej zagrany przez Teatr Narodowy w Warszawie. Studium rozpadu osobowości zapomnianego niemieckiego poety epoki preromantycznej rozgrywa się jedynie w męskim świecie. Jest zimne, jak śnieżna scenografia spektaklu i – co zaskakujące - zupełnie nie budzi emocji. Jest jak sekcja zwłok, którą trzeba wykonać precyzyjnie i beznamiętnie, by dojść przyczyny śmierci.

Podczas wczorajszej gali finałowej festiwalu pojawił się wprowadzony przez Strzępkę i podjęty przez Libera oraz jurorów temat sytuacji teatrów na Dolnym Śląsku, postawionych przed wprowadzoną przez Urząd Marszałkowski we Wrocławiu realną perspektywą oddania dyrekcji scen menedżerom, którzy mając na uwadze przede wszystkim kondycję finansową instytucji dobieraliby sobie dyrektorów artystycznych. Zarówno laureaci, jak i jurorzy apelowali, aby wesprzeć środowisko teatralne Wrocławia i Legnicy w walce z grożącym widmem niebezpiecznej komercjalizacji.

(Danuta Lubina-Cipińska, „Laur Konrada dla Marcina Libera”, www.rp.pl, 19.03.2012)