To było bardzo udane spotkanie, które po brzegi wypełniło odnowione wnętrze teatralnej kawiarni. Jego bohaterami byli Julia Wizowska i Grzegorz Szymanik - młodzi autorzy książki „Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce”. Do rąk czytelników trafił świetnie napisany, pasjonujący dokumentalno-literacki reportaż utkany ze wspomnień i emocji, ale przede wszystkim z nowatorskiej perspektywy żołnierzy Armii Radzieckiej przez dziesięciolecia stacjonujących Polsce, w tym także w Legnicy.


Julia Wizowska – urodzona w Kazachstanie i wychowana w duchu szacunku dla sowieckich wojskowych, oraz Grzegorz Szymanik – Polak, wyrosły w pogardzie do armii radzieckiej, w wydanej kilka tygodni temu książcej przybliżają historie bohaterów zza obu stron muru. „Opisują życie w radzieckich bazach wojskowych i pokazują, w jaki sposób koszary „nieproszonej armii” stawały się przez dekady codziennym elementem otaczającego nas krajobrazu. W ten sposób powstała reporterska opowieść o tym, co wrasta w człowieka niezauważone i potrafi być trwalsze niż beton i wieczne imperia” - czytamy w nocie wydawcy. Książkę czyta się jednym tchem, co o tyle ciekawe, że autorzy pisali o sprawach, których w najmniejszej mierze nie mogli doświadczyć. Gdy ostatni żołnierze z czerwonymi gwiazdami, ale już pod flagą Federacji Rosyjskiej, opuszczali we wrześniu 1993 roku Polskę, autorzy mieli odpowiednio 5 i 8 lat.

- Łatwo nie było. Książka powstawała wolno, etapami. Szczególnie trudno stało się po agresji Rosji na Ukrainę. Wśród wielu osób, z którymi chcieliśmy rozmawiać, pojawiła się nieufność co do naszych intencji. Zaczęli odmawiać rozmowy – wspominali autorzy na czwartkowym (7 marca) spotkaniu w Art Cafe Modjeska.

„Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce” to książka, która w serii subiektywnych relacji i wspomnień opisuje życie po życiu radzieckich garnizonów, baz i poligonów, specyficznego państwa w państwie, które rozporządzało nie tylko czołgami, samolotami, śmigłowcami i głowicami atomowymi, ale prowadziło także teatr, szpitale, sklepy, szkoły, kina, piekarnie i wydawało codzienną gazetę drukowaną w Legnicy. Po jednej stronie muru byli tęskniący za domem żołnierze, często niezdyscyplinowani, niedożywieni i prowadzący nielegalne biznesy, po drugiej Polacy zbuntowani wobec agresji radzieckich sąsiadów, ale też skłonni do zyskownego handlu, romansów i przyjaźni ponad podziałami.

Autorzy rozpoczynają od opowieści żołnierzy, którzy „wyzwalali” Polskę, idąc na Berlin, zaś kończą nie tylko historiami związanymi z wycofywaniem się rosyjskich wojsk z Polski, ale poruszają także tematy pamięci o radzieckich żołnierzach w naszym kraju. Niezwykle ciekawym fragmentem książki jest opis stanu wojennego z perspektywy żołnierzy stacjonujących w Polsce lub tuż przy jej granicach. Są też wątki związane z teatrem, Zarówno tym powołanym w Legnicy wojskowym Teatrem Armii Czerwonej, który zakończył działalność i wyprowadził się z legnickiego Rynku dopiero w 1964 roku (w niejasnych do dziś okolicznościach), jak i polskim teatrem, który wprowadził sowieckich współmieszkańców Legnicy na scenę („Ballada o Zakaczawiu”, „Wschody i Zachody Miasta”, „Pomnik Wdzięczności”, „Łemko”).

„W „Długim tańcu za kurtyną” radzieccy żołnierze to bardziej ofiary niż oprawcy - cierpią na luki w zaopatrzeniu, niedojadają, chodzą w starych butach, tęsknią za rodziną, wykonują bezsensowne zadania np. zakopują w lesie amunicję, bo trzeba jakoś ukryć zalegające naboje, których dowódcom nie chciało się wystrzelać na ćwiczeniach. Poprzez historie zwykłych żołnierzy Wizowska i Szymanik pokazują słabość wielkiej armii. Bywa czasem śmieszno, a czasem straszno. Autorzy na szczęście nie popadają przesadnie w tworzenie „bareizmów”, nie skupiają się wyłącznie na anegdotkach, chociaż w niektórych fragmentach reportaż przybiera lekko dowcipnego charakteru. Autorzy starają się pokazać codzienność radzieckich żołnierzy w Polsce” – zauważył w recenzji książki Rafał Hetman. Wielu uczestników legnickiego spotkania ów wieloletni okres wymuszonego sąsiedztwa miało doskonale w pamięci. Nie brakło zatem emocji, nawet sporów.

Autorom nie udało się uniknąć kilku drobnych wpadek, których źródłem były dziennikarskie relacje sprzed lat, po które sięgnęli. Jedna jest zabawna, bo za prawdę wzięli legendę. „W legnickiej studzience ściekowej wykryto kilkadziesiąt litrów toksycznej rtęci i osiem litrów rtęci czerwonej, której kilogram kosztuje na rynku europejskim czterysta dwadzieścia tysięcy dolarów (wykorzystywana jest w przemyśle jądrowym)” – można przeczytać w książce. Rzecz w tym, że tzw. czerwona rtęć nigdy nie istniała, choć na początku lat 90. ub. wieku dużo o niej pisano, a tropiły służby wywiadowcze wielu państw. Ponieważ także o tym pisałem miałem okazję sprezentować autorom zapis swoich dziennikarskich dociekań w tej sprawie.

Gdy we wrześniu 2013 legnicki teatr zorganizował artystyczno-społeczną trzydniówkę „Dwadzieścia lat po” związaną z 20. rocznicą opuszczenia Polski i Legnicy przez wojska rosyjskie, które wkraczały do niemieckiego Liegnitz jako Armia Czerwona, potem przez kilkadziesiąt lat stacjonowały w niej jako Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej, a opuszczały Legnicę jako wojska Federacji Rosyjskiej, Julia Wizowska i Grzegorz Szymanik nie wiedzieli nawet, że podejmą temat. Uciekła im fantastyczna okazja do bezpośrednich rozmów ze świadkami i uczestnikami historii, które opisali kilka lat później. Utracili wyjątkową okazję do opisania wielkich emocji, które towarzyszyły temu wydarzeniu. Tych indywidualnych, jak i zbiorowych.

- Przy okazji wydarzenia „Dwadzieścia lat po”, które zaczęło się konferencją naukową i towarzyszącej jej demonstracji narodowców i kibiców, a kończyło plenerowym koncertem zespołu Leningrad i pokazem grup rekonstrukcyjnych odtwarzających zdobycie niemieckiego miasta przez Armię Czerwoną w 1945 roku, dostaliśmy po głowie zarówno od polskiej prawicy, jak i od rosyjskiej TV Zwiezda. Równo z obu stron. Najwyraźniej o ten ważny fragment historii Legnicy, jak i Polski, będziemy się spierać do końca świata. Ale to nie my nie potrafimy się dogadać z Rosjanami. To politycy obu krajów nie mogą, bo nie chcą się dogadać -  zauważył prowadzący spotkanie z autorami książki szef legnickiego teatru Jacek Głomb.

Grzegorz Żurawiński