Drukuj

„Modrzejewska” weszła w nowy rok w klasycystycznym stylu. Tam gdzie jest obłuda, zakłamanie i chowanie głowy w piasek, tam są ofiary. Kto widział „Mizantropa” w wykonaniu legnickich aktorów, najczęściej znajdował je w swoim otoczeniu – pisze recenzent legnickiego dodatku w najnowszym wydaniu Gościa Niedzielnego.

Przyglądając się drodze artystycznej, która przez ostatnie dwanaście lat kroczy legnicki Teatr Modrzejewskiej, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że pęd ku nowoczesnemu przekazowi jest priorytetem założonym przez jego dyrektora Jacka Głomba. W tym kontekście pojawienie się w teatralnym repertuarze „Mizantropa” Moliera (reż. Anna Wieczur-Bluszcz) to zjawisko wyreżyserowane jakby „przez pomyłkę”.

Tekst „Mizantropa”, w genialnym przekładzie Jana Kotta, jest nasycony takmi spostrzeżeniami i zwrotami, że nie zachodzi obawa, aby kiedykolwiek się zestarzały. Widz nie musi wiedzieć, czy Molier pisał wierszem, czy prozą. Mimo to nie może nie dostrzec zadziwiającej ciągłości pomiędzy światem Molierowskiego dworu, który później został zastąpiony przez pałac, następnie kawiarnię czy klub studencki.

Molier przed 340 laty udowodnił, że wady zawiści, pogardy i pogoni za pieniądzem żrą nas tak samo wtedy jak dzisiaj. Pod falbanami kostiumów, pod jedwabiem pończoch i bieląpudru nadal kryje się współczesność. Czujemy, kiedy Anna Wieczur-Bluszcz komentuje właśnie to, co dzieje się wokół nas dziś.

Legnicka premiera „Mizantropa” odbyła się ostatniego dnia grudnia zeszłego roku.

(„Teatr jak lustro”, Gość Niedzielny-Legnicki, 28.01.2007)