Drukuj

Trzecia edycja „Teatroteki” przynosi kolejnych dziesięć filmowych realizacji nowych tekstów dramatycznych. Układają się one w osobliwy przegląd współczesnych bohaterów, którzy na różne sposoby usiłują stawić czoło rodzimej rzeczywistości. Rzadko wychodzą z tej konfrontacji zwycięsko. Pisze Szymon Kazimierczak. Także o „Dzielnych chłopcach” Magdy Drab i „Porwać się na życie” Roberta Urbańskiego.


Premiery "Teatroteki" na dobre już wpisały się w kalendarz kolejnych sezonów teatralnych. Filmowe realizacje najnowszych tekstów polskich dramatopisarzy tworzone przez reżyserów młodego pokolenia zaczęła cztery lata temu produkować Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, zaś artystyczną opiekę nad projektem objął Maciej Wojtyszko - sam uznany reżyser, ale i autor sztuk teatralnych. Dziś "Teatroteka" ma pod swoim szyldem już trzydzieści pięć (często prapremierowych) spektakli oraz trzy coroczne festiwale, stanowiące zarazem przegląd i konkurs nowych produkcji.

Nie statystyczne osiągnięcie jest tu jednak najważniejsze: od początku zwracano bowiem uwagę, że sukces tego projektu polega przede wszystkim na konsekwencji w utrzymywaniu wysokiej jakości artystycznej, co w przypadku wystawień nowych tekstów na scenach nie zawsze jest normą. Dzięki "Teatrotece" "powstał kanon realizacji polskiej dramaturgii ostatniej dekady" - zauważyła już rok temu Kalina Zalewska (K. Zalewska, Ucieczka od realizmu, "Teatr" nr 4/2017).

Swoistym znakiem rozpoznawczym "Teatroteki" jest także produkcyjny rozmach: począwszy od obsad, gromadzących czołówkę polskich aktorów, przez wyrazistą pracę operatorów, montażystów i scenografów, kończąc na działaniach promocyjnych, takich jak wspomniany już, organizowany przez Instytut Teatralny, trzydniowy festiwal "Teatroteka Fest", pokazy we wrocławskim Kinie Nowe Horyzonty czy wydania spektakli na DVD. Część realizacji z zeszłych sezonów była pokazywana w Telewizji Polskiej, podobno w toku jest też sprawa emisji tegorocznych - byłoby istotnie dużym zyskiem, gdyby do tego doszło.

Organizatorzy "Teatroteki" tworzą rokrocznie cieplarniane warunki dla wyeksponowania i promocji nowych tekstów dramatycznych. Choć ten projekt stanowi z pewnością wyzwanie dla młodych reżyserów filmowych, którzy dostają niecodzienne zadanie przeniesienia na ekran scenariuszy oryginalnie pisanych dla teatru, to bez wątpienia korzystają na nim przede wszystkim autorzy. Zarówno ci, którzy mają już swoje stałe miejsce w repertuarach polskich teatrów, jak i ci, których twórczości publiczność jeszcze nie miała szansy przyswoić.

(…)

Na zupełnie innych falach nadają z kolei bohaterowie "Dzielnych chłopców", spektaklu zrealizowanego według sztuki Magdaleny Drab. Owi "chłopcy" to kibole, których środowisko dramatopisarka zobrazowała z nieoczywistej perspektywy, chcąc zapewne uciec od stereotypowego wizerunku tej marginalizowanej społecznie grupy. Sensu ich swoistego stadnego etosu szuka nie na stadionach czy na peryferiach podczas brutalnych "ustawek", ale zaglądając za drzwi domów swoich bohaterów, przyglądając się ich relacjom z rodziną i najbliższymi. Co wypada ciekawie i bezpretensjonalnie, zwłaszcza dzięki mocnym rolom Dobromira Dymeckiego, Tomasza Schuchardta, Piotra Ligienzy czy drugoplanowej postaci Katarzyny Gniewkowskiej, która przejmująco gra przykutą do kanapy i telewizora matkę jednego z bohaterów.

Najbardziej osobnym przedstawieniem tegorocznej "Teatroteki" pozostaje jednak komedia "Porwać się na życie" Rafała (Roberta - @KT) Urbańskiego w reżyserii Michała Szcześniaka to brawurowa historia życiowego nieudacznika: portiera, który postanawia wziąć swój los we własne ręce, choć robi to w sposób zupełnie szalony. Dopuszcza się bowiem porwania swojej koleżanki z pracy, w której kochał się od dawna, a która od lat wiedzie nudne, choć dostatnie życie u boku swojego męża - zblazowanego pracownika korporacji. Tadek (Andrzej Mastalerz) podaje Karolinie (Agata Kulesza) środki nasenne i wywozi za miasto do pustego domku swojej ciotki w Płocku. W pościg za zaginioną ruszają jej mąż i przyjaciółka, zaś twórcy nienachalnie stawiają nam pytanie o ocenę gestu głównego bohatera. Heroizm to czy lekkomyślna brawura? Romantyczny czyn niedoszłego poety czy straceńcza próba ucieczki od samotności?

"Porwać się na życie" stoi nie tylko stylową oprawą wizualną, która raz przypomina klasyczne kino drogi, innym razem dramat kryminalny, czy w końcu nawet farsę. To także aktorski popis. O ile vis comica Andrzeja Mastalerza nie jest może specjalną niespodzianką - aktor wyspecjalizował się przez lata w graniu podobnych, zdziwaczałych outsiderów o romantycznych duszach - to z zaskoczeniem ogląda się rolę Agaty Kuleszy, która pokazała w "Porwać się na życie" prawdziwy komediowy talent. Zaskakuje zresztą cały spektakl: lekkością w przedstawieniu podszytych niespełnieniem tęsknot bohaterów, ale i poczuciem humoru, którego w innych przedstawieniach bardzo brakowało.

(…)

Całość jest TUTAJ! 

(Szymon Kazimierczak,  „Taki mamy klimat”, Miesięcznik Teatr, nr 4/2018)