Drukuj

Taki był tytuł i hasło wywoławcze panelu dyskusyjnego, który odbył się w niedzielne południe 10 listopada w teatralnej Art Cafe Modjeska w Legnicy kilkanaście godzin po polskiej premierze legnicko-batumskiego spektaklu „Klasyczna koprodukcja” w reżyserii Jacka Głomba. Legnicki teatr zorganizował debatę we współpracy z Kolegium Europy Wschodniej i redakcją „New Eastern Europe”.


Uczestnikami panelu byli: Adam Balcer, historyk, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, Stasia Budzisz, dziennikarka, autorka książki „Pokazucha. Na gruzińskich zasadach”, Katarzyna Knychalska, dramatopisarka, redaktor naczelna portalu teatralny.pl i autorka scenariusza „Klasycznej koprodukcji” oraz Jacek Multanowski, w latach 2004- 2008 ambasador Polski w Gruzji (później także ambasador RP w Macedonii, który wspierał legnicki teatr w pierwszej w historii tej sceny międzynarodowej koprodukcji, jaką była zrealizowana w 2016 roku „Przerwana odyseja” Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba). Dyskusję prowadziła Iwona Reichardt, redaktorka naczelna „New Eastern Europe”.

Co łączy Polaków i Gruzinów? Na pewno biel i czerwień na państwowej fladze, wspólne jest marzenie o wielkości państwa i wyobrażenie o własnej, narodowej wyjątkowości, podobna jest religijność na pokaz i wielki wpływ kościoła na politykę państwa, wspólne są europejskie ambicje i aspiracje połączone ze wschodnią mentalnością, łączy nas strach przed wielkim sąsiadem z którym graniczymy, a z którym prowadziliśmy wojny, podobna jest także skłonność obu nacji do życia na kredyt. Jak zauważyła moderatorka panelu Iwona Reichardt polsko-gruziński spektakl, który uczestnicy dyskusji mieli okazję obejrzeć dzień wcześniej, był dobrą inspiracją do rozmowy. O czym jeszcze mówiono?

Jacek Multanowski: - Gdy przybyłem do Gruzji w 2003 roku w czasach prezydentury Eduarda Szewardnadzego (ostatni minister spraw zagranicznych ZSRR) oba nasze kraje były w zupełnie odmiennej sytuacji i w innym miejscu. My w Polsce, która od czterech lat była już członkiem NATO, żyliśmy w poczuciu stabilności i jasnej perspektywy, jaką było spodziewane członkostwo w Unii Europejskiej. Sytuacja Gruzji była dramatycznie inna. Był to kraj upadły w każdym aspekcie. Musieliśmy dopiero szukać inspiracji do wzajemnych relacji, które były wówczas więcej niż letnie. Zmieniło się to dopiero po „rewolucji róż” (pokojowe protesty, które w listopadzie 2003 doprowadziły w Gruzji do ustąpienia prezydenta Eduarda Szewardnadzego i zastąpienia go przez prozachodniego reformatora Micheila Saakaszwilego. Nazwa rewolucji wzięła się od kwiatów, które trzymali w dłoniach zwolennicy opozycji, gdy wkraczali do parlamentu, domagając się ustąpienia dotychczasowego prezydenta - @KT). Rok później zaczęła się „pomarańczowa rewolucja” na Ukrainie (seria protestów i innych wydarzeń politycznych sprowokowanych sfałszowaniem wyborów prezydenckich w 2004 roku przez ówczesny obóz władzy reprezentowany przez kandydata na prezydenta i ówczesnego premiera Wiktora Janukowycza, kandydata prorosyjskiej Partii Regionów - @KT). Zbliżyła nas zatem polityka i Rosja w tle tych wydarzeń i podobny do nich stosunek. To co nas współcześnie zbliża to wspólne doświadczenie półwiecza w bloku sowieckim. Odkryliśmy tę wspólnotę mentalną. Ogromna była rola prezydenta Lecha Kaczyńskiego dla polsko-gruzińskich relacji. I to już od 2005 roku. Wzrosła w czasie wojny z Rosją w 2008 roku, bowiem sierpniowy przylot naszego prezydenta do Tbilisi w momencie, gdy rosyjskie czołgi znajdowały się kilkadziesiąt kilometrów od stolicy tego kraju, został świetnie przyjęty. Jego przemówienie na wiecu w Tbilisi zostało potraktowane jako ważny gest wsparcia dla Gruzji w momencie zagrożenia egzystencji tego kraju.

Adam Balcer: - Gruzja to bardzo wielokulturowy kraj, który w przeszłości był nawet regionalnym mocarstwem. Z Adżarii, w której 30 procent obywateli to muzułmanie, pochodzą m.in. rodzice dzisiejszego prezydenta Turcji. W przeszłości Gruzini pełnili wiele ważnych funkcji w imperiach swoich sąsiadów, m.in. wśród Osmanów, czy Persów. Gruzinem był Stalin, o którego roli dla historii świata, ale też Polski i Gruzji nie muszę przekonywać. Gruzja od XIX wieku, zwłaszcza Tbilisi, była też znaczącym miejscem dla licznej i wpływowej kolonii polskiej na Zakaukaziu. Gruzini pełnili też służbę w wojsku polskim w II RP, jako oficerowie kontraktowi (było wśród nich 6 generałów), co było wyrazem wdzięczności za wsparcie dla niepodległej Gruzji, którego udzielił temu krajowi Józef Piłsudski w 1920 roku, ale też ofertą dla tych żołnierzy, którzy zmuszeni byli opuścić własny kraj podbity przez sowiecką Rosję.

Stasia Budzisz: - w 2014 roku zamieszkałam na gruzińskiej prowincji. Od tego momentu całkowicie zmieniłam wyobrażenie o tym kraju. Myślałam o nim jako kraju otwartym tymczasem okazało się, że jest bardzo zamknięty, w którym istnieje wiele tabu, w którym ludzie żyją na pokaz. Gdy jednak kończyłam w tym roku swoją książkę „Pokazucha. Na gruzińskich zasadach” zorientowałam się, że w Gruzji jest tak, jak w Polsce. Tylko w Gruzji bardziej… Przykładem jest potężna rola i wpływ na państwo bardzo konserwatywnego autokefalicznego kościoła jakim jest ich prawosławna cerkiew, która decyduje nawet o tym, jak mogą działać w tym kraju inne kościoły. Jest jednak w tym potężna dawka hipokryzji. Gruzini się modlą się niemal demonstracyjnie, ale jednocześnie akceptują aborcję. Także tę selektywną polegającą na usuwaniu płodów dziewczynek. Kościół sobie, Gruzin sobie (więcej na ten temat przeczytać można TUTAJ! w wywiadach, których udzieliła autorka książki).

Katarzyna Knychalska: - Przygotowując się do realizacji „Klasycznej koprodukcji” szukaliśmy atrakcyjnego dramaturgicznie tematu, który łączyłby Polskę i Gruzję. I nic takiego nie znaleźliśmy. Zabraliśmy się zatem za stereotypy i wzajemne wyobrażenia o sobie. Te łatwe i oczywiste, jak Kaczyński i Stalin, ale także te mniej oczywiste, społeczne, jak rola i pozycja kobiet w obu krajach, czy biesiadne toasty. Pojawiły się także niuanse. Takie jak religia, duma narodowa, zrywy wolnościowe, bohaterstwo, tematy tabu. Zorientowaliśmy się, że w tej mierze nasi gruzińscy partnerzy są jednak zamknięci. Dla nich np. zbrodnia na ludności cywilnej na przełęczy w Chuberi w czasie wojny z separatystami w Abchazji nie istnieje. W gruzińskich mediach, nawet w Internecie, nic na ten temat nie znajdziecie. Ani słowa!

Pod koniec debaty w Art Cafe Modjeska reżyser „Klasycznej koprodukcji” (ale też dwóch innych sztuk zrealizowanych w minionych latach na scenie w Batumi), dyrektor legnickiego teatru Jacek Głomb poinformował, że w przyszłym roku dyrektor batumskiego teatru Andro Enikidze będzie reżyserował sztukę na legnickiej scenie. W planach jest wystawienie spektaklu „Kaukaskie kredowe koło” wg Bertolta Brechta.

Grzegorz Żurawiński