Drukuj

Grupa zbuntowanych aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu oraz aktor legnickiego Teatru Modrzejewskiej kończy próby do spektaklu Krzysztofa Szekalskiego „Fuck... Sceny buntu” w reżyserii Marcina Libera. Premiera na nowohuckiej scenie Teatru Łaźnia Nowa w sobotę 25 marca.


Dlaczego protestujemy? Czy protest jest dziś możliwy? Czy nasz bunt może coś zmienić? Czy chcielibyśmy żyć w świecie bez buntowników? To pytania, które sobie i publiczności chcą postawić twórcy przedstawienia. Nie zaskakuje zatem udział w tej realizacji wrocławskich aktorów (Anna Ilczuk, Katarzyna Strączek, Marta Zięba, Andrzej Kłak, Michał Opaliński) naznaczonych własnymi doświadczeniami protestu przeciwko polityczno-urzędniczej i narzuconej siłą nominacji dyrektora Teatru Polskiego.

Udział w tym artystycznym przedsięwzięciu legnickiego aktora Rafała Cielucha także jest nieprzypadkowy. To właśnie on, jako MC Apollo, był - wystylizowanym na greckiego boga - rewelacyjnym narratorem-didżejem w punkowo zbuntowanych legnickich „III Furiach”, które w 2011 roku na legnickiej scenie wyreżyserował właśnie Marcin Liber. Wielokrotnie nagradzany spektakl, bolesny jak „operacja na otwartym i krwawiącym sercu”, był wielkim sukcesem, podróżował po Polsce i świecie. Reżyserowi przyniósł „Laur Konrada”, najważniejszą nagrodę reżyserską w kraju przyznawaną przez jurorów Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach, podczas którego TVP Kultura na żywo transmitowała legnicki dramat na swojej antenie.

Dla autora scenariusza i dramaturga spektaklu „Fuck... Sceny buntu” Krzysztofa Szekalskiego tytułowy motyw sztuki nie jest obcy. Wie o tym także legnicka publiczność, która dwukrotnie mogła oglądać jego monodram „Samospalenie” wykonywany przez Przemysława Bluszcza (to kolejny legnicki trop w tej opowieści). Przypomniał on dramatyczną postać Ryszarda Siwca, który w samotnym proteście przeciwko wojskowej inwazji na Czechosłowację dokonał samospalenia na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia podczas państwowych uroczystości dożynkowych w 1968 roku. Co stawia kolejne z ważnych pytań o sens i szanse powodzenia buntu.

Bywa jednak, że bunt przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Nieprzypadkowo, zauważalną nawet w tytule przygotowywanego do premiery spektaklu, inspiracją dla autora i reżysera krakowskiej sztuki jest głośny i nagradzany film dokumentalny Michała Marczaka „Fuck for Forest”. To opowieść o młodzieńczej formie buntu i grupie ludzi, którzy odrzucając społeczne normy żyje w komunie. Wolny seks podbudowują ideą ratowania świata. Gromadzą spore pieniądze ze sprzedaży amatorskich filmów porno własnej produkcji, by ocalić dla południowoamerykańskich Indian fragment Amazonii. Ideowy i praktyczny sens przedsięwzięcia zderzy się jednak z rzeczywistością i interesami członków grupy.

Czy zatem brutalną prawdą jest, że nie warto wzniecać buntów w imię idei, bo idee zawsze w końcu przegrają z partykularnymi interesami buntowników? To kolejne z ważnych pytań, które stały się inspiracją dla krakowskiego spektaklu, w którym zobaczymy legnickiego aktora i jego wrocławskich przyjaciół, którzy za swój protest już zapłacili z chwilą, gdy buntownikom wręczono wypowiedzenia z pracy. Czy bunt zawsze zatem wiąże się z traumą?

Grzegorz Żurawiński