Awantura w Legnicy. Organizator obchodów rocznicy wyjścia sowieckich wojsk z miasta zaprosił na nie m.in. żołnierzy, którzy wówczas w nim stacjonowali. Ostatni żołnierze Armii Czerwonej opuścili dolnośląskie miasto we wrześniu 1993 r. Jacek Głomb, dyrektor legnickiego Teatru Modrzejewskiej, zorganizował w rocznicę serię imprez pod hasłem „20 lat po...". Od dziś do 15 września odbywać się będą koncerty, prezentacje filmów i pokazy militariów. Pisze Artur Kowalczyk.


Głomb zaprosił na obchody również dawnych „mieszkańców" Legnicy, czyli Rosjan, Ukraińców, Białorusinów. To przeważnie osoby z cywilnej obsługi sowieckiej jednostki, ich rodziny, ale także dawni żołnierze. Jak deklaruje, chce, żeby to była „rozmowa uczciwa o ludzkim życiu, o tym, co nas spotkało".

- Dialog to nie jest prosta sprawa, tym bardziej, że w relacjach polsko-rosyjskich, polsko-ukraińskich czy polsko-białoruskich było tyle tragedii, tyle zła, że nie sposób chyba się porozumieć, ale rozmowa oczyszcza - mówi.

Lokalni działacze prawicy uznali pomysł za poroniony. - Dlaczego nikt nie zorganizuje spotkania z żołnierzami Wehrmachtu i SS? Przecież oni podobnie jak sowieci też byli oprawcami Polaków – mówi Adam Wierzbicki, wpływowy w regionie działacz PiS.

Marek Zawadka, historyk z pobliskiego Lubina, także jest zaskoczony formułą obchodów. - To jest jakiś problem intelektualny legnickiej elity - mówi. - Tego rodzaju obchody mogą świadczyć o jakiejś więzi ofiary z oprawcą. Czy mamy przepraszać Rosjan, że okupowali nasz kraj? Tego nie potrafię zrozumieć. Jest mi po prostu wstyd, dlatego w Lubinie zorganizowałem konferencję naukową, aby każdy mógł poznać prawdę i fakty z tamtego okresu historii.

- Nie będziemy pić wódki, ale rozmawiać o naszych doświadczeniach – odpowiada krytykom Głomb.

Legnica przez niemal 50 lat była nazywana Małą Moskwą, bo stacjonowało w niej dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Historycy oceniają, że zajmowała on przynajmniej jedną trzecią miasta, a według innych była to nawet jego połowa. Był to obszar eksterytorialny, na który Polacy nie mogli swobodnie wchodzić. Został ogrodzony betonowym murem z drutami kolczastymi.

Armia Radziecka miała tu swoje odrębne miasto, gdzie oprócz budynków koszarowych dla żołnierzy był także szpital, prywatne domy dla cywilnej obsługi jednostki, lotnisko, działała stację telewizyjną i wydawano gazetę.

Przed rocznicą wyjścia Rosjan atmosfera w Legnicy się zagęszcza. Zgodę na manifestację otrzymali kibice. Wybierają się też do teatru, w którym na dziś zaplanowano jeden z paneli historycznych. Łukasz Dominów ze Stowarzyszenia Kibiców „Zagłębie Fanatyków" mówi: - Musimy pamiętać o ofiarach sowietów i pamiętać, kim byli oprawcy Polaków.

W zorganizowanych przez prawicę przemarszach i pikietach mają uczestniczyć nie tylko kibice lokalnej drużyny piłkarskiej, ale także m.in. członkowie Młodzieży Wszechpolskiej Klubu Gazety Polskiej. Dominów zapowiada, że kibice m.in. wezmą udział w konferencji naukowej i zorganizują spotkanie z historykiem połączone z wystawą na Wzgórzu Zamkowym w Lubinie.

Prawica wraca też przed rocznicą do postulatu usunięcia z centrum Legnicy Pomnika Wdzięczności dla Armii Radzieckiej, ale nie znajduje zrozumienia u rządzącej w mieście lewicy. Prezydent Tadeusz Krzakowski argumentuje, że kosztowałoby to blisko 200 tys. zł. Jego zdaniem miasta nie stać na taki wydatek.

(Artur Kowalczyk, Legnickie spotkania z okupantem”, www.rp.pl, 13.09.2013)