W niedzielę ruszy nowy teatralny sezon w Legnicy. Tak na dobre, bo na Nowym  Świecie odbędzie się pierwsza premiera. O sztuce „Madonna, Księżyc i pies”, szóstej wyreżyserowanej w Legnicy przez Lecha Raczaka, pisze Mateusz Różański.


W Legnicy teatralny sezon 2013/2014  na dobre zostanie zainaugurowany w najbliższą niedzielę. Głównym sprawcą tego wydarzenia będzie znany i ceniony reżyser Lech Raczak. Podjął się karkołomnej próby przeniesienia na teatralne deski powieści Rolfa Bauerdicka „Jak Matka Boska trafiła na Księżyc”.

Ponieważ spektakl to nie powieść, sam tytuł został nieco uwspółcześniony. Brzmi: „Madonna, Księżyc i pies”. Co zatem zobaczymy w niedzielę o godz. 19 na scenie na Nowym Świecie? – To komedia, ale nie taka zwyczajna. Tutaj śmiech od czasu do czasu zamiera, bo choć całość rozgrywa się w Bałkanach, to w realiach głębokiej komuny – wyjaśnia reżyser przedstawienia Lech Raczak.

Jest rok 1957, a całość  dzieje się w jednej z wiosek Transylwanii, o której  zdaje się, że zapomniał cały świat. To istny tygiel kulturowy. Swoją małą ojczyznę dzielą ze sobą Sasi, Rumuni, Węgrzy i Romowie.

Pewnego dnia lotem błyskawicy po wiosce rozchodzi się informacja, że wszechwładni Rosjanie planują wysłać w kosmos psa, co ma być tylko preludium przed wysłaniem człowieka na sam Księżyc.  Społeczność za punkt honoru stawia sobie udaremnienie tego planu. Dlaczego? Bowiem zdaniem jednego z mieszkańców -–Dimitru to właśnie tam przebywa wniebowzięta niegdyś Matka Boża. Maryja.  Złowrogie ZSRR, zdaniem mieszkańców może mieć w takiej misji tylko jeden cel – porwać Matkę Boską.

Ciąg zdarzeń powoduje, że mieszkańcy zawiązują coś w rodzaju spisku, który ma temu zapobiec. Z każdą kolejną sceną zdają się upewniać w przekonaniu, że to właśnie oni są dla Najświętszej Panienki ostatnim ratunkiem. W tym planie ma pomóc największy przeciwnik ZSRR, czyli USA. Aby jednak przekonać rezydenta białego domu do interwencji, konieczne są dowody. Najlepszym rzecz jasna będzie zdjęcie Madonny. Aby je zrobić, konieczne będą dwie, a w sumie to nawet trzy rzeczy. Aparat – z wiadomych przyczyn, luneta – żeby dostrzec Matkę Boską i... samogon, bo przecież poszukiwania mogą się przedłużyć.

Ta mała transylwańska wioska ma też drugą mroczną tajemnicę. Jaką? Dowiemy się w niedzielę o 19.

(Mateusz. Różański, „ Sowieci czają się na Matkę Boską. Z ratunkiem pędzą mieszkańcy Transylwanii”, Polska Gazeta Wrocławska, Tygodnik Legnica-Lubin, 6.09.2013)