Drukuj

- Zaskoczył mnie bardzo wysoki poziom trzech zaprezentowanych spektakli, świadomość ich twórców w operowaniu tym konkretnym sposobem opowiadania i igranie z kiczowatością medium teatru jako planu filmowego - o ekranizacjach dramatów prezentowanych w pierwszym dniu Teatroteka Fest pisze Kinga Kurysia z Nowej Siły Krytycznej. Poniżej fragment o sfilmowanej wersji dramatu "Dzielni chłopcy" legniczanki Magdaleny Drab wyreżyserowanej przez Szymona Waćkowskiego.


Kim są dzielni chłopcy? To zawzięci fani piłkarskiego Naszego Klubu Sportowego, który jest najważniejszy w ich życiu. Organizuje codzienność, daje tożsamość i siłę społecznych relacji. Cel jest prosty: być przeciwko tym, którzy nie są za nami. Reguły gry są równie klarowne - czarne albo białe - poza tym siła, duma, przynależność, zaufanie, męskie wychowanie i ideały. Tekst Magdaleny Drab "Dzielni chłopcy" jest trochę "łazikowski", próbuje zbadać różne odcienie kibolskiego i kibicowskiego świata piłki nożnej i zadaje pytanie, czy dzielnym chłopcom na pewno chodzi o sport. Autorka w ciekawy sposób wpuszcza "łazik" w konkretne środowisko i bada jego odcienie, faktury, pokazuje ujęcia z różnych stron - dzięki temu jej sposób narracji swobodnie przemieszcza się po obserwowanym terenie.

"Stadion is now a soccer temple and I love you all be proud and be happy" - mówi zgrzytającą angielszczyzną Piękna Pani z Telewizji (cudowna Katarzyna Zawadzka). Najpierw oczyściła krzesełko na trybunie klejącą rolką do ubrań, potem poprawiła kokardę na szyi i spódnicę, wyfryzowała włosy i pomalowała usta. Może relacjonować piłkarskie święto i z wdziękiem sztywnej stewardessy, z powłóczystą klasistowską frazą la Krystyna Czubówna, przedstawiać "nieokiełznanych" i zagrażających układowi społecznemu zagorzałych kibiców. Opisuje ich z offu, podczas gdy oni na ekranie uosabiają wyobrażenie na ich temat - rozszalali i zwierzęcy skaczą na trybunie z szalikami, wymachują czym mogą. A co, jeśli w rzeczywistości krzesełka, na których wyładowywana jest frustracja, i szerzej cały stadion i kontekst sportowy są jedyną przestrzenią, w której tacy jak "oni" mogą wyciągnąć samych siebie ze społecznego niebytu? Czyimi oczami chcemy ich widzieć?

Władek Michalak (Piotr Ligienza), który "nie wierzy w boga, ale wierzy w zielone barwy NKS-u" od roku jest niewidomy, ale teraz za pomocą kamery sam sobie przyprawia oczy. Bo może. Rejestruje wszystko, co się dookoła dzieje. Dobromir Dymecki (Krzyś), Tomasz Schuchardt (Olaf) i Paulina Gałązka (Izaura) pomagają mu ustawiać kamerę i upewniają, że trzyma ją w odpowiednim kierunku. Nieumiejętne kadry stanową istotną część narracji. W przeciwieństwie do jednoczącej plastikowej aury "piłkarskiego święta", przypominającego piknik rodzinny, pokazują sytuację od środka, są "łazikiem", który towarzyszy bohaterom przy łataniu dziur w sektorówce, ustalaniu akcji czy przepływie społecznego niezadowolenia po pałowaniu i używaniu armatek wodnych przez policjantów. Krzyś rzuca do kamery pogardliwe: "gwałty, podpalenia", "bijemy ludzi jak popadnie" i nabija się z narracji przyjemniackiego policjanta (Michał Czernecki), który z rozrzewnieniem wspomina, że za dzieciaka też był kibicem i jadł na stadionie prażony słonecznik z papierowej tytki.

Jest też druga strona medalu - reżyser Szymon Waćkowski zadaje obrazami pytanie: co zamiast? Beznadzieja domu Krzysia i Radka (Mateusz Więcławek),w którym Matka Bezradna (Katarzyna Gniewkowska), sparaliżowana i uzależniona od przełączania kanałów, nie chce wyjść do okna czy na balkon, bo jest przekonana, że tam nic nie widać. Żona Olafa, Żanetka (Oriana Soika), z każdym telefonem kolegów męża, którzy wyrywają go z marazmu małżeńskiego oglądania telewizji i uciszania synka Zibiego (na cześć Bońka), grozi mu rozwodem. Ona zawsze grozi, on zawsze wychodzi.

Dobrze, ale jak już przyliżemy krzyczącym panom kibolom i paniom kibolkom te ich rozmierzwione i łyse głowy, to co będziemy mieli im do zaoferowania? "Ta historia pokazuje, że napisy na murach należy traktować poważnie. Wszystko jest względne. NKS jest bezwzględny" - rzuca na koniec zmieszana Piękna Pani z Telewizji. Nie ma już śladów po jej przyklejonym uśmiechu, wszystko jest bardziej skomplikowane, niż przyjmuje to plazmowy ekran w HD w aurze kapitalistycznego święta konsumpcji. Poirytowana szamocze się z kokardą na szyi, szczelnie zaciska palce z czerwonokrwistymi paznokciami na mikrofonie i zaczyna na nowo opowieść.

(Kinga Kurysia,  "Po co chłopcom tożsamość", Nowa Siła Krytyczna, e-teatr.pl, 9.02.2018)