Drukuj

W legnickiej inscenizacji szekspirowskiej tragedii jej twórcy Jacek Głomb i Krzysztof Kopka, przy wydatnej pomocy scenografki Małgorzaty Bulandy, fundują nam – niczym Wergiliusz Dantemu –podróż all inclusive wprost do piekła.  Wznowiony po latach „Hamlet, książę Danii” to widowiskowa wycieczka w zaświaty polityki i szaleńczo bezwzględnej walki o władzę, której nieodmiennie towarzyszą: podstęp, intryga, kłamstwo, zdrada, zbrodnia i stos trupów.  Bez happy endu i nadziei.


Wszystko jest prawie jak u Szekspira. Jak jednak wiadomo, prawie robi różnicę. O tym jednak później. Świadomy artystyczny wybór sprawił, że gnijący dwór Elsynoru zlokalizowano w zdegradowanej przestrzeni scenicznej przy – a to już nazewniczy paradoks - Nowym Świecie. Zanim jednak publiczność zasiądzie na krzesełkach wśród ruin, by stać się świadkiem ociekającej krwią tragedii księcia Danii, witać ją będą w prologu – wśród ogni, dymów i jęków – odrażający, brudni i źli lokatorzy tego diabelskiego przedsionka. Pierwszego kręgu piekła, w którym widzowie smażyć się będą przez kolejne dwie godziny.

Wraz z tytułowym bohaterem trafimy w zdegenerowany i tarzający się w rozpuście świat, w którym wszyscy intrygują i szpiegują, a trucizna i maska są ważniejsze od rycerskiej zbroi i miecza. Honor i zasady są w nim nieobecne, gdyż byłyby jedynie przeszkodą w drodze do celu. „Słowa, słowa, słowa…” tylko zwodzą i uwodzą, gdy rozterka „być, albo nie być” zamienia się w prostackie bić, albo nie bić. Po trupach do celu podąża Hamlet (Albert Pyśk), by w udawanym szaleństwie zabić z zemsty za zamordowanie ojca, ale też z powodu upokorzenia związanego z odebraniem korony. Śmiertelne spiski w obawie przed odwetem, ale też przed gniewem ludu z ujawnienia mrocznej tajemnicy objęcia tronu, a przy tym wątpliwego moralnie poślubienia wdowy po zgładzonym bracie i władcy, zawiązuje król Klaudiusz (Robert Gulaczyk). Zło dotyka wszystkich w grzesznym świecie, w którym „resztki pieczeni ze stypy podano gościom weselnym”.

Niegodziwość obecna jest niemal w każdej z kluczowych postaci. Hamlet dążąc do zemsty na stryju brutalnie odrzuci czystą miłość Ofelii (Małgorzata Patryn) stając się mimowolnym sprawcą jej obłędu i samobójstwa, a w konsekwencji także sprawcą śmierci w pojedynku jej brata Laertesa (Mateusz Krzyk). W napadzie szału książę przypadkowo uśmierci także ojca tego rodzeństwa, kanclerza dworu Poloniusza (Paweł Wolak), który – podobnie jak królowa Gertruda (Anita Poddębniak) – gotowy jest na każdą intrygę, byle utrzymać się u władzy i zachować wynikające z niej splendory, wygody i uciechy. Dworzanie Rozenkranc i Gildenstern (Bogdan Grzeszczak i Grzegorz Wojdon) to zwykłe żule i krętacze, gotowi sprzedać się każdemu za flaszkę wina. Obrzydliwym w swojej dwulicowości typem niespodziewanie okaże się także zaufany powiernik Hamleta Horacjo (Rafał Cieluch) dyskretnie rozgrywający własną partię. Jako jedyny z tej paczki przeżyje i zbierze owoce swojego politycznego sprytu i nikczemności.

W legnickiej inscenizacji niewiele jest miejsca na przysłowiowe hamletyzowanie, na inteligenckie wątpliwości, rozterki, rozważania skutków działań, bądź zaniechań. To Szekspir epoki komiksu i wideoklipu, szybkiego montażu scen i dynamicznej akcji. Obraz jest tu ważniejszy od tekstu. Za sprawą wyjątkowo licznej, bo 26-osobowej grupy wykonawców (aktorów, statystów i muzyków tria Kormorany) jesteśmy świadkami rozbuchanego na wiele planów widowiska w efektownej oprawie scenograficznej - pełnego ognia, dymów, dynamicznych pojedynków na miecze, z których sypią się iskry, aktorskiej kaskaderki na granicy ryzyka, granej na żywo pełnej niepokoju muzyki, tanecznych korowodów i efektownych scen zbiorowych, w tym elementów teatru w teatrze. Dzieje się, aż dech zapiera.

Mroczny świat Szekspira w legnickiej inscenizacji wręcz tonie w ciemnościach rozświetlanych jedynie piekielnym ogniem. Wracający z wyprawy na Polskę dzielny Fortybras się w niej nie pojawi. Na stosie trupów duńska korona trafi na głowę postaci z dworskiego cienia, cynicznego i wyrachowanego zdrajcy Horacja. Ciemny lud to kupi, padnie przed nowym władcą na kolana. Jednak w obietnicę królestwa, które ma odtąd żyć w pokoju nie da się już uwierzyć. Nadzieja zgasła. Także nadzieja na prawdę o wydarzeniach w Elsynorze, którą umierający Hamlet złoży w ręce wiarołomnego przyjaciela i powiernika. Ten napisze własną historię. Ocalałym z pogromu pozostanie wygasić świece. To koniec.

Grzegorz Żurawiński