- Jak ja mam organizować nabór do chóru, kiedy wyzywa się nas od pedałów? Jak teraz zachęcić młodych, by się do nas przyłączyli? – pyta rozgoryczony Piotr Strzelecki, prezes Górniczego Chóru Męskiego, działającego przy ZG Lubin. Chodzi o spektakl „Orkiestra” w reżyserii Jacka Głomba, który - zdaniem chórzystów - jest dla nich obelgą. Pisze Mariola Samoticha.

 

- Zarzuca się nam, że tego spektaklu nie widzieliśmy, że jakaś opcja polityczna nas zainspirowała – wylicza prezes Strzelecki. – To jakaś bzdura! Ja i wielu moich kolegów z chóru oglądaliśmy „Orkiestrę”, a po jej zakończeniu byliśmy oburzeni. Chórzystów nazwano tam pedałami, to dla nas obelga! - denerwuje się prezes.

Chórzyści przyznają, że było im przykro, ale przemilczeliby sprawę, gdyby nie reakcje innych widzów sztuki. – Rozdzwoniły się telefony, z kolegów górników wyśmiewano się w pracy. Na jednej z prób zdecydowaliśmy więc, że napiszemy protest. Specjalnie czekaliśmy jednak do końca kampanii, by nie zarzucono nam, że mieszamy się w politykę. A jednak taki zarzut się pojawił. My od polityki jesteśmy daleko – podkreśla stanowczo szef chórzystów.

W piśmie, pod którym podpisała się cała grupa śpiewaków, czytamy m.in: " dlaczego chór został obrzucony błotem przez niegodziwe i niczym nieusprawiedliwione nazwanie jego członków pedałami? Jesteśmy oburzeni i żądamy stanowczo usunięcia z tekstu spektaklu wszelkich wątków dotyczących chóru. Wulgaryzmów w tej sztuce jest i tak zdecydowanie za dużo - nie chcemy z tym mieć nic wspólnego”.

W odpowiedzi muzycy otrzymali pismo od dyrektora legnickiego teatru Jacka Głomba.

„ Jestem pewien, że owe komentarze są wypowiadane przez osoby, które ani nie zrozumiały naszego spektaklu, ani też w ogóle nie rozumieją zasady na jakiej funkcjonują w utworze literackim opinie wypowiadane przez jego bohaterów. Opinie te są własnością postaci literackich i to je charakteryzują, nie zaś twórców utworu – odpowiada w liście Jacek Głomb.

Słowa o chórze górniczym jako „jawnym pedalstwie” wypowiada w sztuce Zenek, chłopak urodzony w zabitej deskami rzeszowskiej wsi, który trafia do Lubina w poszukiwaniu lepszego życia. Prosty i niewykształcony hołduje rozmaitym prymitywnym uprzedzeniom właściwym środowisku, z jakiego się wywodzi. Między innymi podejrzliwie i z niechętnym dystansem traktuje całą sferę kultury, która jest mu obca i której nie rozumie. Wtedy też właśnie wypowiada swoją opinię na temat chóru – tłumaczy reżyser.

- Dla nas takie tłumaczenia to zwykła gadanina. I co ja mam teraz iść do tego Zenka? Ktoś mu to włożył w usta i ten ktoś powinien ponosić odpowiedzialność za swoje czyny i słowa – podsumowuje Strzelecki.

(Mariola Samoticha, „Chórzyści nie chcą być pedałami”, www.lubin.pl, 4.11.2011)