Drukuj

Nie za spektakle tegoroczny Kamyk Puzyny trafił do Legnicy. To nagroda dla zespołu za ten teatr. Robiony właśnie tam, w tej Legnicy, w takim, a nie w innym czasie – pisze Piotr Olkusz na blogu, który jest formą osobistych wypowiedzi członków zespołu redakcyjnego miesięcznika Dialog.


Można by strawestować jedną z najsłynniejszych maksym La Rochefoucaulda o miłości – „Z Teatrem w Legnicy jest jak z duchami, wielu o nim mówi, ale mało kto go widział”. Spektakle znamy, jeżdżą po festiwalach, niektóre nagrano dla telewizji. Tyle tylko, że spektakle mówią o legnickim teatrze jeszcze niewiele. I nie za spektakle tegoroczny Kamyk Puzyny trafił do Legnicy. To nagroda dla zespołu za ten teatr. Robiony właśnie tam, w tej Legnicy, w takim, a nie w innym czasie.

Znamy legnicki Teatr Modrzejewskiej, jako teatr lokalnych historii, lecz już jedna wizyta w tym mieście wystarczy by trochę lepiej zrozumieć, że związek sceny z miejscem jedynie częściowo zbudowano za pomocą przedstawień. Nawet najbardziej artystyczny spektakl, jeśli jest tylko wydarzeniem wieczoru, to mimo wszystko jest wciąż produktem – może być przywieziony i zrobiony na zamówienie.

Lokalność Legnicy to trwały związek ludzi i miejsca. To aktorzy, którzy mieszkają w Legnicy i włączają się w jej życie nie tylko wieczornymi występami, to kawiarnia, która jest miejscem spotkań do późnego wieczora, niezależnie czy akurat grano spektakl, czy nie, to ludzie, którzy pracują w tym teatrze i są najlepszymi znawcami miasta, z którym związali swoje życie. W czasach presji mobilności i fetyszyzmu projektów związanie z jednym miejscem, w dodatku dalekim od Warszawy, ma wielką wartość.

Róbmy więc teatr, a nie tylko spektakle.

Do Legnicy zaś podróżujmy jak najczęściej. Zwłaszcza że już niedługo, 9-10 czerwca, będzie można w jeden weekend usiąść na widowni kilka razy, by zobaczyć ostatnie spektakle zrobione przez zespół, który zmienił i zmienia nasze myślenie o lokalności i globalności.

(Piotr Olkusz, „Ta lokalność”, http://dialog-pismo.pl/blog, 25.04.2018)