W piątek 23 maja w Legnicy wyjątkowa premiera; na dziedzińcu Zamku Piastowskiego zespół Teatru Modrzejewskiej i chór Axion opowiedzą historię wyjątkowej postaci – Henryka Karlińskiego. O renesansowym człowieku, który żył w nie swoim czasie, a którego biografia pełna jest legend pisze Magda Piekarska.


Biografia Karlińskiego składa się z wielu zagadek. - Szukałem w niej anegdoty, wokół której można byłoby zbudować całą fabułę  - opowiada dramaturg Robert Urbański, autor tekstu „Człowieka na moście”. - Znalazłem barwny materiał, ale żadnej opowieści, której mógłbym się  uchwycić, pokazując Karlińskiego w dłuższym trwaniu, w całym bogactwie jego działalności. Dodatkowy problem polegał na tym, że nasz bohater zatajał niektóre fakty z biografii albo po prostu nie był wylewny, jeśli chodzi o swoje życie przed Legnicą, a nikt z jego znajomych nie był wystarczająco  dociekliwy. Z tej tajemniczości, aluzji, strzępów informacji powtarzanych z ust do ust mogły powstać tylko legendy.

Wiadomo, że Karliński, którego w spektaklu w reżyserii Jacka Głomba zagra Paweł Palcat, pochodził z Częstochowy, ale dzieciństwo i wczesną młodość spędził we Francji, dokąd wyjechał samotnie jako ośmiolatek.  Wybuch II wojny światowej miał przerwać mu studia w konserwatorium w Tuluzie - tak sam twierdził, jednak nie udało się znaleźć potwierdzenia, że tam się uczył.

Przez lata podawano, że był żołnierzem armii polskiej na Zachodzie. Jednak i na to nie ma konkretnego dowodu. Mógł być tłumaczem w armii Andersa, mógł też zaciągnąć się do Legii Cudzoziemskiej. Pewne, że był pojmany w Tunezji, skąd trafił do Gross-Rosen. Udało mu się przeżyć, bo znał kilka języków i pełnił rolę tłumacza.

Po wojnie wrócił do Częstochowy, potem dwa lata spędził w Dusznikach, gdzie w szkole uczył francuskiego. W Legnicy zamieszkał w 1949 r. Pracował jako nauczyciel, potem był instruktorem w Legnickim Domu Kultury - prowadził Teatr Młodego Widza, zespoły jazzowe. Wtedy założył chór Madrygał, który z wykonaniami muzyki  starofrancuskiej i staropolskiej jeździł po Europie. Karłiński był też twórcą odbywającego się do dziś Ogólnopolskiego Turnieju Chórów „Legnica Cantat”. Zmarł w 1975 roku. Przypomnienie jego biografii zbiega się z 45. urodzinami Legnica Cantat, którą rozpocznie premiera spektaklu.

Karliński w latach 50. i 60. był prawdziwym fenomenem. Sprawił, że obecność w chórze dla dziesiątek młodych legniczan była tym, czym dziś jest udział w talent show. Dawni chórzyści wspominają, że był jak ojciec, najbliższy przyjaciel. Że można było mu bezgranicznie ufać. Że miał niezwykłe poczucie humoru - kiedy np. w latach 60. chór cierpiał z powodu niedoinwestowania, podczas występu przed miejscową wierchuszką i ówczesnym ministrem kultury Lucjanem Motyką Karliński dyrygował wykonaniem swego utworu „Chroniczny brak pieniędzy”. Legniczanie opowiadają legendy o jego farbowanych na zielono włosach, o szewskich awanturach, które urządzał chórzystom, i strachu przed aparatami telefonicznymi.

- To renesansowa osobowość - mówi Robert Urbański. - Człowiek, który  skrada się po legnickich strychach, szukając starych nut, a jednocześnie potrafi być szalenie praktyczny i odbywa ceremonialne wizyty po gabinetach oficjeli, żeby zaprosić ich na koncert muzyki, z której prawdopodobnie nic nie zrozumieją. Stawia chórzystom wymagania ponad miarę, krzyczy, wyrzuca z chóru, żeby później spotkanych na ulicy zapytać, dlaczego nie przyszli na próbę. On się poruszał po różnych piętrach rzeczywistości. W innych, bogatszych w kulturalny ferment miastach pewnie takich jak on było wielu.  Ale dla prowincjonalnej Legnicy Karliński był jak klejnot, który miastu cudem się przytrafił.

Biografia Karlińskiego przy wszystkich zagadkach układa się w portret człowieka zasłużonego dla Legnicy, oddanego artystycznym i edukacyjnym pasjom, autorytetu dla pokoleń powojennych mieszkańców. Ale jak zamienić opowieść o jego losach w atrakcyjną dramaturgicznie narrację, unikając ryzyka budowania po- mnika, co mogłoby się sprawdzić na jednym z legnickim skwerów, ale w teatrze?

Urbański: - Moja recepta jest prosta. To wyprawa w świat fantazji. Nie staraliśmy się dokumentować faktów, z którymi jest tu problem. Materią spektaklu stał się świat dawnej muzyki, kultury, jej europejskiego dorobku. A Karliński jest człowiekiem, który znalazł się w nie swoim czasie i został w ponurą rzeczywistość PRL-u wrzucony niezrozumiałym wyrokiem historii. Ponieważ uznałem, że jego ojczyzną są inne czasy i realia, pozwoliłem mu na podróż do tej ojczyzny. Co nie oznacza, że w przedstawieniu nie będzie współczesnej mu Legnicy. Stąd zresztą tytuł, „Człowiek na moście”, oddający stan zawieszenia między dwiema rzeczywistościami. Mam nadzieję, że ta konwencja sprawdzi się, pomoże uniknąć panegiryku.

Przedstawienie - produkcja Teatru Modrzejewskiej i Legnickiego Centrum Kultury - publiczność Legnicy Cantat zobaczy w piątek o godz. 20.30. Jacek Głomb zapowiada kolejne prezentacje. 10-15 w sezonie, w zależności od pogody (spektakl jest grany pod gołym niebem). Tylko w czerwcu są planowane cztery pokazy.

(Magda Piekarska, „Wehikuł czasu Karlińskiego”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 21.05.2014)