Drukuj

Duet reżyserski Dworak i Wolak przygotował dla gorzowskiej publiczności naprawdę ciekawą opowieść, która nie pozostawia obojętnym i każe się zastanowić nad tym, ile z Kasi i Pawła jest w nas. O sztuce „Sami” Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak (PiK) w reżyserii autorów zrealizowanej w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.


"Jeżeli człowiek nie może sobie dać rady sam ze sobą, to mu takie uciekanie nic nie da". Te słowa wypowiadane na samym początku sztuki przez bohaterkę Bożeny Pomykały-Kukorowskiej stanowią zarówno mocną inaugurację historii "Samych", ale także trafne i bezlitosne podsumowanie perypetii dwójki głównych bohaterów.

"WSI SPOKOJNA, WSI WESOŁA"

Kasia (Marzena Wieczorem) i Paweł (Ernest Nita) wyprowadzają się na wieś. Od tego, zdawałoby się pomyślnego wydarzenia, nasze oczy śledzą ich zmagania. Zmagania ze wsią (jej nudą, oderwaniem od "rzeczywistości", z jej mieszkańcami oraz ich wszędobylskością), zmagania z sobą nawzajem (z oziębłością, poranionymi uczuciami i niespełnionymi oczekiwaniami) oraz zmagania, które prowadzą wewnątrz własnego "ja" (z brakiem wyrozumiałości, z zamknięciem i cichym jękiem przeszłości).

Dwójka głównych bohaterów zostaje przez scenarzystów i reżyserów (Pawła Wolaka i Katarzynę Dworak, dalej: PiK) wpleciona w swoisty patchwork postaci stanowiących zbiorowość, którą można by nazwać "wiejską społecznością". We wsi nie ma tajemnic. Wszystko jest na wierzchu. To co jest skrywane, nieuchronnie musi ujrzeć światło dzienne. Tutaj nawet tajemnicę spowiedzi po kilku "głębszych" można ujawnić. Seksu nie ma, bo intymności nie ma. Zaraz ktoś krzyczy sąsiad, sąsiad! i przychodzi z jakąś sprawą.

Przychodzi Kulawy (Bartosz Bandura), który szuka znajomości w szpitalu. Przychodzą Urzędniczki (Kamila Pietrzak-Polakiewicz, Marta Karmowska), które za być albo nie być, stawiają sobie utrudnianie życia nowo osiadłym. Przychodzi Ksiądz (Artur Nełkowski), który szuka zrozumienia, pocieszenia i towarzystwa. Smutki zapija w wódce. Jak każdy. Na dodatek wiele wie o kobietach, choć w swoim miłosierdziu Bóg zaoszczędził mu praktyki.

CICHY JĘK PRZESZŁOŚCI

Historia zaczyna się sielsko. Towarzyszy jej dużo humoru. Idylla. W trakcie coś się jednak psuje. Ujawnia się jakaś stara, niezabliźniona rana. Kasia i Paweł podejmują próby rozwiązania problemu. Starają się rozmawiać. Szukają remedium. Kiedy ostatni raz powiedziałeś mi, że ładnie dziś wyglądam? - pyta bohaterka Marzeny Wieczorek.

To wszystko, to jednak nieudolne pływanie po powierzchni. Żadne z Mareckich nie chce wchodzić tam, gdzie ciemno, gdzie strasznie, gdzie boli. Nie chcą sobie przypominać, bo to tylko zaszkodzi. Nie zauważają, że nieprzepracowana przeszłość wyrządza więcej szkód będąc tylko głuchym wspomnieniem pewnych wydarzeń niż rzeczywistym przedmiotem dyskusji. Stoją w miejscu i stać będą aż do końca, do końca, w którym pozwalają sobie na chwile zapomnienia. Sytuacja staje się tak krytyczna, że nieistotnym są już inni, nieistotna staje się "wciąż patrząca wieś". Kasia i Paweł wchodzą w głąb. W dwóch monologach dzielą się całym swoim bólem i traumą przeżytej sytuacji. To pozwala żywić nadzieję, że wspólnymi siłami wyjdą kiedyś na prostą.

SAMI

"Sami" to opowieść o zagłuszaniu samego siebie i o skutkach takiego działania. Jest to opowieść o samotności. Paradoksem tej sztuki jest fakt często znany nam z codziennego życia. Obracamy się w gromadach ludzi, żyjemy w związkach, przyjaźniach, a w głębi serca odczuwamy olbrzymią pustkę. Ta tutaj, podyktowana jest traumą, o której opowiadać, przez wzgląd na tych, którzy (jeszcze) nie obejrzeli tego przedstawienia, nie będę. Pewną sugestią w tej sprawie jest oczywiście plakat "Samych", który z założenia jest niezwykle wymowny.

Duet reżyserski Dworak i Wolak przygotował dla gorzowskiej publiczności naprawdę ciekawą opowieść, która nie pozostawia obojętnym i każe się zastanowić nad tym, ile z Kasi i Pawła jest w nas. Po zielonogórskim spektaklu PiK - "Gdy przyjdzie sen - tragedia miłosna", który zostawił mnie w olbrzymim zachwycie i do dziś plasuje się na wysokim miejscu rankingu najlepszych spektakli, jakie udało mi się w życiu obejrzeć, było to moje drugie spotkanie z ich twórczością. Starczy powiedzieć, że kolejne, które zapamiętam.

Słowa uznania należą się również scenografowi (Tomasz Ryszczyński), który w powściągliwy, ale i sugestywny sposób oddał realia "przypatrującej się wsi". Za świetnie wkomponowaną w historię Samych muzykę odpowiada tutaj Dominik Strycharski. Za to na największe pochwały zasługuje oczywiście aktorstwo, które w gorzowskim teatrze, jak zwykle stoi na bardzo wysokim poziomie. Pomiędzy Marzeną Wieczorek i występującym gościnnie aktorem zielonogórskiej sceny - Ernestem Nitą wytworzyła się taka "chemia", wobec której nie można przejść bez zachwytów. Do tego świetny, w roli samotnego księdza alkoholika, Artur Nełkowski, przerysowany (ale z klasą) Bartosz Bandura oraz ciepła i rozśmieszająca do łez Ania Łaniewska.

„Sami” to historia na wskroś współczesna, diagnozująca wiele powszechnych problemów, które stają się udziałem każdego z nas. Niepozbawiona jest ona jednak należytego dystansu i humoru, bez którego ten padół łez stałby się trudnym do wytrzymania miejscem.

Dawniej mnie widziałeś/ Przez dziesiątą ścianę/ Teraz mnie nie widzisz/ Teraz mnie nie widzisz/ Gdy przy tobie stanę...  Elias Canetti.

(Konrad Pruszyński, ""Sami" - reż. Paweł Wolak, Katarzyna Dworak (Teatr im. Juliusza Osterwy Gorzów)", (https://www.kpruszynski.pl, 3.04.2019)