„Dziady” są najmądrzejszym i najdoskonalszym dramatem dla teatru, ale, żeby je sensownie i atrakcyjnie wystawić trzeba coś umieć i mieć głowę na karku. Lech Raczak w Legnicy zrobił fantastyczne przedstawienie – tak spektakl obejrzany w warszawskiej zajezdni autobusowej ocenia reżyser i dramaturg Jacek Zembrzuski w swoim blogu.

[Raczak] Uruchomił obrzęd, w którym z gromady wyłaniają się poszczególni protagoniści, więc nie ma żadnych "narodowych bohaterów", tylko wspólnota rozdyskutowana i rozemocjonowana Polską, ale i miłością, władzą, nienawiścią i poświęceniem - nie ma problemu "romantycznego gadania" - jest żywych z duchami obcowanie - (tym bardziej nieaktualności), bo postacie są rozpisane na cały, bardzo współczesny ansambl.

Nazwałbym to teatrem partycypacji, to znaczy istotnego, emocjonalnego uczestnictwa, zespołowości i zaangażowania wobec spraw najważniejszych... Rzecz jest znakomicie, ekspresyjnie grana - przez rozum do serca ; przez precyzję w myśleniu i interpretacji tekstu do wzruszenia; przez doskonałość formy i rozmach inscenizacji do zadumy; przez polifonię do samego sedna...

Taki teatr przywraca właściwe proporcje i standardy. Brawo!

(Jacek Zembrzuski, „Przywracanie Dziadów”, jacekrzysztof.blog.onet.pl , 11.11.2007)


Jacek Zembrzuski - warszawski reżyser i dramaturg współpracujący z różnymi scenami zawodowymi i niezależnymi, był także wykładowcą w łódzkiej Szkole Filmowej i krakowskiej szkole teatralnej. Jako reżyser i scenograf debiutował w 1980 roku „Pokojówkami” J. Geneta zrealizowanymi w Teatrze Stara Prochownia (z Krystyną Jandą i Anną Chodakowską). Zrealizował m.in. kultową „Moskwę - Pietuszki” Jerofiejewa w warszawskim Teatrze Dramatycznym (a także na innych scenach),. a w całym kraju przeszło 30 inscenizacji (np. Szekspira, Moliera, Buchnera, Dostojewskiego, Strindberga, Witkiewicza), także prapremierę „Ślubu” Gombrowicza w Wilnie.

Na początku tego roku ogłosił na internetowym forum e-teatr.pl akcję "obywatelskiego nieposłuszeństwa", której celem miały być spektakle Michała Zadary, Jana Klaty i Michała Borczucha, którym Zembrzuski zarzucił "bełkot, głupotę i brak profesjonalizmu". Ostro krytykowana akcja (nazwana bezpośrednią) polegać miała na przeszkadzaniu aktorom w czasie przedstawień, co pomysłodawca tłumaczył następująco: "Widz ma prawo dawać dowód swej ekspresji w czasie spektaklu, np. rzucając butem na scenę. Oglądajmy Klaty, Zadary i Borczuchy i... gwiżdżmy, komentujmy głośno, śpiewajmy anarchistyczne piosenki, grajmy w bierki na prosceniach, ziewajmy rozdzierająco: to jedyna metoda na ich głoda - sukcesu za wszelką cenę".