Za nami kolejne z wydarzeń jubileuszu 40-lecia. Lech Raczak, Krzysztof Kopka, Robert Urbański i Paweł Wolak byli gośćmi sobotniego (25 listopada) spotkania w Caffe Modjeska, które promowało wydany z okazji jubileuszu drugi tom antologii dramatów napisanych dla legnickiego teatru. To autorzy czterech z sześciu tekstów, które się w niej znalazły.


Drugi tom "Dramatów Modrzejewskiej" zawiera sześć kolejnych tekstów dramatycznych, dla których legnicka scena była miejscem premiery. Są to: "Łemko" Roberta Urbańskiego, "Czas terroru" Lecha Raczaka (na motywach „Róży” Stefana Żeromskiego), "Pierwsza komunia" Pawła Kamzy, "III Furie" Sylwii Chutnik, Magdy Fertacz i Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, "Orkiestra" Krzysztofa Kopki oraz "Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł" Katarzyny Dworak-Wolak i Pawła Wolaka. Wszystko to dramaty znane, dyskutowane, nagradzane, będące podstawą głośnych przedstawień.

Tom otwiera obszerny, analityczny wstęp Jolanty Kowalskiej, teatrolożki, recenzentki, dziennikarki telewizyjnej współpracującej m.in. z miesięcznikiem Teatr, autorki książki "Spacer po barykadach", czyli przewodnika po najciekawszych teatralnych szlakach ostatnich lat wiodących do Wrocławia, Wałbrzycha, Legnicy i Jeleniej Góry.

“Utwory dramatyczne z natury rzeczy są czymś ułomnym. Ich zapis tekstowy jest przecież zaledwie cieniem, zdjęciem rentgenowskim kośćca, który docieleśnić się może dopiero na scenie. Ów grzech pierworodny niekompletności bywa jeszcze bardziej dojmujący w wypadku dramatów pisanych na zamówienie teatru. Są to nierzadko teksty ulotne, nasycone lokalnymi kontekstami, wpisane w okoliczności, które poza miejscem realizacji mogą pozostać nieczytelne. W przypadku “dramatów Modrzejewskiej” to ryzyko ulega kumulacji. Przecież wystawił je teatr, którego sceną jest miasto. Trudno oddzielić jego opowieści od klimatów zapachów I powikłanej historii miejsc, w których grywa” – pisze autorka, zadając po chwili pytania kluczowe dla sensowności tej wydawniczej inicjatywy. “ Czy lektura  “dramatów Modrzejewskiej” ma sens? Czy mogą istnieć samoistnie, poza swoim teatralnym matecznikiem? Co mają do powiedzenia czytelnikowi, który nie doświadczył legnickiego genius loci?”.

Tropem tych wątpliwości podążyła prowadząca spotkanie z autorami dramatów zawartych w antologii Katarzyna Knychalska, legnicka dramatopisarka, redaktor naczelna kwartalnika teatralnego "Nietak!t" i portalu Teatralny.pl. Czy teksty z “Dramatów Modrzejewskiej” mają szansę na drugie życie?

Robert Urbański: - Mam nadzieję, że mają szansę być nie tylko dokumentacją dzieła ich autorów i teatru. Zwłaszcza, że świat wokół nas się zmienia i nadaje nowe konteksty opublikowanym dramatom.

Czy dramaty pisane dla konkretnej sceny tworzone są dla Legnicy, dla Jacka Głomba i jego teatru, dla konkretnych aktorów? – dopytywała prowadząca.

Lech Raczak: - Nie wiem, czy to takie ważne. Coraz rzadziej dramat traktowany jest jako literatura i nie jest to zjawisko ani legnickie, ani polskie, ale światowe. Nawet nie wiem, czy chciałbym, aby ktoś inny i gdzie indziej robił to, co sam w Legnicy zrobiłem. Może jest i tak, że „autorem nie jest ten, który sztukę napisał, ale ten, który ją obsadził” - jak mówił wieloletni szef Teatru Telewizji Jerzy Koenig.

Paweł Wolak, Robert Urbański, jak i Lech Raczak zgodzili się, że teksty zawarte w wydanej właśnie antologii dowodzą różnorodności podejmowanej w nich tematyki. Mogłyby zatem stać się tworzywem dla wielu scen i różnych reżyserów. Przeszkodą jest stereotyp, przyklejona im gęba, że są wyłącznie legnickie. Podobnie jak mitem jest, że legnicki teatr realizuje swoje sztuki według jednej konwencji, według założeń, które znalazły się w opublikowanym kilka lat temu „Manifeście kontrrewolucyjnym” – na co zwrócił uwagę uczestniczący w spotkaniu szef legnickiej sceny Jacek Głomb, jeden z czworga autorów tego artystycznego manifestu (wraz z Katarzyną Knychalską, Krzysztofem Kopką i Robertem Urbańskim).

- Nasz manifest był raczej upomnieniem się o prawo do teatru, jaki robiliśmy. W żadnej mierze nie był zespołem dogmatów – zauważył Robert Urbański. – Teatr ma święte prawo mówić różnymi językami. I właśnie to od wielu lat robimy – dodał Jacek Głomb. - Jako przedstawiciel starej awangardy mogę to tylko potwierdzić. Grając w różnych miejscach, już tylko z tego powodu, ciągle w Legnicy eksperymentowaliśmy z formą – potwierdził Lech Raczak.

Spotkanie było też okazją do wspomnień kontrowersji, lęków i anegdot związanych z legnickimi realizacjami, jakie pozostały w pamięci jego uczestników.

Grzegorz Żurawiński