Drukuj
Legnicki „Łemko” był pierwszym spektaklem wrześniowego I Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Miasto”. Opowieść o pogmatwanych ludzkich losach, o bezsile wobec wojennego nonsensu, o nie do końca zabliźnionych bolączkach odniosła sukces jeszcze przed premierą. To na legnicką sztukę zabrakło biletów i to „Łemko” właśnie doczekał się trzeciego – nadprogramowego spektaklu na festiwalu – pisze Katarzyna I. Gudzyk w Gazecie Piastowskiej.


Ogromne zainteresowanie publiczności festiwalową premierą „Łemka” zapowiadało prawdziwą rewelację – tymczasem – sztuka okazała się jedynie dobra. Robert Urbański zaproponował widzom historię o życiu, o odwiecznym pragnieniu szczęścia i poszukiwaniu własnego miejsca w świecie. Orest – tytułowy Łemko (w tej roli Zbigniew Waleryś), wbrew własnej woli dostał się w tryby bezlitosnej polityki i historii. Widz poznaje go jako starca, który na moment przed śmiercią chce opowiedzieć własnym dzieciom historię swojego życia. Historię, której jak dotąd nie poznali – być może zabrakło im czasu, młode pokolenie to współcześni dorobkiewicze, lub po prostu zwykłego ludzkiego zainteresowania.

Orest-homo viator snuje rodzinną sagę, w której nie brakuje bólu i cierpienia spowodowanego nonsensem wojny, ale czyni to bez większej emocji. Do końca nie wiadomo, czy zobojętnienie i wycofanie w świat głosów przeszłości jest świętym prawem starca czy może życiową filozofią głównego bohatera. Blisko sto minut spektaklu staje się swoistą spowiedzią. Główny bohater daje świadectwo minionych lat, ale jednocześnie zdaje się poszukiwać zrozumienia i rozgrzeszenia ze swego niedostatku woli. Wrażenie poczciwej nieudolności i nieprzystosowania głównego bohatera dodatkowo potęguje warstwa muzyczna spektaklu. Są w niej radość i ludowa witalność, piękno i dynamizm, które jednak rwą się lub zupełnie zanikają w natłoku traumatycznych wspomnień Oresta.

Historia tytułowego Łemka jest nieoczywista jak ludzkie życie i może właśnie dlatego o wiele bardziej zajmująca jest jej warstwa psychologiczna niż faktograficzna. Ciekawsze od problemu racjonalnego okazują się międzyludzkie – międzykulturowe i międzypokoleniowe relacje.

Na szczególną uwagę zasługuje kilka świetnie osadzonych i ogranych ról. Poza dobrą kreacją Lemka ( Zbigniew Waleryś), który u publiczności wzbudza uczucie litości, wyróżnia się także jego żona Hańcia (w tej roli Anita Poddębniak) oraz w rewelacyjnym monologu, który może być w równej mierze przejawem buntu, co lęku przed powieleniem schematu, syn Oresta – Jarosław (Paweł Palcat). Doskonałe kreacje stworzyły też Zuza Motorniuk i Małgorzata Urbańska, których epizodyczne role urzędniczek okazały się jednymi z bardziej wyrazistych zapadających w pamięć.

Za sprawą świetnej obsady i umiejętnie wykorzystanej przestrzeni spektakl broni się przed krytyką. Gdyby nie naprawdę dobra gra aktorska Łemko byłby sztuką nierówną, której brak wyrazistości i dramatyzmu. Tym razem to aktorskie umiejętności, a nie walory scenariusza spowodowały, że legnicki spektakl w umyśle widza pozostawia, mimo wszystko, dobre wrażenie.

(Katarzyna I. Gudzyk, „Głosy przeszłości”, Gazeta Piastowska, 11.10.2007)