Drukuj

Rytuał, ofiara, miłość, pożądanie. To tematy, które ciasno obudowują temat wiary w spektaklu duetu PiK, ale jest to wiara destrukcyjna, na wzór paranoi ukazanej przez Arthura Millera w „Czarownicach z Salem”. Refren wypowiadany w finale spektaklu wyraźnie przywodzi na myśl ten dramat: "Watahy siła / zawsze jest i była / jeden wilk nic nie znaczy". Kamila Łapicka recenzuje „Wierną watahę” wystawianą w Legnicy.


Paweł Wolak i Katarzyna Dworak - autorzy tekstu i inscenizacji "Wiernej watahy" - wszystkie wydarzenia umieszczają wewnątrz wspólnoty, która tak się składa, jest jedną wielką rodziną. Bracia, siostry, ich współmałżonkowie i dzieci wspierają się nawzajem, zdradzają się we własnym gronie, spośród swego kręgu wybierają kozły ofiarne. Intrygująco jest ten mechanizm przedstawiony. Główną ofiarą jest ofiara religijna - Joanna ma pójść do zakonu i stać się wielką siostrą, od dzieciństwa jest chowana w tym przeświadczeniu. Niestety Joanna jest zwyczajnym dzieckiem, które woli pójść na łąkę, niż spędzać dnie na klęczkach. Jej poświęcenie jest raczej wyrazem miłości do ziemskiego, niż boskiego Ojca.

Przez cały spektakl towarzyszy widzom Opowiadacz - komentator, przewodnik, guślarz. Dla innych bohaterów jest przeźroczysty, a nawet jeśli go widzą, nie wchodzą z nim w interakcje. Bardzo mi się podoba ta postać, trochę rubaszna, trochę krzykliwa, umorusana, w podartych szatach. Przywodzi na myśl wiejskiego szamana, zaklinacza, który snuł przed wiekami opowieści przy ognisku. Gra tę rolę Paweł Wolak, pewnie dlatego tak "wygodnie" się w niej czuje, bardzo wyraźnie to widać na scenie.

Generalnie jest to przedstawienie bardzo mocne aktorsko. Adrianna Jendroszek grającą Joannę ma w sobie dziewczęcy blask, który za chwilę zgaśnie za murami klasztoru. Świetnie pokazała ludzką stronę swojej postaci, strach przed cierpieniem i pasję życia. Jej aspiracje do świętości także mają w sobie żarliwość i ducha ascezy. Pierwiastek ludzki przeważa jednak nad boskim. To bardzo dobrze. Dzięki temu jej dramat odczuwamy jako własny. Talent Jendroszek ma szansę się rozwijać w otoczeniu bardzo mocnych osobowości aktorskich: Grzegorza Wojdona (Tata), Katarzyny Dworak (Matka) i Magdy Drab (Sabina). Magda Drab to w ogóle osobne zjawisko. Młodziutka dziewczyna, która jest świetną aktorką i już utytułowaną dramatopisarką. Na scenie w Legnicy miała w sobie jednocześnie eteryczność i energię Ziemi, jakąś pierwotną siłę, która o wiele lepiej musi być wyczuwalna dla mężczyzn, niż dla kobiet, choć mnie także udało się ją dostrzec.

Oryginalny dramat, zespołowy spektakl, śpiew na głosy, unifikacja strojów (brawo dla debiutującej w teatrze Natalii Rejszel!). Na scenie drewno, żelazo, woda. Prostota i jednocześnie najwyższy diapazon emocji. "Wierna wataha" to moim zdaniem jedna z najciekawszych premier polskiej dramaturgii współczesnej w tym sezonie. Nie darmo Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy otrzymał 13 kwietnia 2018 "Kamyk Puzyny" od redakcji "Dialogu". To nieustająco bardzo ciekawa "chropowata" scena, od roku 1994 kierowana przez Jacka Głomba. W rozmowie zamieszczonej w "Dialogu" nr 1/2018 Głomb wypowiedział zdania, które coraz trudniej usłyszeć, bo teatralne drużyny od dawna nie mają "podstawowej jedenastki" i coraz więcej obserwujemy transferów (do stolicy i nie tylko):

Nie mam poczucia że to jest teatr Jacka Głomba i nie znoszę, gdy ktoś tak mówi. Ale oczywiście mam świadomość, że w tym teatrze jest też mnóstwo moich emocji, że jakoś go pieczętuję. I to nie jest tak, że teraz, gdy już mamy pewną pozycję, gdy jesteśmy - mówiąc ironicznie - sławni, to jest prościej. Nie. Jest jeszcze trudniej. Strasznie trudno trzymać kurs w tym naszym dziwnym świecie, gdzie jednego dnia ogłasza się kogoś polskim Castorfem, a drugiego o nim całkowicie zapomina. A my trwamy. Znosimy wyzwiska, że niby to jesteśmy dziewiętnastowieczni, bo modna jest zupełnie inna estetyka. Trwamy, opowiadamy swoje i pilnowanie, żeby się przynajmniej nie powtarzać, wymaga od nas coraz więcej wysiłku. Trudno się nie powtarzać po dwudziestu trzech latach, ale staramy się wciąż chronić nasze wspólne zaciekawienie światem. Cieszę się, że wielu odnalazło tu kawałek własnego świata.

(Kamila Łapicka, „Wataha kontra człowiek”, http://zteatru.pl/blog/, 19.04.2018)