Drukuj

Jedną z pierwszych grup młodzieży, która obejrzała najnowszą realizację legnickiego teatru, inspirowaną reporterską książką Anny Bikont „My z Jedwabnego” sztukę Artura Pałygi w reżyserii Pawła Passiniego, byli uczniowie klasy humanistycznej II LO w Legnicy. Poniżej ich opinie spisywane na gorąco na profilu FB grupy nadesłane przez ich opiekuna i historyka Michała Rocznika.


Pomimo tego, że już minęło parę godzin, nadal szukam odpowiedzi na pytania, które pojawiły się u mnie w głowie, po spektaklu, a to chyba nie jest najlepszy znak, ponieważ spektakl nie dał jasnego przekazu. Z drugiej strony może to też być korzyść. Podsumowując całą sztukę doszedłem do wniosku, że nie powinniśmy dzielić się na lepszych i gorszych, a po prostu na równych. Każdy człowiek ma podstawowe prawo do życia, nieważne czy jest Polakiem, Tatarem, Ukraińcem, Żydem, czy jakąkolwiek narodowością. Do tego dochodzi druga rzecz. Fakt, że człowiek człowiekowi może wyrządzić najgorsze piekło na tym łez padole. Skoro już mamy tutaj żyć, to pomagajmy sobie i nie dajmy się zwieść chciwością, ponieważ od niej zginiemy. Najważniejsze to wyciągnąć z tego co było lekcje i próbować nie dopuścić do powtórzenia historii, szczególnie, że ona lubi się powtarzać.

Bardzo silnie wpłynął na emocje i skłonił do refleksji nad stosunkami polsko-żydowskim zarówno w trakcie wojny, jak i po niej. Szczególnie spodobała mi się scenografia, która oddawała charakter spektaklu oraz aktorstwo, które było wspaniałe. Dzięki ukazaniu skrajności w relacji Polaków i Żydów, pokazuje, jak ważny jest wzajemny szacunek i zaznaczanie równości wszystkich kultur.

Po wyjściu szczerze nawet nie miałam siły mówić, tak bardzo to wszystko mną wstrząsnęło, a dokładniej fakt że to mogłoby się powtórzyć i nadal na świecie jest tyle nienawiści, spektakl poruszył wiele aspektów takich jak hipokryzja, ludzka obłuda(scena śpiewania piosenek religijnych podczas bicia Żydówki, czy odmawianie litanii w której chciano morderstwa Żydów a również pada tam "dajcie mi geja")  nienawiść do osób innej narodowości, wyznania, czy orientacji. Boli mnie to że od nowa zaczynamy zataczać wielkie koło znając historię. Najgorsze jest to że przestajemy patrzeć na drugiego człowieka jako człowieka tylko przypinamy mu tysiąc metek tylko po to by pokazać swoja wyższość. Spektakle takie jak ten są nam bardzo potrzebne właśnie po to aby nie tylko znać historię, ale żeby też wiedzieć czego nie robić po raz kolejny. Chociaż powtarzamy to już teraz w Internecie, opowiadając głupie żarty, które niby są niegroźne, ale słyszane przez dzieci, mogą być różnie zrozumiane a w dorosłości mogą stać sie przyczyna drastycznych incydentów. Myślę że ta sztuka jest wspaniałym początkiem dla zmian, które pozwolą na to, by ludzie znowu zaczęli być dla siebie ludźmi.

Spektakl, co nie jest zaskoczeniem i za co uwielbiam nasz teatr, ponownie odebrał mi mowę, wgniótł w fotel i pozostawił z dużą ilością emocji, które trudno wyrazić słowami. Doszłam do tych samych konkluzji co osoby w powyższych komentarzach, więc nie będę powielać treści. Rzeczą jednak, nad którą się zaczęłam zastanawiać, jest kwestia poruszona przez Panią aktorkę (niestety nie znam nazwiska), która przytoczyła sytuację, gdzie powiedziała coś naturalnie, co dopiero po chwili przeanalizowała i uznała za potencjalnie obraźliwe. Kwestia poruszana podczas przedstawienia - czyli pejoratywne znaczenie słowa Żyd, ale i również wielu innych słów i zwrotów używanych na co dzień. Już właśnie w samym języku zakorzeniona i uformowana jest negatywna postawa wobec danych grup, co jest nad wyraz szkodliwe, i myślę, że każdy powinien pomyśleć nad tym, czy swoimi słowami, choćby pozbawionymi złych intencji, nie nakręca spirali nienawiści. To, co mówimy, ma ogromną moc i niesie za sobą skutki, których musimy być świadomi, tym samym odpowiedzialni za swoją mowę, gdyż łatwo można nią wyrządzać krzywdę. Reasumując, bardzo się cieszę, że mieliśmy okazję zobaczyć spektakl, gdyż jestem przekonana, że każdego z nas w pewien sposób poruszył i zmienił. I oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie nawiązała do twórczości JK (Jacka Kaczmarskiego - @KT https://youtu.be/7rPHgnzV7xQ) odnoszącej się do poszukiwania tożsamości przez Żyda.


Zgadzam się z osobami, które już pisały wcześniej. Chciałam dzisiaj zrobić bardzo dużo rzeczy, ale gdy wróciłam po spektaklu do domu, nie miałam siły na nic... Przeraża mnie to jak bardzo niektóre elementy przedstawionego nam dzisiaj w teatrze obrazu są prawdziwe... Nienawiść. Nieczłowiek. Niezgoda. Dlaczego na wszystko odpowiadamy nie. Dlaczego nie potrafimy przyznać się do błędu, do zbrodni, której dopuściliśmy się wszyscy. My również. Jesteśmy Polakami a to jest odpowiedniość zbiorowa. Jeśli nie przeprosimy i nie zaakceptujemy tej zbrodni, tej przeszłości, tego faktu, to nigdy nie nauczymy się nie popełniać tych błędów. Nie wyciągniemy wniosków i nie pójdziemy do przodu. Jedynie będziemy nakręcać spirale nienawiści. I wtedy i teraz.

Szczerze mówiąc mało co przed spektaklem wiedziałem o wydarzeniach z Jedwabna. Pi razy drzwi, że coś się tam kiedyś wydarzyło, więc do teatru szedłem z praktycznie czystą kartą. Po ponad dwóch godzinach siedziałem na krześle jak zbity pies, podczas całej sztuki nieraz mając łzy w oczach. Nie byłem w stanie nawet w głowie stworzyć logicznego zdania, nie mówiąc o trzymającej się kupy wypowiedzi. Na chłodno na szczęście jest łatwiej. Przede wszystkim przeraziła mnie skala tego mordu, 1600 zabitych osób to naprawdę olbrzymia liczba. Co najgorsze dlatego, że ci ludzie wyodrębniali się od reszty, nie byli już traktowani jak ludzie i tak jest z każdą osobą, która odbiega z jakikolwiek sposób od przyjętej ,,normy''. Byłem też przerażony tym, że ten mord był przez oprawców usprawiedliwiany Bogiem. Poczułem wręcz obrzydzenie faktem, że w imię wiary nawet w XX wieku ludzie mordowali zapominając przy tym, że ich bóg to także Żyd. No cóż, niewygodną prawdę łatwiej było pominąć dla spokoju sumienia. Mimo wszystko ten spektakl daleki jest od bycia czarno-białym i to mi się podoba - pokazano, że Żydzi też nie byli bez winy, a każda ze stron coś za uszami miała. Nic nie usprawiedliwia jednak tak haniebnej zbrodni, jak ta w Jedwabnem.

Sztuka zostawiła mnie z wieloma pytaniami, ale też i obawami. Po głębszym namyśle doszedłem do wniosku: ,,Czy dzisiaj naprawdę jest lepiej? Czy żyjemy w społeczeństwie otwartym na ludzi?''. Tu niestety doszedłem do smutnego wniosku, iż jeżeli mentalność ludzi nie zmieni się, Jedwabne może się kiedyś powtórzyć. Nawet jeśli to nie będą Żydzi, a inna mniejszość społeczna czy wyznaniowa. Bardzo często gubimy człowieczeństwo nie tylko w nas samych, ale tez gubimy obraz człowieka w innych ludziach. Zabrzmi to jak kompletnie pusty frazes, ale jeżeli nie będziemy dostrzegać ludzi w ludziach i nie będziemy empatyczni, to znowu zamkniemy błędne koło historii.

Spektakl oprócz pokazania tej tragedii jaka była obecna na oczach mieszkających tam ludzi obrazował również to jak konflikty, sprzeczki  potrafią człowieka złamać, potrafią się na nim odbić do momentu gdy nie osiągną w końcu upragnionego apogeum. Rozwiązaniem na tego typu konflikty nie jest przemoc, nie jest zabijanie siebie nawzajem, zabijanie kogoś kogo znamy, same wyznaczanie sobie granicy która możemy przekroczyć a która nie. To nie jest to, nie jest to dobra droga. Ważna dla mnie była scena gdy Polka ratowała Żyda tym samym skazując sama siebie na śmierć. Pokazuje to, że każdy z nas ma w sobie człowieczeństwo, które można tak łatwo utracić, że każdy z nas stoi przed wyborem poniesienia się negatywnym emocjom, czy raczej wybrania tej lepszej opcji, tej dobrej, by pomagać sobie zawsze bez względu na wszystko. Bardzo podobał mi się moment, gdy dziewczyna na scenie "złączyła swój cień" z postacią w klatce pokazując, że każdy z nas nosi cudze rany, które stają się jednocześnie naszymi, ciąża na nas, mimo, że tego nie doświadczyliśmy, nie odczuliśmy. Najbardziej zdziwił mnie jak i głęboko wstrząsnęły momenty gdy aktor ubrudził się krwią, że osoby występujące, reżyser odważył się pokazać to w takiej drastycznej formie, gdy były akty przemocy, symbolika klatki jako więzienia z którego trudno było się wydostać, momenty gdy Żydówka rozmawiała ze swoim mężem i wiele innych, bo wszystkiego nie da się wymienić. Podsumowując uważam, że każdy z nas powinien pamiętać a nawet musi każdy z nas wybaczyć wszystkie krzywdy jakie były przez wieki kierowane w nasza stronę, powinniśmy i my przeprosić, aby nam wybaczono i starali się żyć w zgodzie, pomagać sobie nawzajem i nie wznosić podziałów, murów lecz je niszczyć, burzyć, by zniknęły na dobre, bo świat bez tego byłby o wiele radośniejszy i piękniejszy. Alicja

Spektakl był poruszając i mocny.... ukazał prawdę, z którą ciężko jest się pogodzić wielu ludziom. Zuzia

Humaniści z II LO w Legnicy