Dziennikarz i reporter Radia TOK FM Dionisios Sturis, potomek uchodźców z pogrążonej pod koniec lat 40. ub. wieku wojną domową Grecji, w środę 17 maja będzie gościem teatralnej Caffe Modjeska. Okazją do spotkania będzie jego najnowsza reporterska książka, której tytuł wyjaśnia wszystko: „Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji". Początek o godz. 18.00.


Spotkanie z autorem i jego wydaną kilka tygodni temu książką, które poprowadzi Jacek Głomb, będzie dokumentalnym suplementem do artystycznej wizji zapomnianego eksodusu z ogarniętej wojną Grecji, jaką teatralna publiczność mogła oglądać w ubiegłym roku w polsko-macedońskiej „Przerwanej odysei” Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba, w wyjątkowym spektaklu, w którym na scenie występowali wspólnie aktorzy z Legnicy i Skopje.

W książce „Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji” (jej fragmenty przeczyta podczas spotkania legnicki aktor Robert Gulaczyk) Dionisios Sturis, podąża śladami swojej rodziny i innych rodaków, których przyjęły polskie władze pod koniec lat czterdziestych XX wieku. Tworzy portret ludzi oderwanych od swojej ziemi i swojej kultury, świadomych, że powrót do ojczyzny – przynajmniej przez jakiś czas – będzie dla nich niemożliwy, próbujących odnaleźć się w nowym miejscu. Książka to także portret Polaków gotowych – mimo własnych problemów politycznych i ekonomicznych – wesprzeć tych, którzy znaleźli się w trudniejszej sytuacji.

Dionisios Sturis: - Mieszkam w Polsce prawie od zawsze. Moja mama była Polką, ale cała rodzina mojego ojca to Grecy, którzy kilkadziesiąt lat temu żyli w małej wiosce, na północ od Salonik. Kiedy po II wojnie światowej w Grecji wybuchła wojna domowa, część moich krewnych została w nią wciągnięta. Moi wujkowie, bracia mojej babci, brali udział w walkach po stronie partyzantki komunistycznej. To ciągnęło za sobą konsekwencje, które dotykały nie tylko ich samych. Narażona była cała rodzina. Dla przykładu: żołnierze armii rządowej, czyli strony przeciwnej, tak pobili moją ciężarną babcię, że prawie poroniła. Oberwała za to, że nie chciała zdradzić, gdzie przebywają jej bracia. Żeby uniknąć powtórki takiej sytuacji, cała wioska zdecydowała się na ucieczkę za granicę. Pokonali na piechotę kawał drogi, aż dostali się na teren Jugosławii, która sprzyjała wtedy greckim komunistom. W tym marszu przez góry szli moi bliscy - babcia i dziadek, razem ze swoimi rodzicami i dzieckiem - moim ojcem, wówczas niemowlęciem. Dwoje starszych dzieci - córkę Kiriaki i syna Joanisa, moją ciocię i wujka - babcia wcześniej wysłała do Polski.

Koniec podróży. Pociąg staje na stacji w Lądku-Zdroju, przy imponującym, poniemieckim budynku dworca z czerwonej cegły. Jest ciepłe popołudnie późnym latem 1948 roku. Rozsuwają się drzwi bydlęcych wagonów. Z wnętrza bucha kwaśny odór. Znana mieszanka: rzygowiny i mocz. Dorośli by nie wytrzymali zamknięcia przez kilka dni i nocy, a co dopiero dzieci. Zwłaszcza dzieci wojny: w łachmanach, wygłodniałe, kaszlące, ze strupami na głowach, ze skołtunionymi włosami, ropiejącymi oczami, spocone, brudne, coraz bardziej przestraszone, często niepamiętające własnego nazwiska, oznakowane za to numerem porządkowym na plakietce dyndającej u szyi. Najmłodsze mają trzy lata, najstarsze – lat czternaście. Jedne mówią i myślą po grecku, inne po macedońsku. Przyjechało ich ponad tysiąc pod opieką zaledwie kilkudziesięciu dorosłych (fragment książki).

- Co ciekawe, kiedy zacząłem czytać i szukać materiałów do książki, okazało się, że w Polsce nic o tym ciekawym historycznym epizodzie nie wiemy. Nie ma filmów, nie ma książek, reportaży. Kilka prac naukowych, strzępy wspomnień. Każdy zna jakiegoś Greka, każdy zna Eleni czy Milo Kurtisa, ale prawie nikt nie wie, skąd oni wzięli się w Polsce, jaka jest ich historia. Całkiem o nich zapomnieliśmy. Odbudowanie tej utraconej pamięci było dla mnie ważnym motywem. Kiedyś potrafiliśmy pomagać, choć sami byliśmy w ciężkiej sytuacji. A dziś, choć jesteśmy zamożni i nowocześni, powtarzamy, że nie mamy pieniędzy, że ta pomoc nikomu się nie należy - mówił Dionisios Sturis w wywiadzie, którego udzielił Małgorzacie Gołocie z Gazety Wyborczej.

Dionisios Sturis (1983). Dziennikarz i reporter Radia TOK FM. Stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Fundacji Rządu Greckiego. Jego pierwszą, wydaną w 2013 r. książkę "Grecja. Gorzkie pomarańcze" nominowano do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego w kategorii reportaż literacki. W 2015 r. wydał swoją drugą książkę "Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania". 29 marca 2017 r. ukazała się jego najnowsza publikacja "Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji".

Wojna domowa w Grecji - konflikt trwający w latach 1944-1945 (pierwsza faza) i 1946-1949 (druga faza). O władzę w Grecji walczyły wtedy - wspomagane militarnie i logistycznie przez Wielką Brytanię i USA - wspierające monarchię rządowe siły zbrojne i komunistyczne Demokratyczne Wojsko Grecji - DSE. Komunistów, którzy domagali się m.in. wyjścia wojsk brytyjskich z Grecji, popierali lewicowi macedońscy partyzanci z Frontu Wyzwolenia. Po ostatecznym zwycięstwie sił rządowych trwały prześladowania administracyjne osób związanych z lewicą. Dochodziło do zabójstw, a także zbrodni sądowych.

Grzegorz Żurawiński