Drukuj

Piątkowe (22 maja) przedstawienie na Scenie Gadzickiego oglądał m.in. Lambros Ziotas, producent filmowy, właściciel wrocławskiej firmy producenckiej Argomedia Production i producent m.in. filmu „Papusza” (2013). Odtwarzający w legnickim przedstawieniu postać Józefa Trąby Zbigniew Waleryś grał w filmie Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego męża tytułowej bohaterki.


Lambros Ziotas, w latach 2011-2014 członek Rady Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, to jeden z bardziej znanych producentów filmowych w polskiej branży. M.in.: „Afonia i pszczoły”, „Daas”,a ostatnio „Body/Ciało”. „Papusza” - dramatyczna historia pierwszej słynnej romskiej poetki - to laureat kilkunastu nagród, w tym na Gdynia Film Festival, w Karlovych Warach, Valladolid, Bitoli na Międzynarodowym Festiwalu Operatorów Filmowych "Manaki Brothers".

Nagrody aktorskie zbierał także Zbigniew Waleryś, który odtwarzał postać Dionizego Wajsa, męża Papuszy. M.in. w Valladolid, Gdyni, Wrocławiu. Aktora nagrodzono też Gwarancją Kultury (nagrodą TVP Kultura) w kategorii film za „wykreowanie portretu człowieka zawieszonego pomiędzy tradycją a degradującą teraźniejszością, przed którą nie ma ucieczki”.

Za postać Józefa Trąby w „Zabijaniu Gomułki”,  dobiegającego kresu swojego życia wiecznie pijanego autora groteskowego zamachu na „tyrana ludzkości”, za jakiego uważa I sekretarza KC PZPR, Zbigniew Waleryś otrzymał w marcu br. Złotego Miedziaka XVI Festiwalu "Oblicza Teatru" w Polkowicach.

„Zabijanie Gomułki” to wyborny tekst Jerzego Pilcha, świetny scenariusz Roberta Urbańskiego, znakomita reżyseria Jacka Głomba i rewelacyjny Zbigniew Waleryś w brawurowej roli zamachowca i smakosza ziołowych nalewek. Pomysł, by z powieści „Tysiąc spokojnych miast” Jerzego Pilcha wykroić motyw groteskowego zamachu na I sekretarza KC PZPR i uczynić go siłą scenicznego dramatu, był znakomity.

Już w 2007 roku spektakl zrealizowany prapremierowo w Zielonej Górze rozbił bank z nagrodami 13. edycji ministerialnego Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Otrzymali je wówczas: Jacek Głomb za reżyserię, Robert Urbański za adaptację sceniczną tekstu oraz Małgorzata Bulanda za scenografię. W końcu stało się to, co się stać musiało i po 7 latach spektakl przeniesiono na legnickie deski. Ponownie spektakl został zauważony i doceniony, co cieszyło tak samo, jak kolejne świetne recenzje.

„Uroczy. Ten staromodny przymiotnik najpełniej oddaje atmosferę, kunszt aktorów, zamysł reżyserski i efekt końcowy produkcji Teatru Modrzejewskiej. „Zabijanie Gomułki” to spektakl nieudziwniony, błyskotliwy, prowadzący widzów ścieżką bliską polskiej rzeczywistości” – ocenił i napisał recenzent, kulturoznawca i profesor Leszek Pułka, który obejrzał legnicką premierę przedstawienia.

Czytanie recenzji opisujących postać odgrywaną przez Zbigniewa Walerysia to wyjątkowa przyjemność: „luterski Zagłoba, kuzyn gogolowskiego Chlestakowa, Odyseusz ziołowej nalewki”, „werbalny automat, Papkin zasilany napięciem 40 proc.”, „pijak, który od wódki trzeźwieje”, a ostatnio, już po prezentacji legnickiej wersji przedstawienia, także: „upiór polskiego wódopijstwa, wielki mag flachy, zaklinacz alkoholowego odoru, polski Kordian na emeryturze”. Te recenzenckie frazy są równie piękne, jak te Pilchowe.

Czy wizyta znanego producenta filmowego oznacza coś więcej, niż gest wobec znakomitego aktora poznanego przy produkcji „Papuszy”? Pożyjemy, zobaczymy… .

Grzegorz Żurawiński