W legnickim teatrze trwają próby do adaptacji „Biesów” Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Jacka Głomba. Podwójna premiera spektaklu (23 i 24 listopada) na Scenie Gadzickiego będzie najważniejszym akcentem artystycznym podwójnego jubileuszu teatru: 40-lecia polskiej sceny dramatycznej w Legnicy i 175-lecia budynku, który jest jego siedzibą.


Od lat 70. ubiegłego wieku „Biesy” ciągle fascynują twórców polskiego teatru. W efekcie już ponad 20 razy adaptowano tę powieść na scenę lub czerpano z niej motywy dla teatralnych realizacji. Po powieść Dostojewskiego sięgali także w swoich francuskich filmach polscy reżyserzy: Andrzej Żuławski, który znalazł w niej inspirację dla filmu "Kobieta publiczna" (1984), oraz Andrzej Wajda, który “Biesy” (1988) zrealizował w polsko-francuskiej obsadzie (m.in. Isabelle Huppert, Omar Sharif, Jerzy Radziwiłowicz, Zbigniew Zamachowski, Tadeusz Łomnicki).

Legnicki teatr po raz pierwszy sięga po Dostojewskiego, choć kilkanaście miesięcy temu przymiarki do realizacji „Braci Karamazow” poczynił Lech Raczak, który ostatecznie postawił jednak na „Makbeta” wystawionego w lutym br. Legniccy twórcy: Robert Urbański (adaptacja i scenariusz) oraz Jacek Głomb (reżyseria), którzy od lat współpracują w tym duecie (w 2015 roku za realizację sztuki „Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody” wg Adolfa Nowaczyńskiego zdobyli dla Teatru Modrzejewskiej II Nagrodę Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa", będącą jednocześnie Nagrodą Specjalną im. Stanisława Hebanowskiego za najciekawsze odkrycie repertuarowe) postawili na „Biesy” w nowym tłumaczeniu (2010) Adama Pomorskiego, trzykrotnego laureata nagrody „Literatury na Świecie”.

Osadzona w realiach prowincjonalnego miasta realistyczna powieść psychologiczna Fiodora Dostojewskiego prezentuje dziewiętnastowieczne postawy i poglądy rosyjskich rewolucjonistów. Jej fabuła koncentruje się wokół historii spisku i zabójstwa, dosyć wiernie prezentując sposób funkcjonowania założonej w 1869 r. w Moskwie przez Siergieja Nieczajewa terrorystycznej organizacji “Zemsta Ludu”. Pisarz korzystał bowiem zarówno z ówczesnych relacji prasowych, jak i akt sądowych procesu wytoczonego autorowi słynnego “Katechizmu rewolucjonisty”.

“Biesy” (słowo jest słowiańską personifikacją złego ducha, demona zła, diabła) to jednak nie tylko brutalnie szczera opowieść o politykach i myśli społecznej dziewiętnastowiecznej Rosji, ale przede wszystkim ponadczasowe ostrzeżenie przed złem zaklętym w manipulujących jednostkami awanturniczych i bezwzględnych nosicielach idei powszechnego szczęścia dla wszystkich. Jednocześnie to niemal prorocza zapowiedź totalitarnych koszmarów XX wieku.

- Z polifonicznej powieści Dostojewskiego wybraliśmy wątek spisku zawiązywanego przez Piotra Wierchowieńskiego (pierwowzorem była tu historyczna postać Nieczajewa), który doprowadza do śmierci jednego z członków organizacji tylko po to, by przelana krew ją umocniła. Jak zwykle interesuje nas prowincja i jej relacje z centrum. Oto bowiem przyjeżdża z metropolii człowiek i wciąga naiwnych prowincjuszy w spisek, którego konsekwencje spadną właśnie na nich. Drugi motyw, który nas pociąga w tej opowieści, to mechanizm plotki, która zabija świat. A także rzeczywistość, w której wszyscy wzajemnie się podsłuchują. Akcję naszych „Biesów” zawiesimy poza czasem. Nie chcemy robić spektaklu w kostiumie, rekwizytach i obyczajach dziewiętnastowiecznej Rosji – objaśnia założenia legnickiej realizacji reżyser Jacek Głomb. – To tekst mocno polityczny. Napisany jakby specjalnie dla mnie, zgodnie z moim temperamentem i społecznymi zainteresowaniami – dodaje.

Nie jest wykluczone, że w ostatecznej, scenicznej wersji legnickich „Biesów” znajdzie się dopisany Dostojewskiemu fragment z 26. punktowego „Katechizmu rewolucjonisty” Nieczajewa, który postrzegał tylko jeden ważny cel działań dla „ludzi straconych”, za jakich uważał prawdziwych rewolucjonistów: „Zjednoczyć ten świat w jedną niezwyciężoną, wszechniszczącą siłę – oto cała nasza organizacja, konspiracja, zadanie”.

W przygotowywanym na teatralny jubileusz spektaklu, ze scenografią Małgorzaty Bulandy, muzyką Bartosza Straburzyńskiego i ruchem scenicznym Witolda Jurewicza, na scenie zobaczymy cały aktorski zespół legnickiego teatru (poza Magdą Biegańską przebywającą na urlopie macierzyńskim), a także gościnnie Grzegorza Wojdona oraz wychowanka legnickiego Klubu Gońca Teatralnego (dziś w offowym wrocławskim teatrze Układ Formalny) Macieja Rabskiego. – To duża szansa dla aktorów, bo niemal w każdej postaci bohaterów „Biesów” tkwi coś szatańskiego, dając okazje na pełnokrwiste role – zauważa Jacek Głomb.

Grzegorz Żurawiński