- Władza kupuje artystów – pieniędzmi, bezpieczeństwem finansowym, dzieli środowisko - mówił podczas poniedziałkowej (12 czerwca), dwugodzinnej debaty "Teatr. Stan krytyczny", która odbyła się we wrocławskim Capitolu, dyrektor legnickiego Teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb. Jej uczestnicy szukali m.in. wyjścia z patowej sytuacji, w której znalazł się Teatr Polski we Wrocławiu.
 
W Polsce trwa świadomy, metodyczny demontaż kolejnych teatrów, absurdalne zmiany dyrektorów, niszczenie zespołów, zmiany polityki i estetyki repertuarowej, wykorzystywanie teatru jako narzędzia politycznej władzy i urzędniczej wszechmocy. Ta sytuacja wymaga natychmiastowego zaangażowania całego środowiska – taka diagnoza była punktem wyjścia dla panelowej dyskusji zorganizowanej z inicjatywy Publiczności Teatru Polskiego we Wrocławiu oraz Stowarzyszenie Widzów Teatrów Publicznych. Jej uczestnikami byli: Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego Capitol, Dariusz Kosiński, zastępca dyrektora do spraw programowych Instytutu Teatralnego, Krzysztof Mieszkowski, były dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego, Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy i Leszek Koczanowicz, filozof, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
 
– Będzie jeszcze gorzej, bo to, z czym mamy do czynienia teraz, to tylko preludium do bardziej zdecydowanych działań – państwo zmierza w kierunku rządów autorytarnych. W ministerstwie trwają tajne prace nad ustawą o instytucjach artystycznych – kierunek jest taki, żeby mieć coraz większy wpływ na teatry, także przez pieniądze. Władza kupuje artystów – pieniędzmi, bezpieczeństwem finansowym, dzieli środowisko - mówił podczas tego spotkania Jacek Głomb.
 
Odnosząc się bezpośrednio do sytuacji paraliżu, w jakim znalazł się Teatr Polski we Wrocławiu i zwracając się do przedstawicieli jego zorganizowanej w proteście publiczności. szef legnickiej sceny dodał: - Wyście już wygrali: zarząd województwa odwołał dyrektora Morawskiego. To było zwycięstwo: rzadko nacisk społeczny powoduje zmianę kursu władzy. Tyle że teraz polityka wkroczyła wprost do teatru – to nie jest już kwestia sztuki, ale sporu politycznego dwóch ośrodków władzy. I uwierzcie mi państwo: żaden z nich nie odpuści. Dlatego wy też nie powinniście odpuszczać.
 
Podczas spotkania powróciła propozycja radykalnego rozwiązania konfliktu wokół wrocławskiego Teatru Polskiego, który zaowocował m.in.: dyrektorską dwuwładzą, ostrym konfliktem między zespołem artystycznym i technicznym, zwolnieniami i ucieczką znacznej części aktorów, z których część występuje tworząc Teatr Polski w Podziemiu, buntem i organizowaniem się publiczności w sprzeciwie wobec urządniczych decyzji, sporem pomiędzy marszałkiem województwa i ministrem kultury, brakiem premier i odwoływaniem kolejnych spektakli. Pomysł ten, który wynika z patowej sytuacji pogrążającej teatr, polega na prawnej likwidacji największej dolnośląskiej sceny i powołaniu w jej miejsce nowej instytucji - Novego Teatru Polskiego we Wrocławiu.
 
Jacek Głomb nazwał tę propozycję ucieczką do przodu, wyprzedzającą rozstrzygnięcie sporu między marszałkiem a wojewodą przed sądem administracyjnym, na które trzeba będzie poczekać nawet kilka lat. – Trzeba jednak liczyć się z tym, że minister kultury wycofa się z finansowania teatru w takiej sytuacji – przestrzegał dyrektor legnickiego teatru.
 
Mimo rozesłanych zaproszeń w poniedziałkowej debacie nie wzięli udziału przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, wojewody dolnośląskiego, wrocławskiego urzędu miejskiego. Obecna była jedynie Wanda Gołębiowska, dyrektorka departamentu spraw społecznych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego, oraz rzecznik prasowy Teatru Polskiego, powołany przez dyrektora Morawskiego, Marek Perzyński.
 
Grzegorz Żurawiński; źródło: relacja Magdy Piekarskiej dla Gazety Wyborczej Wrocław