Niedoszły fizyk atomowy, światowej sławy rosyjski grafik i satyryk, laureat i juror Satyrykonu, kawaler francuskiej Legii Honorowej Michał Zlatkowski jest już w Legnicy. W sobotę 14 września będzie uczestnikiem wspomnieniowej biesiady podczas wydarzeń „Dwadzieścia lat po” i bohaterem wernisażu wystawy swoich rysunków w galerii Satyrykonu.


Związki z Legnicą Michał Zlatkowski ma wyjątkowe i od dziecka. Jako roczny chłopak wraz z matką został sprowadzony do tego miasta już w 1945 roku z rozkazu swojego ojca, oficera Armii Czerwonej, którego po zakończeniu działań wojennych przydzielono do legnickiego sztabu, utworzonej właśnie przez marszałka Konstantego Rokossowskiego, Północnej Grupy Wojsk. Śmieje się, że był prawdopodobnie pierwszym radzieckim dzieckiem, które zamieszkało w Legnicy, w której - wraz z rodzicami - mieszkał do roku 1951.

- Mieszkaliśmy jak królowie, w ogromnej generalskiej wilii przy Goldbergerstasse (dzisiejszej Złotoryjskiej). Mama została kierowniczką przedszkola przy ul Grunwaldzkiej. Po wyjeździe do Moskwy długo prosiłem rodziców, żebyśmy wrócili do Legnicy – wspomina.

Czy małoletni syn radzieckiego wojskowego wysokiej rangi  czuł się okupantem? Czy wyczuwał niechęć, albo wrogość polskich mieszkańców miasta? – Nie rozróżniałem mieszkańców Legnicy. Dla mnie wszyscy obcy byli Polakami. Tylko nie wiedzieć czemu, jedni mówili po niemiecku, inni po polsku, rosyjsku lub ukraińsku. Tuż po wojnie Polaków było mało, przeważnie administracja miasta. Wrogość? Ależ skąd! Jaka mogła być wrogość między nami dziećmi – mówi.

Rysuje od dziecka, ale nie planował artystycznej kariery. Studiował i ukończył  fizykę nuklearną w Moskwie, rozpoczął nawet karierę naukową w tym kierunku. Były lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia, okres breżniewowskiej stagnacji, gdy rzucił jednak wszystko i zabrał się poważnie do rysowania. Na tyle poważnie, że zainteresowało się tym KGB, czego ślady do dziś pozostają w archiwach moskiewskiej Łubianki. Był to ciężki okres dla wszystkich pozasystemowych artystów, zwłaszcza tych, którzy nie byli członkami komunistycznej partii. Aresztowania, deportacje dysydentów, bezlitosna cenzura, rewizje, niszczenie niechętnie widzianych prac, brak pracy, zakaz publikacji i wyjazdów za granicę. Nawet wtedy, gdy czekała tam konkursowa nagroda.

Pierestrojka drugiej połowy lat 80. ubiegłego wieku przyniosłai Zlatkowskiemu chwilę oddechu. Mógł ponownie pracować dla gazet i czasopism, wolno mu było pojechać na Zachód. Jego rysunki i karykatury zaczęły być  rozchwytywane. Jednak, gdy popróbował satyry politycznej, ponownie stał się artystą niepożądanym. Nawet najbardziej odważni redaktorzy moskiewskich gazet odmawiali publikowania narysowanych przez niego karykatur Gorbaczowa.

Właśnie wtedy poznała go Legnica i polskie środowisko karykaturzystów, bo pierwszą z satyrykonowych nagród dostał już w roku 1985. Potem były kolejne laury, a także dwukrotne jurorowanie międzynarodowemu konkursowi i legnickiej wystawie. W 2004 roku Zlatkowski, znany już wielu mieszkańcom polskiej stolicy rysowanej satyry, uczestniczył w pamiętnym i międzynarodowym zlocie byłych i aktualnych mieszkańców miasta - Pierwszym Wielkim Zjeździe Legniczan.

Podczas rozpoczynających się w piątek 13 września trzydniowych wydarzeń inspirowanych 20. rocznicą opuszczenia Legnicy przez wojska rosyjskie Zlatkowski ponownie będzie jednym z ich ważnych uczestników i bohaterów. Jako jeden z dziesięciu uczestników biesiady wspomnień weźmie udział we wspomnieniowym talk-show prowadzonym przez Jacka Głomba (początek o godz. 17.00) w budynku dawnej radzieckiej szkoły, zaś  wcześniej (o godz. 15.30) otworzy w legnickim Rynku wystawę swoich rysunków przygotowaną w Galerii Satyrykon przez Legnickie Centrum Kultury.

 

  • Michał Zlatkowski jest członkiem Związku Artystów Grafików i Dziennikarzy Federacji Rosyjskiej i honorowym członkiem Francuskiej Akademii, która w roku 2009 udekorowała go Orderem Legii Honorowej. Artysta mieszka i pracuje w Moskwie.


Grzegorz Żurawiński