Dziś mija 20 lat od momentu kiedy po raz pierwszy obudziliśmy się w Legnicy, w której nie było choćby jednego rosyjskiego (wcześniej radzieckiego) żołnierza. Jak to świętować? Główne obchody w mieście projekt „Dwadzieścia lat po” przygotował legnicki Teatr im. Heleny Modrzejewskiej. Im bliżej było samej rocznicy, tym większe narastały emocje. Młodzież Wszechpolska zapowiedziała wręcz, że skutecznie da się we znaki organizatorom już w pierwszy dzień. Pisze Mateusz Różański.


Rzeczywiście legnicka prawica przygotowała manifestację przeciwko takiej formie obchodów i przeciwko pomnikowi, którzy od 62 lat stoi na placu Słowiańskim. – Protestujemy przeciwko biesiadzie w tym wydaniu, jaką zaproponował legniczanom Jacek Głomb - mówi Piotr Borodacz z Młodzieży Wszechpolskiej.

Raz po raz słychać było okrzyki „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” i „Precz z komuną”.
Po 30 minutach wszyscy przenieśli się pod teatr, gdzie rozpoczynały się imprezy projektu „Dwadzieścia lat po”. Protestujący próbowali zagłuszyć kameralny koncert, który trwał pod teatrem. Bezskutecznie. – To nie jest polityczna, tylko artystyczna impreza. Protestujący natomiast uprawiają politykę – mówi Jacek Głomb, dyrektor legnickiego teatru i organizator projektu.

Mimo obaw nie doszło do żadnych zajść zagrażających bezpieczeństwu którejkolwiek ze stron. To był pierwszy, mimowolny sukces obu stron, które pokazały, że mimo tak wielkich różnic, potrafią w sposób pokojowy i demokratyczny wyrażać swoje emocje.

A największe bez wątpienia wzbudzała biesiada wspomnieniowa. Do wspólnego stołu zasiedli zarówno Polacy, jak i Rosjanie, którzy przed 20 laty opuszczali miasto. O polityce praktycznie się nie mówiło. Na sali sportowej SP 10, gdzie zorganizowano spotkanie, przewijały się raczej anegdoty z czasów młodości jednych i drugich.

– Po raz pierwszy od dwudziestu lat odwiedziłem Legnicę. Naprawdę sporo się tutaj zmieniło na lepsze – mówił płk. rezerwy Armii Ukraińskiej Witalij Pietruchin, ostatni oficer prasowy Północnej Grupy Wojsk Federacji Rosyjskiej w Legnicy. – W tym mieście spędziłem najlepsze lata swojego życia, naprawdę czułem się mieszkańcem Legnicy, tym bardziej, że doskonale znałem język polski, kończyłem polonistykę, a wśród Polaków miałem i nadal mam wielu przyjaciół – dodaje.

Podobne słowa mogliśmy usłyszeć od większości gości, którzy na rocznicę przyjechali zza wschodniej granicy. Nie wszyscy jednak w Legnicy pełnili służbę wojskową. Niektórzy po prostu tutaj się wychowywali, poznawali świat i dorastali. Najlepszym przykładem może być znakomity artysta Mikhail Zlatkovsky – rysownik doceniany na całym świecie, który jest również... fizykiem jądrowym. Ta druga profesja sprawiła jednak Mikhailowi sporo problemów, bowiem jako osoba o wykształceniu strategicznym dla rozwoju ZSRR do lat osiemdziesiątych granic swojej ojczyzny nie mógł opuścić i odwiedzić np. Legnicy, gdzie dorastał.

 – Mój tato był pułkownikiem Armii Radzieckiej. Dostał nakaz pracy właśnie w Legnicy. Przyjechałem tu z rodzicami, gdy miałem zaledwie rok. Mieszkaliśmy przez sześć lat w domu przy ul. Kościuszki. To były piękne lata! O niebo lepsze od tych, które miałem potem przeżyć w swoim kraju, ówczesnym Związku Radzieckim – wspomina Mikhail Zlatkovsky. – Gdy ktoś mnie w tamtych czasach pytał o ojczyznę, odpowiadałem bez wahania: Moja ojczyzna to Legnica – dodaje.

Artystę jako dziecko mogą pamiętać również pracownicy legnickiej... komunikacji miejskiej. – Pewnego dnia, spacerując obecną ulicą Złotoryjską, zobaczyłem tramwaj, którym byłem zafascynowany. Widząc jednak szparę między torami a drogą, byłem pewny, że pojazd się wykolei. Znalazłem odpowiednio duży gwóźdź i położyłem go w szparze. Ruch tramwajowy w tym miejscu zamarł na co najmniej pół godziny – wspomina artysta dodając, że to jego jedno z pierwszych wspomnień, które pamięta.

Na zwykłych rozmowach jednak się nie skończyło. Jako że przy stołach zasiadły dwa słowiańskie narody, nie mogło zabraknąć wspólnego śpiewania. A prowodyrem był Paweł Dubrowin z Kijowa, jeden z zaproszonych gości. Na całą salę rozległo się gromkie „O-le-o Legnica! Dla mnie zawsze ty będziesz stolica!”.

– Wszyscy, jak tutaj siedzimy, jesteśmy legniczanami – mówił Dubrowin. – Nie ma Związku Radzieckiego i już dzisiaj nie jesteśmy radzieckimi obywatelami. Teraz jesteśmy ukraińskimi, białoruskimi, rosyjskimi, uzbeckimi, kazachskimi, gruzińskimi legniczanami. Nie wymyśliłem słowa, którym można by nas nazwać. Może nie jest ono potrzebne, bo niezależnie gdzie mieszkamy, na kogo głosujemy, kogo mamy za żonę, jesteśmy legniczanami – dodał.

I chyba o taką ideę spotkania właśnie chodziło organizatorom. Niech o swoje racje sprzeczają się politycy, a zwykli ludzie, którzy tak samo cierpią, kochają i czują, niech po prostu ze sobą rozmawiają, niech się spotykają i wspominają to, co dobre, nie zapominając jednak, że były też gorsze momenty.

W niedzielę oficjalne odchody projektu „Dwadzieścia lat po” się zakończyły. Nieoficjalnie część z zaproszonych gości przedłużyła jeszcze swój pobyt o kilka dni, bo jak sami przyznają, chcą powspominać najlepsze czasy swojego życia. W niedzielę na ulicach Legnicy można było spotkać grupki osób, które zwiedzały poszczególne dzielnica miasta, z rozrzewnieniem spoglądając w przeszłość.

To czy taka forma świętowania była dobra czy zła, niech każdy rozstrzygnie sam. Bez wątpienia jednak była ona na swój sposób wyjątkowa i historyczna, bo historii nie da się oszukać.

Legnica to dziś Mała Europa

Piotr Borys, poseł Parlamentu Europejskiego: Ten projekt „Dwadzieścia lat po” przygotowany przez Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy to bez wątpienia milowy krok w stosunkach polsko-rosyjskich. Łącznie przez Legnicę przeszło około 800 tysięcy obywateli ówczesnego Związku Radzieckiego. To absolutnie niezwykłe, dlatego dziś warto o tym rozmawiać i ta impreza jest tego najlepszym przykładem. Naprawdę najwyższe słowa uznania. Inna sprawa, że Legnica nie jest już Małą Moskwą. Legnica to obecnie Europa w pigułce. Pokazujecie, jak bardzo jest to miasto wielokulturowe, tolerancyjne i otwarte na odmienność. Od dwudziestu lat piszecie swoją historię na nowo.

Pamiętajmy i żyjmy w zgodzie

Witalij Pietruchin, płk. rezerwy Armii Ukraińskiej, ostatni oficer prasowy Północnej Grupy Wojsk Federacji Rosyjskiej w Legnicy: Kończyłem polonistykę, żona również mówiła po polsku, dlatego w Legnicy czuliśmy się znakomicie. Mamy tutaj wielu przyjaciół, jak np. Franciszek Grzywacz, którego nawet udało się nam „przemycić” za mury Kwadratu, aby tam zrobił zdjęcia, które dziś są wspaniałą pamiątką. Swoim przełożonym, gdy zobaczyli zdjęcia, oczywiście w żartach starałem się tłumaczyć, że ktoś chyba z satelity musiał je wykonać. Chcę podziękować wszystkim, którzy to przygotowali. Między naszymi narodami były i złe, i dobre chwile. Pamiętajmy o wszystkich, ale żyjmy w zgodzie.

NIE dla takiego świętowania

Piotr Borodacz, członek legnickich struktur Młodzieży Wszechpolskiej: Protestujemy przeciwko biesiadzie w tym wydaniu, jaką zaproponował legniczanom Jacek Głomb. Nie może być tak, że to naród okupowany, jakim byliśmy, zaprasza do wspólnego stołu swoich okupantów. To przecież fetowanie komunistycznych oprawców. Obchody tej rocznicy jak najbardziej tak, ale bez przedstawicieli armii radzieckiej.  Jesteśmy za dialogiem z Rosjanami, ale dopiero gdy przeproszą za Katyń i inne krzywdy wyrządzone polskiemu narodowi. Przecież na rocznicę do Oświęcimia nie zaprasza się dawnych strażników obozowych czy żołnierzy Wermachtu. Protestujemy też przeciw temu pomnikowi jako symbolowi zniewolenia.

(Mateusz Różański, „Historia odżyła w Legnicy”, Panorama Legnicka, 17.09.2013)