Drukuj

Jazzujące połączenie etnofolku, afrobeatu i reggae oraz wokal senegalskiego artysty Mamadou Dioufa złożyły się w niedzielny wieczór 12 listopada na półtoragodzinny barwny koncert na legnickiej scenie teatralnej. W jego końcówce blisko stuosobowa publiczność klaskała, śpiewała, a nawet tańczyła. Najodważniejsi pod sceną, reszta między fotelami.


Na Scenie Gadzickiego muzyczny projekt Mamadou & Sama Yoon zaprezentowała liczniejsza niż zwykle, bo ośmioosobowa grupa artystów formacji, która przed trzema laty powstała z inicjatywy senegalskiego wokalisty Mamadou Dioufa oraz saksofonisty Grzegorza Rytki. Koncert zatytułowany "Bo my, Polacy" w wyjątkowo nieortodoksyjny sposób, bo głównie w całkowicie egzotycznym i obcym publiczności afrykańskim języku wolof, finalizował legnickie obchody tegorocznego Święta Niepodległości.

Dzięki prowadzonej po polsku konferansjerce, którą senegalski artysta opatrzył swoje piosenki, szybko można było się zorientować, że zaprezentowany program był bardzo spójną, w dużej mierze autobiograficzną opowieścią o miłości, tęsknocie, trudach podróży w poszukiwaniu swojego miejsca na świecie i lepszego życia, o poszukiwaniu wiedzy, ale też o tym, co czasami boli przybysza z Afryki na warszawskiej ulicy ("Nie zaczepiaj mnie"). Taki dobór tematów muzycznych refleksji pozwalał zrozumieć człon Sama Yoon (w języku wolof „moja droga”, „mój wybór”) dołączony do nazwy zespołu.

Podczas niedzielnego koncertu przenieśliśmy się także w świat afrykańskich wierzeń pełnych duchów i czarów, by chwilę póżniej kołysać się w rytmach reggae w senegalsko-polskiej interpretacji muzycznej. Nie zabrakło też bardzo osobistego hołdu, który artysta złożył kobietom, dzieki którym - jak zauważył - "ten świat jeszcze istnieje".

Jedyny utwór wieczoru wykonany po polsku, który dał zresztą tytuł całemu koncertowi, był opowieścią o tych, którzy osiedlili się w naszym kraju z powtarzaną jak mantra frazą "będziesz gościem". Bo jak śpiewał Mamadou Diouf, który na tę okazję założył na szyję biało-czerwony szalik z godłem i napisem Polska, "na Śląsku, na Kujawach, na Mazurach i Mazowszu, będziesz gościem...". Rasistowskie incydenty, które także są częścią jego doświadczenia, senegalski artysta skomentował dykretnie francuskim przysłowiem, z którego wynika, że "najwięcej hałasu robią puste beczki" (to najpewniej francuska i nieco skrócona wersja znanego powiedzenia greckiego pisarza i filozofa Plutarcha, który mówił o głupcach i pustych naczyniach).

Publiczność reagowała jak na koncercie jazzowym nagradzając oklaskami solowe partie muzyczne. Podczas wywołanego bisu wstała z miejsc, by oklaskami, śpiewem i tańcem podziękować artystom za ich występ na legnickiej scenie teatralnej.

Grzegorz Żurawiński