Drukuj
"Zabijanie Gomułki" w legnickiej reżyserii Jacka Głomba dla Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze i "Teczki" Teatru Ósmego Dnia z Poznania pokazano gościnnie w Warszawie w nagrodę za laury zdobyte w tegorocznym ministerialnym konkursie na polską sztukę współczesną. O spektaklach pisze Tomasz Miłkowski w najnowszym Przeglądzie.

Rzecz charakterystyczna, w konkursie na polska sztukę współczesną nagrody zbierają adaptacje i składanki, scenariusze co najwyżej, które z trudem można posądzać o dramatyczność: "Zabijanie Gomułki" według powieści Jerzego Pilcha (z Zielonej Góry) i "Teczki" Teatru Ósmego Dnia.

Sam Pilch niedawno uznał, że wystawianie jego powieści na scenie to objaw mizerii dramaturgii. Pewno trochę w tym kokieterii, bo autor wcale dobrze się bawił na spektaklu w warszawskim klubie Karuzela. Nic dziwnego, bo Jacek Głomb wyreżyserował rzecz z werwą, a występujący w głównej roli domniemanego zamachowca na I sekretarza i zarazem rozmiłowanego w alkoholu pijusa Zbigniew Waleryś (Pan Trąba) wykazał się wielką energią i autentyzmem. To on trzymał na uwięzi uwagę widza. Nie zapobiegł jednak dramaturgicznej niespójności i kilku zakończeniom (spektakl tak naprawdę powinien zakończyć się wiadomością radiową o zamachu na Kennedy'ego).

"Teczki" to z kolei spektakl ulepiony z fragmentów dawnych, historycznych spektakli, wypowiedzi ich twórców i, co najważniejsze - z zapisów z teczek operacyjnego rozpracowania przechowywanych w IPN. Z jednej strony, zamysł niezwykły: aktorzy Ósemek, a zarazem poddani w przeszłości kontroli esbeckiej, Ewa Wójciak, Adam Borowski, Tadeusz Janiszewski, Marcin Kęszycki, bez emocji odsłaniają metody inwigilacji (niekiedy z dzisiejszej perspektywy przekomiczne, które wcale takie śmieszne nie były), z drugiej strony, zmagają się z pokusą nostalgicznego powrotu do młodości, nie unikając niekiedy patosu i atmosfery charakterystycznej dla podniosłych rocznic.

I choć niewiele z tych teczek wynika, a historia widziana i tej perspektywy staje się własną karykaturą, to aktorzy Ósemek znaleźli do nich doskonały klucz - to właśnie owe wyimki z tekstów klasycznych tudzież ich własnych spektakli sprawiają, że teczki zyskują kontekst. Bez tego są tylko żałosnym świadectwem głupoty reżimu. Ten spektakl to pomysł "na raz", na jeden taki nie-dramat. Przestrzegam przed naśladownictwem.

(Tomasz Miłkowski, "Nowe nie-dramaty", Przegląd, 10.10.2007)