Nazywają go ostatnim rosyjskim dysydentem i nowym wcieleniem Włodzimierza Wysockiego.  W Polsce lidera grupy Leningrad porównują do Kazika Staszewskiego lub Jerzego Pilcha. Legendarny rosyjski zespół i jego lider Siergiej „Sznur” Sznurow wystąpią w  sobotę 14 września w legnickim parku, w drugim dniu „Dwadzieścia lat po”.



Czy wyobrażacie sobie muzyka, który – klnąc siarczyście niczym odeski dorożkarz - odmawia rosyjskiemu miliarderowi i właścicielowi klubu piłkarskiego Chelsea Londyn odrzucając propozycję za wiele milionów dolarów? Taki jest uwielbiany i znienawidzony Siergiej Sznurow "Sznur", charyzmatyczny aktor, poeta i kompozytor, a przy tym twórca najbardziej wyklinany przez rosyjskie władze.

Podobno Romanowi Abramowiczowi się nie odmawia, a on sam się nie targuje. Jak czegoś bardzo chce, to płaci tyle, ile się zażąda. Propozycja dla Sznura była banalnie prosta. Miał napisać nowy hymn dla klubu i kibiców Chelsea Londyn. Cena nie grała roli. Jednak zanim doszło do negocjacji w sprawie kasy rosyjski miliarder usłyszał, żeby poszedł sobie w ch…! Moskiewskie elity zbaraniały. Prokremlowskich oligarchów i celebrytów zatkało. Putinowcy się wściekli. A Sznur spokojnie wyjaśnił, że jest kibicem Zenitu Sankt Petersburg.

Leningrad jak film porno

Stworzona przez Siergieja Sznurowa (w 1997 roku) w mieście nad Newą grupa Leningrad – to porównanie w polskich mediach pada najczęściej – jest dla współczesnej Rosji tym, czym w Polsce lat 90. był zespół Kult.  Przez lata muzycy zespołu uosabiali najbardziej autentyczny petersburski underground. W efekcie mieli zakaz występów w oficjalnych mediach przerażonych ich polityczną niepoprawnością,  obyczajową ostrością i wulgaryzmami w tekstach. -  Leningrad jest jak film porno: małym nakładem środków dostarcza silnych emocji – kpił w tamtych czasach lider formacji.

Faktycznie teksty zespołu (bardziej jednak na płytach i występach klubowych, niż na koncertach masowych w plenerze) są przesycone ostrą ironią i absolutnie niecenzuralnymi wulgaryzmami. W istocie są to jednak głównie teksty anarchicznie antyreżimowe, dotykając wszystkiego,  co marne i złe, a dzieje się we współczesnej Rosji.  Ośmieszają oligarchów, polityków i celebrytów, ale też nie oszczędzają biernego i zapitego społeczeństwa, pozostając w opozycji do całego rockowego rosyjskiego światka.

Uwaga na brzydkie wyrazy

„Od samego początku zespół szukał inspiracji w „niskości”: leksykalnej, muzycznej, obyczajowej, intelektualnej. „Nasze szoł eto gawno, no ano takoje adno!” – śpiewał Sznur.  Repertuar zespołu klecono z odpadów, ścinków, trawestacji, ukradzionych melodii. Styl ustalił się na płytach „Mat”, „Daczniki” i „Piraty XXI wieka”. Była to wybuchowa mieszanka reggae, swingu i ska, punko-billy i miejskiego folku. Sznurowi i kolegom patronował również Tom Waits. I – choć do tego nie przyznaliby się za żadne skarby – Goran Bregović. Dużo później Sznur zaczął eksperymenty z hip-hopem, piosenką autorską a’la Wysocki i ostrym rockiem” – pisał kilka lat temu o charyzmatycznym liderze Leningradu polski krytyk i publicysta Przekroju Łukasz Drewniak i dodawał:  „Każda opowieść o skonfliktowanym z Kremlem alkoholiku Siergieju Władimirowiczu Sznurowie (rocznik 1973) powinna zostać opatrzona nalepką: „Wnimanie – nieformatiwna leksika!” („Uwaga – brzydkie wyrazy!”)”.

Skąd się to wszystko bierze? W jednej z przesyconych wręcz wulgaryzmami piosenek jej autor wprost i prowokująco pyta, dlaczego jego bluzgi mają być gorsze od kłamstw i koszarowego języka prezydenta, generałów, urzędników i deputowanych? – Owszem, przeklinam, ale przecież chamstwa nie znoszę – mówi.  I nadal pisze teksty o tym, co - twierdzi - w życiu jest najpiękniejsze: o wódce i o samym życiu, wychwalając marihuanę i kloszardzi tryb życia.

Bluzgi i wódka są jak nafta

Przedstawicielom rosyjskich elit, ale i przeciętnemu Rosjaninowi, uszy więdną jak słucha wściekłych piosenek zespołu. Tymczasem, jak zauważył Łukasz Drewniak, dla Polaka rosyjskie wulgaryzmy brzmią jak najpiękniejsza poezja. „Czujemy intuicyjnie, że wolność rosyjska najpełniej przejawia się w języku. Rynsztokowy bluzg Leningradu to nie cel, ale środek do celu. Piętrowe wyzwiska oddają rosyjskie poczucie chropowatości życia. „Wulgaryzmów należy strzec jak źrenicy oka. Wulgaryzmy są naszym paliwem i dobrem narodowym jak nafta” – pisał Wiktor Jerofiejew, co przytoczył polski krytyk i recenzent.

Wizerunek Sznura skandalisty, narkomana i alkoholika, to jednak w dużej mierze autokreacja i maska zakładana z premedytacją. Także po to, by prowokować narodowe stereotypy dotyczące Rosjan postrzeganych jako mędrców znad kieliszka, których dusza otwiera się razem z butelką. Dowód? Sznurow chlubi się, że nigdy jeszcze nie wyszedł trzeźwy na scenę. Od razu jednak dodaje, że przestrzega zawodowej higieny. – Piję tylko po zachodzie słońca. Ale za to codziennie.

Wszystko to razem, to - jak podkreślał Drewniak – jest tylko „niezbędna warstwa ochronna, bez której artysta zawsze będzie w Rosji przeklęty, będzie komuś zagrażał i szkodził – władzy, społeczeństwu. Sznur wie, że artysta zawsze źle kończy w tym kraju: albo go zabiją, albo sam się zapije na śmierć. Jestem wolnym człowiekiem, wolno mi się zapić na śmierć – zdaje się deklarować lider Leningradu. A pijakowi się wierzy. Pijak może powiedzieć prawdę. Pijakowi wszystko się wybacza”.

Poza Moskwą bez zakazu

Po tym co powyżej, nikogo nie powinno już dziwić, że muzycy Leningradu rzadko dostają pozwolenie na koncert w Moskwie. Być może dlatego częściej koncertują np. w Polsce, Europie i USA. Mimo to, zespół jest zaskakująco i niesamowicie popularny w Rosji. Jeśli uda mu się wystąpić i ominąć zakazy, wypełnia olbrzymie hale koncertowe i stadiony. Zresztą, nie tylko tam. Koncert, który zagrali w 2008 roku w warszawskim klubie Palladium do dziś jest rozpamiętywany przez fanów. Klub dosłownie pękał w szwach, a publiczność zgotowała Rosjanom gorące i prawdziwie polskie przyjęcie!

Wyjątkowo ciepło Leningrad przyjmowany jest także na festiwalach w  środkowej i południowej Europie, takich jak węgierski Sziget, czy – ledwie kilka tygodni temu – nasz polski, kostrzyński Woodstock Jerzego Owsiaka. Co by jednak było, gdyby niedoszły restaurator i architekt, a dorywczo kowal, szklarz, stolarz, stróż i radiowy piarowiec Siergiej Sznurow zamiast stworzyć Leningrad postanowił kontynuować studia w akademii teologicznej?  Pewne jest tylko, że władze Moskwy miałyby mniej pracy nie musząc martwić się, że po raz kolejny trzeba zablokować występ jego zespołu.

Był Woodstock, teraz Legnica

To jednak nie nasz problem. W sobotę 14 września Sznur i jego Leningrad  wystąpią w legnickim parku, podczas drugiego dnia - zorganizowanego przez legnicki teatr - wydarzenia pod nazwą „Dwadzieścia lat po”.  Na scenie zobaczymy muzyczny kolektyw liczący obecnie kilkunastu muzyków, którzy tworzą nieprawdopodobnie dynamiczną orkiestrę. Usłyszymy zespół żywiołowo łączący wiele muzycznych stylów: od rocka po reggae, ska, swing i punk. Początek plenerowego i zupełnie darmowego koncertu o godz. 20.00.

Grzegorz Żurawiński