Drukuj
„Mała Moskwa. Rzecz o radzieckiej Legnicy”. Taki tytuł ma wyjątkowa książka Wojciecha Konduszy, którą premierowo zaprezentowano podczas piątkowego (15 września) promocyjnego wieczoru w teatralnej Caffe Modjeska. Uczestniczący w imprezie reżyser Waldemar Krzystek zapowiedział przystąpienie do realizacji filmu fabularnego pod tym samym tytułem, którego współproducentem będzie legnicki Teatr Modrzejewskiej.

W teatralnej kawiarni zabrakło foteli i krzeseł, zresztą nie byłoby miejsca, by je dostawić. Zainteresowanie książką, którą wydawca – legnickie Wydawnictwo Edytor – kilka godzin wcześniej odebrał z drukarni, było ogromne. Gości witali gospodarze kawiarni uzbrojeni i poprzebierani w radzieckie mundury wojskowe. Z głośników dobiegały melodie i słowa najsłynniejszych pieśni bojowych armii ZSRR w wykonaniu nie mniej znanego na całym świecie Chóru Aleksandrowa. Fragmenty książki interpretowali aktorzy Modrzejewskiej. Data premierowego spotkania z książką nie była przypadkowa. Wypadła w przeddzień kolejnej (13) rocznicy wyjazdu ostatniej grupy żołnierzy z czerwonymi gwiazdami z Legnicy, z miasta, w którym stacjonowali nieprzerwanie od 1945 roku.

- „Mała Moskwa” to bardzo ważna książka dla nas i dla naszego miasta. Bez niej mielibyśmy do czynienia z kolejną białą plamą w historii, tak jakby blisko pół wieku obecności wojsk radzieckich w Legnicy było incydentem bez znaczenia. Naszym obowiązkiem jest oddzielić oceny historyczne i polityczne od tych zwyczajnie ludzkich. Pamiętam, jak w czasie promocji telewizyjnej wersji naszej „Ballady o Zakaczawiu” Andrzej Wajda z zaskoczeniem stwierdził, że dopiero u nas zobaczył na ekranie radzieckiego żołnierza wpisanego w codzienność i powojenną historię Polski. Teatr był pierwszy (radziecka historia Legnicy wpisana jest też w scenariusz „Wschodów i Zachodów Miasta” – przyp. red.) – czas na kolejne zapisy i świadectwa tamtego czasu… mówił podczas promocji książki dyrektor teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb.

- Legnicka „Mała Moskwa” przeminęła. Wszystko zresztą w historii przemija. Jednakże jej obraz w pięknej książce Konduszy może trwać niesłychanie długo. Jej autor bowiem zamienił ją w rzecz wielowymiarową, dramatyczną, chwilami zabawną i farsową, więc – głęboko ludzką. Nie ma tu monotonnej gry ideologicznej między czarnym i białym; jednoznaczności zła i dobra. Są za to ludzie, przygniatająca ich polityka i uwikłanie w nie zawsze jednoznaczne intencje i interesy. Aż nadto, jak na jedną narrację. Będzie ona inspirować historyków i politologów do dalszych badań. Może też zrodzić się z tego niejedna powieść sensacyjna czy film” – napisał uczestniczący w promocji recenzent książki - filozof, poeta i krytyk literacki prof. Jan Kurowicki. – Książka pokazuje też w pigułce cały mechanizm polskiej transformacji ustrojowej – dodał podczas piątkowej imprezy.

„Legnica przez prawie pół wieku odgrywała znaczącą rolę polityczną w europejskiej przestrzeni. Była miastem zaznaczonym na wszystkich mapach sztabowych świata. Interesowały się nią wywiady państw natowskich. W miasto wycelowane były amerykańskie rakiety. Taką rangę nadawał Legnicy fakt stacjonowania w sztabu Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, dowództwa 4 Armii Lotniczej, 19 pułku łączności, 91 samodzielnego batalionu ochrony i zaopatrzenia, 137 batalionu łączności, 245 eskadry śmigłowców, 748 składnicy sprzętu łączności, i w pewnym okresie (1984-1990) także Naczelnego Dowództwa Zachodniego Teatru Działań Strategicznych. Ze względu na koncentrację w mieście struktur dowódczych i najważniejszych ogniw organizacyjnych Grupy, Rosjanie Legnicę zaczęli nazywać „Małą Moskwą” – napisał we wstępie do książki jej autor Wojciech Kondusza.

- Zbieranie materiałów do tej książki było niezwykle trudne i zajęło mi 3 lata. Niestety, w polskich archiwach zachowały się jedynie przypadkowe i szczątkowe materiały. Większość dokumentów najzwyczajniej poszła na przemiał, bo nie było obowiązku ich archiwizacji. Kluczowy problem jest jednak poważniejszy. Wszystkie sprawy dotyczące pobytu wojsk ZSRR w Polsce, a zatem i w Legnicy, były tajne i skrywane do tego stopnia, że strona polska – poza wyjątkami - nie prowadziła żadnych oficjalnych zapisów na ten temat. To zresztą dziwna sprawa, ale mimo upływu tak wielu lat część świadków i uczestników tamtych zdarzeń nadal odmawia rozmów o tych sprawach, inni mówią, ale nadal chcą zachować anonimowość – twierdzi Kondusza.

W trakcie imprezy towarzyszącej promocji książki wrocławski (ale z legnickim rodowodem) reżyser filmowy Waldemar Krzystek poinformował, że w przyszłym roku planuje rozpocząć realizację filmu fabularnego „Mała Moskwa”. Na początku września br. Polski Instytut Sztuki Filmowej postanowił wesprzeć projekt i zdecydował o przyznaniu 1,5 mln zł dotacji do tego filmu.
- Będzie to historia wielkiej, ale nieszczęśliwej miłości Polaka i żony radzieckiego oficera osadzona w realiach Legnicy lat 60-tych. To klimat doskonale mi znany, przecież w tym mieście się wychowywałem, chodziłem do szkoły… zapowiedział Waldemar Krzystek.
Scenariusz filmu jest gotowy od wielu lat (w 2003 roku opublikował go „Dialog”). Nigdy nie było jednak pieniędzy na realizację projektu. - Wesprzemy realizację filmu. Teatr odda do dyspozycji ekipy filmowej swoje warsztaty, technikę, bazę scenograficzną, charakteryzatorów. Jestem także przekonany, że reżyser skorzysta z umiejętności naszych aktorów. Mamy także obietnicę prezydenta Legnicy, że projekt wesprze miasto – informował Jacek Głomb.

Dla Waldemara Krzystka nie będzie to pierwszy filmowy powrót do miasta swojej młodości. Fabuła jego najbardziej znanego filmu „W zawieszeniu” (z Krystyną Jandą i Jerzym Radziwiłowiczem), oparta jest na wydarzeniach z pierwszych powojennych lat Legnicy. Podobnie jest w filmie „Zwolnieni z życia”. Niepowtarzalną atmosferę legnickiej „dzielnicy cudów” reżyser utrwalił w ekranizacji „Ballady o Zakaczawiu” zrealizowanej dla Teatru Telewizji.