W sobotę 14 września, w drugim dniu „Modrzejewska by Legnica”, w teatralnej Art Cafe Modjeska spotkali się aktorzy dwóch teatrów, którym patronuje wielka polska aktorka: Teatru Modrzejewskiej w Legnicy oraz Narodowego Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Spotkanie poprowadził prof. Emil Orzechowski, prezes Fundacji Wspierania Badań nad Życiem i Twórczością Heleny Modrzejewskiej.


Krakowską reprezentację aktorską tworzyli: Anna Paruszyńska, Szymon Czacki, Łukasz Szczepanowski i Maciej Charyton. Legnicką: Ewa Galusińska, Aleksandra Listwan, Paweł Palcat i Paweł Wolak. Prowadzący spotkanie profesor Emil Orzechowski prowokował do rozmowy przytaczając mniej znane fakty, anegdoty i opinie o Helenie Modrzejewskiej.

- Pełna prawda o tej niezwykłej kobiecie, artystce, aktorce, obywatelce, matce i działaczce społecznej, która „Sztuką swą podnosiła umysły i krzepiła serca. Sławę sztuki polskiej rozniosła za oceany. We własnej chwale szukała chwały ojczyzny” (fragment z epitafium nagrobnego), nadal jest jeszcze do odkrycia i upowszechnienia. Także o jej życiowych i rodzinnych zawirowaniach – zauważył moderator spotkania.

Helena Modrzejewska uznawana była za jedną z największych interpretatorek utworów Szekspira. Podczas trwającej 50 lat kariery zgrała łącznie 260 ról (w tym 18 szekspirowskich) w sześciu tysiącach przedstawień. Najwybitniejsze to: Ofelia, Julia, Lady Makbet, Maria Stuart, Dama Kameliowa, Adrianne Lecouvreur, Idalia. Była pełną temperamentu gwiazdą swojej epoki. Niewielu jednak wie, że podczas jednej z amerykańskich podróży artystycznych o swojej teatralnej publiczności napisała bez znieczulenia: "głupia, głupia, głupia”.

- Z okazji niedawnych obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości mówiono wyłącznie o jej „ojcach”. Zapomniano o „matce niepodległości”, bo mało kto wie, że to właśnie Modrzejewska i jej amerykańska sława utorowały Ignacemu Paderewskiemu drzwi do Białego Domu – wspomniał Emil Orzechowski.

Rozmowę między aktorami scen Modrzejewskiej sprowokował jednak Paweł Wolak. – Wiecie jaka jest różnica między naszymi teatrami? Taka, że w sytuacji kryzysu o was upomni się cały kraj. Natomiast my, z dala od centrum, musimy trwać mimo to i mimo wszystko – zauważył.  – My natomiast, jako aktorzy Teatru Narodowego, czujemy na sobie brzemię cudzych wyobrażeń i oczekiwań wobec naszej sceny. Jak mamy się w tej napisanej dla nas roli zachować? Być teatrem konserwatywnym, czy progresywnym? – ripostował i pytał Szymon Czacki. - Modrzejewska mogła mówić o służbie społeczeństwu z pozycji gwiazdy, jaką była. A z jakiej ja mam mówić, jako aktor, który z własnej ambicji chciałby zrobić karierę za pieniądze tego społeczeństwa” – dodał.

- Jako aktorzy teatralni wiemy, że czasem się nie podskoczy. Mimo starań i chęci nie staniemy się celem spojrzeń – zauważył Paweł Palcat. – Odmiennie niż w czasach Modrzejewskiej nie stanie się to sprawą teatru. Film, telewizja – tak! One dają taką szansę. Teatr – nie! – dorzucił Paweł Wolak. – Czy jesteśmy w stanie wymienić choć jedną gwiazdę amerykańskiego teatru? - pytała Ewa Galusińska. – Dziś teatr nie ma już takiej siły rażenia, jak w epoce Modrzejewskiej. Nawet Krystyna Janda bez filmu nie byłaby aktorską gwiazdą – zakończył ten wątek refleksji Paweł Palcat.

- Jednak są miejsca, na przykład w rosyjskim Petersburgu, gdzie zazdroszczą nam wolności, jaką mamy jako zespoły grające w teatrze instytucjonalnym -  wrzucił Łukasz Szczepanowski. – Tyle, że nie w każdym teatrze jest zespół, który gra tak, by wspólnie wygrać mecz bez względu na to, komu przypadnie strzelanie bramek – zauważył Paweł Palcat.

Profesor Orzechowski próbował także sprowokować obecne na spotkaniu aktorki cytatami z Modrzejewskiej o roli kobiety i dobrej żony w rodzinie. Bez większego powodzenia. – Nie jestem mężatką – odpowiedziała Anna Paruszyńska. – Ważniejsze, że nie jest mi łatwo odnaleźć się w tej chwili w moim zawodzie. Zwłaszcza, że wszystko wokół stało się szalone i polityczne. Zaangażowane lub nie. A mnie brakuje zwyczajnych wartości: prawdy, szczerości, wrażliwości i swobody wyrażania siebie. Bez politycznego manipulowania mną, jako aktorką.

- Zbudowaliśmy pomnik Helenie Modrzejewskiej, ale czy nie jest tak, że fundament powstał w czasach braku własnego państwa, gdy była taka potrzeba, by sławić sukces Polki? Nawet taki odniesiony poza jego nieistniejącymi granicami? Inna rzecz to fakt, że wielu współczesnych gwiazdorów amerykańskich filmów zaczynało jednak swoje kariery w teatrach. Zresztą wasz Janusz Chabior także. Mimo to uważam, że czas gwiazd teatralnych się skończył. Dzisiejsze, chłodne media (kino, telewizja, Internet) sprawiły, że gorączka opadła – dowodził Maciej Charyton. – Dziś markę polskiego teatru poza granicami budują nasi reżyserzy. To duża zmiana. Nawet Meryl Streep debiutowała w teatrze u Wajdy zanim stała się filmową gwiazdą – dorzucił Paweł Pacat.

Anegdotą na koniec spotkania podzielił się także szef legnickiego teatru Jacek Głomb. – Gdy 20 lat temu zabiegałem u lewicowych władz legnickiego Ratusza o wpisanie do statutu patronatu Heleny Modrzejewskiej, to kręcono nosami, bo nieślubne dzieci, bo rozwódka, bo nie związana z Legnicą i jej historią. Zapytano mnie, czy nie mogłaby to być postać związana z miastem i jej teatrem. Odpowiedziałem, że jest taka postać z niemieckiej historii miasta, bo dyrektorem teatru w okresie największego jego rozwoju był dyrektor Richard Rückert. Spodobało się, bo partnerstwo miast z Wuppertalem. Do chwili, gdy wspomniałem, że ów osobnik nosił w klapie marynarki znaczek NSDAP. – W takim razie niech już będzie ta Modrzejewska – usłyszałem. I jest.

Grzegorz Żurawiński