Drukuj

W Teatrze Śląskim w Katowicach od 17 kwietnia można oglądać "Czarny Ogród" w reż. Jacka Głomba. Jest to kolejny spektakl dotyczących tematyki Górnego Śląska z cyklu "Śląsk święty/Śląsk przeklęty". To naprawdę dopracowana w szczegółach i do tego piękna opowieść o Ślązakach nie tylko dla Ślązaków – pisze Tomasz Sknadaj.


Spektakl „Czarny ogród” jest wariacją sceniczną na podstawie książki Małgorzaty Szejnert. Wariacją sceniczną czyli tylko w pewnym stopniu opiera się na pierwowzorze, który jest przecież czystym reportażem o powstaniu dwóch dzielnic Katowic – Nikiszowca i Giszowca. Z kolei reżyser Jacek Głomb chciał się w swoim dziele skupić nie tyle na miejscach, ale na ludziach, którzy tworzyli te dwie dzielnice. Pokazać ich historię oraz to jak radzili sobie ze swoimi osobistymi dramatami, które rozgrywały podczas przełomowych dla Polski i świata wydarzeniach.

O ile reportaż opiera się czysto na faktach, to w sztuce wykorzystano też możliwości wyobraźni widzów, nie wszystko zostało powiedziane wprost. Sam spektakl rozpoczyna rozmowa Boga z aniołem na temat ucieczki jednego z aniołów na Ziemię – to Wojciech Bywalec udał się na ukochany Śląsk i jak okazuje się, nie tylko on uciekł z raju, ale jego przyjaciele z kopalni, z chórów także opuścili raj. Od Wojciecha rozmowa schodzi na temat Śląska, czym jest, kto go zamieszkuje („górnicy - osoby chodzące po górach”) oraz czy Ślązacy to osobny naród („Hmm...to kwestia na dłuższą wypowiedź”). Tak więc anioł postanawia pokazać stwórcy Śląsk, życie Ślązaków aby mógł ich lepiej zrozumieć.

Postać Wojciecha Bywalca możemy zobaczyć jeszcze przed spektaklem na przepięknym plakacie promującym sztukę, do którego zdjęcie na Nikiszowskich hałdach wykonał Przemysław Jendroska, fotograf z Nikiszowca. Tak więc Wojciech był górnikiem który gdziekolwiek trafił do pracy, na którąkolwiek kopalnię, tam zakładał chór. W spektaklu jest on pewnym ogniwem łączącym poszczególne okresy prezentowane w całej historii. Czasami przemawia, częściej jednak jest milczącym obserwatorem. Chór z którym Wojciech Bywalec był zawsze mocno związany w spektaklu jest dość mocno obecny. Wiele razy można usłyszeć wykonanie pieśni chóralnych, najczęściej jest to pewna prosta melodia. Tak częste wykorzystanie w „Czarnym ogrodzie” śpiewu ma nawiązać do tradycji chórów śląskich, kółek śpiewackich które były bardzo popularne i pełniły w pewien sposób rolę teatru bo nawet wystawiały sztuki (przynajmniej do momentu, gdy teatr powszechny nie stał się bardziej popularny).

Tak jak już pisałem wcześniej, w spektaklu skupiono się przede wszystkim na ludziach, ich losach, małych-wielkich dramatach. Ze snutej na deskach teatru opowieści wiemy gdzie się rzecz dzieje – Śląsk, „miasto ogród”, z materiałów na temat sztuki wiemy, że rzecz się dzieje na Nikiszowcu i Giszowcu. W tle widzimy niełatwą historię Śląskiej ziemi. Pierwszą wojnę światową, drugą wojnę światową, czasy PRL-u, strajki, upadek komunizmu. Jednak te historyczne wydarzenia są zaledwie tłem do pokazania historii pojedynczych postaci. Pokazania, że mimo dramatycznych wydarzeń na świecie i w Polsce ludzie kochali się i żenili, zdradzali i wychowywali dzieci. Widzimy, że ich życie to mieszanka radości i smutku, niespodzianek i dramatów. Wielka miłość młodych ludzi przeplata się z wojną i obozami zagłady, pragnienie tworzenia sztuki z oporem władz, walka o lepszy byt dla siebie i rodziny z obawą o miejsce pracy i swoje życie i zdrowie. Tak jakby wątek tragedii był na stałe wpisany w życie Ślązaków. Patrząc na przedstawione w spektaklu historie trzeba pamiętać, że każda z nich naprawdę się wydarzyła, że nie jest to fikcja literacka czy teatralna. To sprawia, że widz jeszcze bardziej może się wczuć w kolejne sceny spektaklu.

Na scenie przewija się prawie cała kadra aktorska Teatru Śląskiego. Większość aktorów odgrywała po dwie role, a niektórym przypadły w udziale nawet trzy różne postaci. Tak duża ilość bohaterów jest podyktowana rozpiętością czasową prezentowanej opowieści – od początków XX wieku aż do czasów obecnych, czyli blisko 115 lat historii. Każdy z aktorów zagrał swoje postaci świetnie. Trzeba też zauważyć, że prezentowana jest śląska gwara, jednak wybrano z niej te powiedzenia, które będą zrozumiałe także dla nie-Ślązaków, aby i oni mogli swobodnie i ze zrozumieniem obejrzeć spektakl.

Spektakl to jednak nie tylko aktorzy i odgrywane przez nich postaci. To także scenografia, która wygląda tutaj wyśmienicie. Jest bardzo ascetyczna i nie opisuje wszystkiego wprost. Ma to według zamysłu twórczyni scenografii, Pani Małgorzaty Bulanda, pobudzić wyobraźnię widza, rozpalić jego wrażliwość. Tak więc niemal wszystko tonie w czerni. Z boku o ścianę oparte są dwie drabiny, prawie na środku sceny widać przykrytą dziurę, która prowadzi do sztolni kopalni, z tyłu zaś stoi obrotowy podest, karuzela z bujanymi, drewnianymi konikami. Do tego co jakiś czas na scenę wytaczany jest drewniany wózek jakim wywożono na powierzchnię węgiel, albo któryś z bohaterów jedzie na drewnianym rowerze, żołnierze noszą drewnianą broń. Tak jakby użycie drewnianych rekwizytów miało symbolizować, że wszystko w rękach Ślązaków jest zabawką.

Kolejną rzeczą, która wymaga wzmianki to ruch sceniczny, stworzony przez Witolda Jurewicza. Jest on naprawdę ciekawy, każda postawa, każde przejście coś sobą wyrażało. Jak np. bohater wchodził do salonu fryzjerskiego to pukał butem w podłogę i po całej jego postawie było widać, ze jest w jakiś sposób zawstydzony, nieśmiały. Zaś fryzjer i fryzjerka swoimi ruchami wyraźnie pokazywali, że modelują fryzury i są całkowicie pochłonięci swoją pracą. Z kolei od agenta kontrwywiadu bije pewność siebie. Nawet taka rzecz jak odgrywanie pijanych, wypadło aktorom bardzo naturalnie. Wart uwagi jest też sam sposób w jaki bohaterowie pokazywali, że piją wódkę - wyciągali przed siebie ręce i z dłonią ułożoną tak jakby trzymali w nich kieliszki. Po czym uderzali się w pierś. Wymowny i ciekawie wyglądający gest.

Podsumowując chcę powiedzieć, że „Czarny ogród” to naprawdę dopracowana w szczegółach i do tego piękna opowieść o Ślązakach nie tylko dla Ślązaków. Sam, mimo że nie mam śląskich korzeni z wielkim zaciekawieniem oglądałem ten spektakl i z dużą dozą ciekawości poznawałem kolejne wydarzenia, które ukształtowały ten „naród” takim jaki jest teraz.

(Tomasz Sknadaj, „Czarny ogród – recenzja”, http://www.terazteatr.pl, 23.04.2015)