Drukuj
Legnicka scena im. Heleny Modrzejewskiej świętowała niedawno 30-lecie istnietnia polskiego teatru w tym mieście. Były gratulacje i awizo z gazowni dla... Heleny Modrzejewskiej. Dziś bardzo trudno wyobrazić sobie historię polskiego teatru bez takich spektakli jak "Ballada o Zakaczawiu" czy "Made in Poland" – pisze Magdalena Talik.

Ale wystarczy cofnąć się do początku lat siedemdziesiątych, aby zobaczyć, że legnicki teatr rodził się w prawdziwym bólach. Kiedy w nieodległym Wrocławiu sensację wzbudzały dokonania Henryka Tomaszewskiego, do Legnicy polscy aktorzy przyjeżdżali tylko na gościnne występy. W mieście nie było stałego zespołu, co się powoli zmieniało.

Ale dopiero w 1977 roku zainaugurowano pierwszy sezon polskiego Teatru Dramatycznego w Legnicy. Wiadomo, że premiera "Lata w Nohant" Jarosława Iwaszkiewicza (sztuki o pobycie Fryderyka Chopina w letniej posiadłości George Sand) była udana, choć mało brakowało, a doszłoby do skandalu politycznego. Czterech radzieckich generałów po przedstawieniu ledwo zdążyła zabrać płaszcze z szatni, kiedy dokładnie w to miejsce spadł fragment sufitu. Inna sprawa, że żołnierze bratniej armii tuż po wojnie dokładnie ogołocili budynek teatru ze wszystkich elementów, które można było wymontować i wynieść (łącznie z kurtyną), więc być może mury się mściły.

Nowo powstała scena w latach osiemdziesiątych działała dość sprawnie. Kiedy dyrektorem był Józef Jasielski, wystawiano sporo klasyki. Niektórzy legniczanie do dziś pamiętają premierę "Pokojówek" Jeana Geneta, które teraz znalazły się nawet w rankingu najlepszych przedstawień legnickiej sceny. Ale teatr nie zyskał tak potrzebnej popularności. Bywało, że widownia świeciła pustką, bo bilety wykupywały np. zakłady pracy i wojsko, a ludziom nie chciało się przyjść - opowiada Mariola Hotiuk, szefowa działu promocji Teatru. Trzeba było na nowo zachęcić ludzi, by przyszli obejrzeć nasze przedstawienia - dodaje.

Patrząc na ostatnie sukcesy (tylko za "Made in Poland" teatr zebrał kilkanaście nagród) trudno uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno ówczesny Teatr Dramatyczny przeżywał chude lata. Sytuacja zaczęła się normować dopiero w latach dziewięćdziesiątych, m.in. dlatego, że w Legnicy pojawili się młodzi. Mieli pomysł na teatr, który nie będzie skostniałą instytucją z wyłożonymi pluszem fotelami.

Jednym z nich był Jacek Głomb. Najpierw został dyrektorem artystycznym, ale go zwolniono. W 1994 roku wrócił już jako dyrektor naczelny i artystyczny. Z jego postacią wiąże się bodaj najważniejszy z okresów działalności legnickiego teatru. Postanowił przekonać do teatru, zainteresować, zaintrygować. Wyprowadził aktorów w plener, wprowadził do spektakli muzykę na żywo, skupił się na robieniu teatru społecznego, będącego blisko rzeczywistości. Związał teatr i treść sztuk z miejscem - Legnicą - czego ukoronowaniem było zorganizowanie w tym roku festiwalu Miasto. Wszystkie spektakle pokazywane były w miejscach niegdyś dla Legnicy kluczowych, dziś zapomnianych, nierzadko zdewastowanych.

Chęć pokazania historii miasta zaowocowała po raz pierwszy w 2000 roku rewelacyjną "Balladą o Zakaczawiu", której akcja toczyła się w osławionej dzielnicy miasta, a głównym bohaterem był słynny Gienek Cygan (w sztuce Benek), autentyczna postać z półświatka. Spektakl pokazywany w nieczynnym kinie "Kolejarz" stał się początkiem doskonałej passy legnickiej sceny przemianowanej z Teatru Dramatycznego na Teatr im. Heleny Modrzejewskiej. Potem były jeszcze "Wschody i zachody miasta" o niemieckiej przeszłości Legnicy i wreszcie "Made in Poland" o teraźniejszości - młodym blokersie z osiedla Piekary, który szuka sensu życia.

Najnowsza premiera Modrzejewskiej, czyli "Lustracja" także odnosi się do rzeczywistości, bo spektakl w reżyserii Krzysztofa Kopki jest komentarzem autorskim do wydarzenia społeczno-politycznego, jakim było opublikowanie tzw. listy Wildsteina.

Legnicka scena obchodziła jubileusz (1 i 2 grudnia), jak na teatr przystało, teatralnie. Wyjątkowo można zwiedzić miejsca na ogół niedostępne - scenę, oprzyrządowanie, zobaczyć scenografię ze spektakli. Niektórym zakręciła się łezka w oku na widok motoru czy skrzynki z butelkami po wódce z "Ballady o Zakaczawiu", albo kołkowca, na którym siedział Don Kichot (dziś to logo teatru).

Inni śmiali się z awiza wystawionego na nazwisko...Helena Modrzejewska przez gazownię. To nie pomyłka. Kwit rzeczywiście przekazano do teatru, a Jacek Głomb natychmiast kazał go powiększyć i umieścić na wystawie. - Żartowaliśmy, że skoro już widnieje na nim nazwisko patronki, może zapłaciłaby za nas rachunki - śmieje się Mariola Hotiuk.

Wystawę "Teatr 30" można zwiedzać do końca lutego przyszłego roku. "Lustrację" obejrzymy 7, 8 i 9 grudnia o 19.00, wyjątkowo nie w którymś z obiektów na mieście, ale na Dużej Scenie. Jubileusz zobowiązuje.   

(Magdalena Talik , „Jubileusz teatru z Legnicy”, Kulturaonline.pl, 7.12.2007)