Mimo protestów prawicy, w 20. rocznicę wyjścia ostatnich oddziałów wojsk sowieckich z Legnicy i z Polski dyrektor legnickiego Teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb zorganizował z dawnymi okupantami biesiadę przy piwie i śledziu. Pisze Artur Kowalczyk.


Za stołami zasiedli obecni i dawni mieszkańcy (Rosjanie, Niemcy, Ukraińcy, Białorusini, Polacy), bo jak podkreśla Głomb potrzebna jest rozmowa ponad polityką i ideologią. - Musimy więcej gadać, żeby się dogadać – stwierdził.

Jurgen Gretschel, działacz niemieckiej mniejszości w Legnicy, który był dzieckiem, gdy do miasta w lutym 1945 roku wchodziły wojska sowieckie pamięta, że stał ze swoją rodziną pod ich lufami. Ale wspomina ich z sympatią, bo to oni pozwolili na nauczanie języka niemieckiego po wojnie w mieście, a polska milicja zabraniała tego.

Michał Zlatkowski, znany rosyjski artysta grafik i rysownik satyryczny, który jest synem rosyjskiego żołnierza i mieszkał za młodu w Legnicy opowiadał, że wyższość polskiej mentalności i kultury nad rosyjską zrozumiał właśnie tam, kiedy polski chłopiec chciał mu ukraść zabawkę. Wtedy Zlatkowski zaproponował, że mu ją po prostu da, bo ma ich dużo. Polski chłopiec odpowiedział jednak: „Nie będzie żadnych prezentów, chciałem ukraść te zabawkę".

Sobotnia biesiada, jak i inne wydarzenia, które zorganizował Jacek Głomb z okazji rocznicy (koncerty, spektakle, pokazy filmów, inscenizacja grup rekonstrukcyjnych) wywołały oburzenie na prawicy. Biesiadowanie z okupantem uznano za relatywizowanie historii.

Szczególnie ostro protestowała Młodzież Wszechpolska. - Wysłaliśmy do pana Głomba list z propozycją naszego uczestnictwa w konferencji „Wyjdą, nie wyjdą", ale został bez odpowiedzi – mówi Karol Wilk z MW. – Przyszliśmy tutaj merytorycznie porozmawiać o tym, co znaczyła w rzeczywistości dla Legnicy i Polski obecność wojsk sowieckich, ale nie dano nam szansy na przedstawienie swoich argumentów.

Dlatego Młodzież Wszechpolska demonstrowała przed teatrem, gdzie odbywała się konferencja i przed Pomnikiem Wdzięczności Armii Radzieckiej, którego usunięcia z centralnego placu Legnicy się domaga.

- Tego rodzaju konferencje są potrzebne. Dają szansę na pojednanie i rozliczenie. Ale najpierw trzeba się rozliczyć i powiedzieć, co było złe, a potem można się pojednać – mówił w trakcie konferencji historyk prof. Andrzej Paczkowski.

I przypominał: - Do grudnia 1956 roku formalnie Rosjanie byli okupantami, bo dopiero wtedy władze Polski podpisały z nimi umowę o stacjonowaniu w naszym kraju. Ale trzeba też dodać, że potem nie byli wcale „gośćmi". Przecież system komunistyczny w Polsce został wprowadzony pod osłoną Armii Radzieckiej. Jej obecność była rozległa i nieograniczona.

W Legnicy stacjonowało dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, duża część miasta była wyłącznie do dyspozycji Sowietów. Ostatnie oddziały opuściły Legnicę dopiero we wrześniu 1993 r.

(Artur Kowalczyk, „Legnica. Pojednanie przed rozliczeniem”, www.rp.pl, 15.09.2013)