Sobotni (23 maja) obchodzony po raz pierwszy w całym kraju Dzień Teatru Publicznego stał się okazją, by w roku 175. rocznicy urodzin patronki legnickiego teatru Heleny Modrzejewskiej przypomnieć postać największej aktorki w polskiej historii. Impulsem stała się świeżo wydana książka PIW „Modrzejewska/Listy. Korespondencja Heleny Modrzejewskiej i Karola Chłapowskiego 1859-1886” (tom 1 i 2 + CD).


Na otwarte dla publiczności spotkanie w teatralnej Caffe Modjeska szef legnickiej sceny Jacek Głomb zaprosił dwoje badaczy losów aktorki i autorów opracowania dwutomowego (ponad 1600 stron!) zbioru jej listów z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie: prof. Emila Orzechowskiego oraz dr Alicję Kędziorę.

- Ciągle za mało wiemy o tej sławnej aktorce, którą w 1998 roku wybraliśmy sobie na patronkę teatru. Tymczasem naszym celem od początku było sprostać wyzwaniom, które głosiła i podejmowała w obronie teatru artystycznego najwyższej próby, w którym wysoko stawia się poprzeczkę jakości. Wiele podróżowała, grała dla najróżniejszych widowni, a przecież i to stało się jednym z naszych znaków firmowych. Jej uwagi i niepokoje dotyczące teatru i zagrożeń związanych z komercjalizacją sztuki, wygłaszane w XIX wieku, brzmią dziś zdumiewająco współcześnie, grubo ponad sto lat później – zauważył Jacek Głomb.

- Modrzejewska była przeciwniczką teatru urynkowionego. Z wielkim niepokojem obserwowała dziewiętnastowieczne amerykańskie doświadczenia z komercjalizacją sztuki, realizowania jej dla zysku i związanego z tym schlebiania gustom publiczności. Myślała i marzyła o teatrze subwencjonowanym, np. przez najbogatszych, w którym uprawia się sztukę najwyższych lotów, a jednocześnie stale i systematycznie doskonali umiejętności aktorskie. Była przeciwniczką gwiazdorstwa na scenie i chodzenia do teatru na gwiazdy, a nie dla sztuki. A jednocześnie mogłaby być, nawet dla współczesnych, wzorem do konsekwentnego i skutecznego zarządzania swoją karierą. „Szalony, kto nie chce wyżej, niźli może” – pisała w jednym z listów, gdy pełna obaw, ale z całkowitą determinacją podjęła się grania sztuk Szekspira w Londynie – dzielił się refleksjami prof. Emil Orzechowski.

„Z kart korespondencji wyłania się postać osoby niezwykłej, pracowitej, dowcipnej, zaradnej, łączącej delikatność artystki z twardością kobiety biznesu. Charakteryzuje ją spostrzegawczość, ciekawość świata, wnikliwa ocena ludzi i zdarzeń. Lata spędzone na obczyźnie nie osłabiły miłości do ojczyzny, do przyjaciół w kraju i do rodziny. Widzimy ciepłą, serdeczną córkę, siostrę, ciotkę, która do końca swych dni wspomagała wielką rodzinę” – możemy przeczytać w wydawniczej nocie towarzyszącej opracowaniu jej listów.

Książkowa publikacja to jednak nie tylko teksty, ale i unikatowe ilustracje. – Ikonografia, która pozostała po Modrzejewskiej jest największą, jaka pozostała po jakiejkolwiek polskiej (ale przecież też amerykańskiej i angielskiej) aktorce. To niezbity dowód jak wielkim uznaniem, szacunkiem, a nawet kultem cieszyła się ta aktorka. Jak się wydaje do dziś bardziej ceniona i znana w USA, niż w Polsce – mówiła na spotkaniu z legnickimi miłośnikami teatru dr Alicja Kędziora.

- Już po zakończeniu naszej pracy, której efektem jest wydany właśnie dwutomowy zbiór korespondencji, odnaleźliśmy kompletnie nieznany, zapomniany zbiór kolejnych pięciuset listów. Jest tam szesnaście, które napisała do Modrzejewskiej słynna polska hrabianka Maria Kalergis (pianistka i mecenas sztuki, wielka miłość Cypriana Kamila Norwida, w której salonach paryskich i warszawskich gościli m.in. Liszt, Wagner, de Musset, Moniuszko, Gautier, Heine, Chopin). Jest zatem nowy materiał, który uzupełni nam wiedzę o wielkiej aktorce, ale także może stać się trzecim tomem naszego zbioru listów – dodała.

Helena Modrzejewska, najwybitniejsza w historii odtwórczyni ról szekspirowskich, która „Sztuką swą podniosła umysły i krzepiła serca. Sławę sztuki polskiej rozniosła za oceany” - jak głosi napis na jej tablicy nagrobnej na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie - była też tą, która „we własnej chwale szukała chwały ojczyzny”. Mimo to, tylko nieliczni znają jej zasługi (i finansowe datki) dla pomocy potrzebującym, w tym dla wsparcia budowy teatrów, ale także np. dla kariery wybitnego pianisty, kompozytora, polityka, działacza niepodległościowego i premiera Polski w roku 1919, Ignacego Jana Paderewskiego. Poznała go w Ameryce i zafascynowana jego muzyką, przekazała mu sporą sumę pieniędzy na kształcenie się w wiedeńskim konserwatorium.

Spotkanie w obchodzonym po raz pierwszy Dniu Teatru Publicznego sprowokowało także refleksje prof. Orzechowskiego i na ten temat. – Teatr publiczny? Nie rozumiem tego okropnego słowa, bo każdy teatr, w którym można oglądać sztukę kupując w jego kasie powszechnie dostępne bilety, jest teatrem publicznym. Także ten prywatny, ale otwarty dla widzów i ich kontakt z artystami. Domyślam się jednak, że wielu, którzy używają pojęcia „teatr publiczny” myśli o subwencjonowanym teatrze narodowym, w którym kształci się artystów i uprawia się sztukę, a nie rozrywkę.

Artystycznym i finałowym akcentem Dnia Teatru Publicznego w Legnicy był plenerowy spektakl „Człowiek na moście” Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba, który odbył się w sobotni wieczór na dziedzińcu Zamku Piastowskiego w Legnicy. To właśnie na to przedstawienie, grane z okazji jubileuszu 250-lecia teatru publicznego w Polsce, bilety można było kupić za jedynie 250 groszy. Można było, ale tylko w pierwszym dniu ich sprzedaży (11 maja) i tylko przez 90 minut, podczas których wykupiono wszystkie 150 biletów.

Ogólnopolska akcja „Bilet za 250 groszy”, której koordynatorem jest Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie, sfinansowana została ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Grzegorz Żurawiński