Wyreżyserowana przez Lecha Raczaka sztuka w oparach absurdu i samogonu, w groteskowo-lirycznym stylu oraz w klimatach bałkańskiego kotła po kilkunastu miesiącach przerwy w nadchodzący weekend (22-23 października) powraca na legnicką Scenę na Nowym Świecie. Kilka dni później spektakl wystawiony zostanie w stolicy Mołdawii.


„Madonna, Księżyc i pies” to tragikomedia w bałkańskim klimacie, której źródła tkwią w debiutanckiej powieści niemieckiego reportera, podróżnika i pisarza Rolfa Bauerdicka, który od lat podąża tropem europejskich Cyganów. Powieść przetłumaczył i na scenę adaptował Robert Urbański, który jest także autorem piosenek wykonywanych w przedstawieniu.

Akcja zasadniczej części sztuki toczy się w roku 1957 w Rumunii, w zapadłej karpackiej wiosce transylwańskiej zamieszkałej przez Rumunów, Niemców, Węgrów i Cyganów. To społeczność podzielona i skłócona, bo ciężko doświadczona przez oba zbrodnicze totalitaryzmy XX wieku, zarówno brunatny spod znaku swastyki, jak i czerwony spod sierpa i młota. Pomimo przeciwieństw i różnic bohaterowie starają się żyć razem w epoce brutalnej i przymusowej kolektywizacji, beznadziei, nędzy i straszliwej nudy. Ceauşescu w radiu, w telewizji i na ulicach, tylko w lodówce pusto. Jedyne czego nie brakuje to miejscowa śliwowica.

Pewnego dnia, podczas urodzinowej fety właściciela miejscowego szynku, uczestników przyjęcia poraża komunikat, że Związek Radziecki posłał w kosmos satelitę z psem na pokładzie. Wiadomość podana w telewizji budzi przerażenie. Dla mieszkańców wsi cel tej ekspedycji jest oczywisty. Wkrótce radzieckie imperium pośle człowieka na Księżyc, by… porwać z niego wniebowziętą Matkę Boską, która – w ich ocenie - właśnie tam znalazła swoje pozaziemskie lokum. Lokalna społeczność postanawia zapobiec świętokradztwu z głęboką wiarą wzmacnianą kolejnymi łykami samogonu, że to właśnie od nich zależy los całej ludzkości.

W tło tej szalonej historii tropionej przez milicję i bezpiekę wplata się intryga kryminalna związana z okrutną zbrodnią na miejscowym proboszczu i jego gosposi, tajemnicze zaginięcie zwłok, a także historie niespełnionych miłości. Klamra opowieści jest bliższa współczesności. To pamiętne i okrutne sceny zgładzenia rumuńskiego dyktatora Ceauşescu i jego żony. W finale wszyscy, także oprawcy, są przegrani. „Daliśmy sobie ukraść życie” – usłyszymy od jednego z bohaterów.

Magda Piekarska, Gazeta Wyborcza Wrocław: "Madonna…" ma filmową strukturę, fabułę rozgrywającą się w dynamicznym tempie, w rytm kolejnych wychylanych kieliszków cujki, z muzyką na żywo inspirowaną bałkańskimi melodiami. Spektakl zgrabnie łączy kilkanaście wątków i układa się w metaforę środkowoeuropejskiej najnowszej historii.

Leszek Pułka, Teatralny.pl: W pijackiej malignie, w oparach absurdu oglądamy kolekcję na przemian dramatycznych i komicznych obrazów rozgrywanych na szarym pomoście, zagłębionym niczym pokład statku szaleńców (a może głupców) płynących donikąd. Z tego pokładu – zamkniętego z jednej strony garbatym mostkiem, prowadzącym do zaczarowanego lasu, za którym jest kraina szczęśliwości, Bukareszt, a z drugiej ladą ubogiego sklepiku – zobaczymy błyskotliwe kadry.

“Madonna, Księżyc i pies” (2013) to szósty ze spektakli zrealizowanych przez Lecha Raczaka w Legnicy, a przy tym kolejny o straszliwej i płaconej przez pokolenia cenie życia w totalitarnej opresji. W tym przypadku oprawiony szczyptą transylwańskiej magii, komicznego absurdu i folkloru bałkańskiej prowincji. Podkreślają to muzyka Jacka Hałasa, piosenki Roberta Urbańskiego i pojawiający się na scenie muzycy: Łukasz Matuszyk (akordeon) oraz Marta Sochal-Matuszyk (skrzypce Stroha).

Spektakle na Scenie na Nowym Świecie legnickiego Teatru Modrzejewskiej w sobotę 22 oraz w niedzielę 23 października o godz. 19.00. Bilet 28 zł (ulgowy 17 zł). W czwartek 27 października przedstawienie grane będzie w mołdawskim Kiszyniowie.

Grzegorz Żurawiński