Pachnąca drukarską farbą reporterska książka „Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce” dołączyła do rosnącej liczby tytułów poświęconych obecności żołnierzy spod czerwonej gwiazdy w moim kraju. Dla urodzonego legniczanina po 60., który sprawą zajmował się także jako dziennikarz, nie ma w niej rewelacji. Odkrywcza i pasjonująca jest jednak odwrócona perspektywa, z jakiej podjęto temat. Będzie o czym rozmawiać na spotkaniu z autorami, które zaplanowano na 7 marca w teatralnej Caffe Modjeska.


Książkę Julii Wizowskiej i Grzegorza Szymanika przeczytałem jednym tchem w cztery godziny (plus dwie herbaty i pół paczki papierosów). To świetnie napisany, pasjonujący książkowy reportaż ze wspomnień, emocji oraz perspektywy (głównie) żołnierzy Armii Radzieckiej stacjonujących Polsce, w tym w Legnicy, przez blisko pół wieku. To o tyle ciekawe, że autorzy pisali o sprawach, których w najmniejszej mierze nie mogli doświadczyć. Gdy ostatni żołnierze z czerwonymi gwiazdami, ale już pod flagą Federacji Rosyjskiej, opuszczali we wrześniu 1993 roku Polskę autorzy mieli odpowiednio 5 i 8 lat.

Jak czytamy w nocie wydawcy: „Julia Wizowska – urodzona w Kazachstanie i wychowana w duchu szacunku dla sowieckich wojskowych, oraz Grzegorz Szymanik – Polak, wyrosły w pogardzie do armii radzieckiej, przybliżają historie bohaterów zza obu stron muru. Opisują życie w radzieckich bazach wojskowych i pokazują, w jaki sposób koszary „nieproszonej armii” stawały się przez dekady codziennym elementem otaczającego nas krajobrazu. W ten sposób powstała reporterska opowieść o tym, co wrasta w człowieka niezauważone i potrafi być trwalsze niż beton i wieczne imperia”.

W efekcie do naszych rąk trafiła książka, która w serii subiektywnych relacji i wspomnień opisuje życie po życiu radzieckich garnizonów, baz i poligonów, specyficznego państwa w państwie, które rozporządzało nie tylko czołgami, samolotami, śmigłowcami i głowicami atomowymi, ale prowadziło także teatr, szpitale, sklepy, szkoły, kina, piekarnie i wydawało codzienną gazetę drukowaną w Legnicy. Po jednej stronie muru byli tęskniący za domem żołnierze, często niezdyscyplinowani, niedożywieni i prowadzący nielegalne biznesy, po drugiej Polacy zbuntowani wobec agresji radzieckich sąsiadów, ale też skłonni do zyskownego handlu, romansów i przyjaźni ponad podziałami.

Autorzy rozpoczynają od opowieści żołnierzy, którzy „wyzwalali” Polskę, idąc na Berlin, zaś kończą nie tylko historiami związanymi z wycofywaniem się rosyjskich wojsk z Polski, ale poruszają także tematy pamięci o radzieckich żołnierzach w naszym kraju. Niezwykle ciekawym fragmentem książki jest opis stanu wojennego z perspektywy żołnierzy stacjonujących w Polsce oraz tuż przy jej granicach. Są też wątki związane z teatrem, Zarówno z powołanym w Legnicy wojskowym Teatrem Armii Czerwonej, który zakończył działalność i wyprowadził się z legnickiego Rynku dopiero w 1964 roku (w niejasnych do dziś okolicznościach), jak i z polskim teatrem, który nie tylko podejmował na scenie i w happeningach temat obecności radzieckich żołnierzy w mieście, ale był także we wrześniu 2013 roku organizatorem głośnego cyklu wydarzeń „Dwadzieścia lat po”, w 20.rocznicę opuszczenia Polski i Legnicy przez czerwonoarmistów.

„W „Długim tańcu za kurtyną” radzieccy żołnierze to bardziej ofiary niż oprawcy - cierpią na luki w zaopatrzeniu, niedojadają, chodzą w starych butach, tęsknią za rodziną, wykonują bezsensowne zadania np. zakopują w lesie amunicję, bo trzeba jakoś ukryć zalegające naboje, których dowódcom nie chciało się wystrzelać na ćwiczeniach. Poprzez historie zwykłych żołnierzy Wizowska i Szymanik pokazują słabość wielkiej armii. Bywa czasem śmieszno, a czasem straszno. Autorzy na szczęście nie popadają przesadnie w tworzenie „bareizmów”, nie skupiają się wyłącznie na anegdotkach, chociaż w niektórych fragmentach reportaż przybiera lekko dowcipnego charakteru. Autorzy starają się pokazać codzienność radzieckich żołnierzy w Polsce” – zauważył w recenzji książki Rafał Hetman. Podzielam tę opinię.

Autorom nie udało się uniknąć kilku wpadek. Jedna jest zabawna, bowiem za prawdę uznali mit. „W legnickiej studzience ściekowej wykryto kilkadziesiąt litrów toksycznej rtęci i osiem litrów rtęci czerwonej, której kilogram kosztuje na rynku europejskim czterysta dwadzieścia tysięcy dolarów (wykorzystywana jest w przemyśle jądrowym)” – piszą autorzy (strona 207 książki). Rzecz w tym, że tzw. czerwona rtęć nigdy nie istniała, choć na początku lat 90. ub. wieku dużo o niej pisano, a tropiły służby wywiadowcze wielu państw. Ale o tym opowiem autorom podczas spotkania w Legnicy, które zaplanowano na czwartek 7 marca w teatralnej Caffe Modjeska. Poprowadzi je szef legnickiej sceny Jacek Głomb. Początek o 18.00. Podczas spotkania będzie można kupić książkę Julii Wizowskiej i Grzegorza Szymanika w obniżonej cenie 32 zł.

Grzegorz Żurawiński