Scena przy Caffe Modjeska po raz kolejny zaprosiła widzów legnickiej sceny na spektakl. Tym razem zagościła tu Larysa Kadyrowa, aktorka Teatru Narodowego im. Iwana Franka w Kijowie.  Jej spektakl to próba nowej interpretacji dramatu Tadeusza Różewicza "Stara kobieta wysiaduje" - zredukowany do partii solowej, jeśli tak można rzec. Pisze Janusz Łastowiecki.

Personę tę cechuje nie tylko uznany talent aktorski, ale także naukowy. Kadyrowa jest od lat profesorem Narodowej Akademii Muzycznej im. Piotra Czajkowskiego. Ukraińska aktorka wykonała monodram, w którym chciała wyeksponować tajemnicze przesłanie dramatu
Reżyserii sztuki dokonał Zbigniew Chrzanowski. Monodram w przeważającej części grany był po ukraińsku, co widzom mogło sprawić problemy, ale aktorka swoją mimiką i słowiańskim zaśpiewem w głosie niwelowała te trudności percepcyjne. Domyślamy się wielu treści, konfrontujemy je z literackim pierwowzorem. Słyszymy to wyczekiwane: „Kelner, cukrrrru. Cukrrrru”.  

Wszystko zaczyna się w stosach gazet, to one właściwie przesłaniają i brudzą cały świat. Ten nieład i perspektywa „śmietnika” stanowią dla wchodzącej na scenę Starej Kobiety salon samotności. Tak, Salon Samotności. Uwypuklony przez brak jakiejkolwiek innej postaci. Bohaterka przywołuje kelnera, mówi o swoim synku, ale to wszystko tylko pogłębia jej alienację. I co ważne, to odosobnienie symbolizuje bezbronność tłumu, jakim jest rodzaj ludzki. Kobieta jest Everymanem. Stwarza się w tej sztuce jako „każdy”. Przez jej mentalność przelatuje cała feeria zachowań i emocji. Mamy więc do czynienia z figurą teatralną. Czym są w takim razie śmieci? Zaśmiecenie samo ma przecież wiele konotacji. Nie musi przywoływać na myśl problemu marginalizacji społecznej, lecz bezpłodną pasję kultury masowej. Kadyrowa sunie po tym niepoukładanym śmietniku poetycko i ze słowiańską energią.

W kulturoznawstwie ukuło się pojęcie „heterotopii” – tak zwanego „miejsca bez miejsca”. Są to przestrzenie, gdzie zaciera się granica między znaczeniami przez nie wytwarzanymi. Plac zabaw powstały na miejscu dawnego cmentarza tworzyć może dwoistość nie do pogodzenia. Długo trzeba by rozwijać tę myśl Michela Foucalta. W tym monodramie tę dwoistość zawiera scenografia. Jest niczym „kartoteka rozrzucona” przeniesiona w wymiar innej sztuki Różewicza. Na scenografię składa się tu po pierwsze stos porozrzucanych gazet i centralnie osadzony na scenie stolik, przy którym zasiada nasza bohaterka. To rozproszenie silnie kontrastuje z personą dramatu. Zbyt lapidarne byłoby stwierdzenie, iż jest to stan jej duszy. Powtarzam: jest ona symbolem rodzaju ludzkiego, nie pełnokrwistą, tołstojowską psyche.  

Stara kobieta czyni tę przestrzeń swoją, choć przybywa tu z daleka. To ona w tym spektaklu wychodzi niejako z formy. Inaczej jednak niżby chciał Gombrowicz. Czyni to symbolicznie. Zdejmuje perukę, kapelusz, ściąga rzęsy. Staje prosta i prawdziwa przed publicznością. W tym salonie samotności rozgrywa się opowieść kobiety, która niesie na barkach całą złożoność dziejów ludzkich. Trudno tu o jednoznaczne skojarzenia, tak samo jak trudno o jedno ujęcie egzemplifikacyjne tego trudnego dramatu różewiczowskiego. Podkreślić należy otwartość aktorki na publiczność, jej „zaczepki” powodujące uśmiech. Widać, Larysa Kadyrowa chciała ugościć w swoim mikroświecie także inne dusze. Uważam, że zagościła. Nie jest to spektakl o martyrologii, poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia. To prosta i prawdziwa historia o Każdym. O wychodzeniu z fałszywej złożoności w prostotę. O spojrzeniu w oczy drugiego człowieka jak w lustro i zamieszkanie w nim. To, czego mi brakowało to pogłębionej warstwy muzycznej. Spektakl jest pod tym względem niedopracowany. Przecież takie aktorstwo wymaga chórów.  

Tadeusz Różewicz, "Stara kobieta wysiaduje", monodram Larysy Kadyrowej - Teatr Narodowy im. Iwana Franki w Kijowie, reżyseria – Zbigniew Chrzanowski, opracowanie tekstu i tłumaczenie na język ukraiński: Jaryna Senczyszyn; premiera: 23.09.2010

(Janusz Łastowiecki, „Miejsce bez miejsca”, www.teatry.art.pl, 3.12.2011)