Nazwa hotelu, w którym toczy się akcja najnowszej produkcji legnickiego teatru sztuki Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Marcina Libera „Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności” inspirowanej filmem Andrzeja Wajdy i powieścią Jerzego Andrzejewskiego sprawiła wiele kłopotów. I to wszystkim – od realizatorów, po recenzentów. Drobna rzecz, a sporo zamieszania.


Zacznijmy od początku. W powieści Jerzego Andrzejewskiego „Popiół i diament” (pod tym tytułem ukazała się w 1948 roku) znacząca część akcji dzieje się we wnętrzach hotelu „Monopol” w fikcyjnym powiatowym mieście Ostrowiec. Tam poznajemy większość bohaterów powieści. W tym partyjnego sekretarza PPR Stefana Szczukę, żołnierza AK i warszawskiego powstańca Maćka Chełmickiego, a także jego miłość od pierwszego wejrzenia, barmankę w hotelowej restauracji Krystynę Rozbicką.

W zrealizowanym w 1958 roku filmie Andrzeja Wajdy pod tym samym tytułem ponownie bohaterowie spędzą większość czasu w „Monopolu”. To tam rozegrana zostanie słynna scena z płonącymi kieliszkami (Maciek - Zbigniew Cybulski, Andrzej - Adam Pawlikowski, Krystyna - Ewa Krzyżewska), „Czerwone maki pod Monte Cassino” śpiewać będzie Hanka Lewicka (aktorce Grażynie Staniszewskiej, która pamiętamy głównie jako Danusię Jurandównę z filmowych „Krzyżaków”, głosu użyczyła Sława Przybylska), rozegrana zostanie symboliczna scena bankietu zakończonego widmowo-pijackim polonezem. Co ciekawe, część zdjęć do tej filmowej produkcji kręcono we wnętrzach prawdziwego, secesyjnego hotelu „Monopol” we Wrocławiu przy ul. Świdnickiej, naprzeciwko budynku Opery (jednak większość w atelier wrocławskiej Wytwórni Filmowej, gdzie zbudowano konstrukcję filmowego hotelu).

„Monopol” Andrzejewskiego i Wajdy w scenariuszu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk stał się jednak „Metropolem”. Podczas jednej z wrześniowych prób do legnickiego przedstawienia, zaciekawiony tą zmianą nazwy, zapytałem Marcina Libera, czy nie jest to pomyłka. Reżyser wydawał się zaskoczony. Nie był pewny odpowiedzi. Przypadek sprawił, że obok przechodził Paweł Wolak, było nie było, obsadzony w roli dyrektor hotelu. – „Metropol”, czy „Monopol” ? – zapytał reżyser. – No, chyba „Monopol” – usłyszeliśmy od Dyrektora Słomki. Taka też nazwa pojawiła się w wypowiedzi Marcina Libera zapowiadającej spektakl w portalu e-teatr.pl. Nie był to jednak koniec zamieszania z nazwą hotelu w legnickim „Popiele i diamencie – zagadce nieśmiertelności”. Oto dowody w porządku chronologicznym:

  • Bohaterowie naszego spektaklu spędzą noc w hotelu „Monopol” (Marcin Liber w wypowiedzi dla Grzegorza Żurawińskiego, e-teatr.pl, 27.09)
  • Na użytek spektaklu wymontujemy fotele z widowni i zamienimy tę przestrzeń na wnętrze knajpy hotelu „Monopol”, gdzie w trakcie jednej nocy toczyć się będzie akcja spektaklu (Jacek Głomb w rozmowie z Barbarą Marcinik, PR Trójka, 4.11)
  • Widownia, z której zostały usunięte fotele, zamieniła się w salą bankietową hotelu „Metropol” (Piotr Kanikowski, 24legnica.pl, 8.11)
  • Na potrzeby spektaklu przebudowano widownię. Usunięto z niej wszystkie fotele, a ustawiono stoliki, tak jak w hotelu Metropol, w którym dzieje się akcja sztuki (Andrzej Lampart, TVP Wrocław, 9.11)
  • Małgorzata Sikorska-Miszczuk i Marcin Liber postanowili wrócić do hotelu „Monopol” (stanie się nim widownia Teatru Modrzejewskiej) i przyjrzeć się Polsce na nowo (Rafał Zieliński, Gazeta Wyborcza Wrocław, 10.11)
  • Autorzy postanowili wrócić do hotelu „Monopol” (stanie się nim widownia Teatru Modrzejewskiej) i przyjrzeć się Polsce na nowo, korzystając z doświadczeń Andrzejewskiego i Wajdy (Tomasz Domagała, Polskie Radio 24, 11.11)
  • Polska, symbolizowana przez wykreowane w spektaklu wnętrze restauracji hotelu „Metropol” (podobną funkcję pełniła bronowicka chata w „Weselu”), to cmentarz (Grzegorz Żurawiński, @KT, 13.11)
  • Salę bankietową hotelu Monopol odwiedzamy owego 8 maja 1945, w dzień podpisania kapitulacji przez faszystowskie Niemcy (Magda Piekarska, Gazeta Wyborcza Wrocław, 15.11)
  • Widzowie, z biletami w ręku, odprowadzani byli przez personel teatru na widownię, widownię, która przemieniona została w hotel "Metropol", a dokładnie w salę bankietową tego hotelu (Grzegorz Ćwiertniewicz, e-teatr.pl, 15.11)
  • O Polsce, przeklętej jak Hotel Metropol, gdzie żywi podają sobie ręce nad trumnami (Piotr Kanikowski, 24legnica.pl, 16.11)
  • Widzowie i bohaterowie siedzą przy stolikach w sali bankietowej hotelu Monopol, można pić oranżadę (Aneta Kyzioł, Polityka, 21.11)
  • Szczególnie uprzywilejowana jest publiczność parteru, który zmienia się w salę bankietową Hotelu Metropol (Kamila Łapicka, zteatru.pl, 21.11)
  • Jakież było zaskoczenie widzów, gdy po wejściu na Scenę Gadzickiego zastali rozmontowane fotele i przestrzeń sali balowej powieściowego hotelu Metropol (Karol Bijata, e-teatr.pl, 22.11)
  • Całą naszą historię tworzy kalejdoskop osobowości obecnych w hotelu Metropol, który jest miejscem akcji (Marcin Liber w rozmowie z Magdą Piekarską, Teatralny.pl, 23.11)

I w ten sposób ta banalna historia zatoczyła koło. Byłaby nie warta uwagi, gdyby nie drobiazg. Nazwa spektaklowego hotelu pojawia się we wszystkich zapowiedziach, relacjach i recenzjach sztuki. Zamieszanie z jej brzmieniem nie powinno jednak dziwić w kraju, w którym herbowe gdańskie Złote Lwy (do roku 1993 Złote Lwy Gdańskie) to główna nagroda Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Grzegorz Żurawiński