Drukuj
„Ballada o Zakaczawiu” zdobyła ogromne uznanie wśród widzów Telewizji Polskiej. Emitowana 10 września w ramach Teatru Telewizji TVP1 sztuka zainteresowała rekordową widownię 1 670 tys. widzów (dane TNS OBOP). Wcześniej przedstawienie było dwukrotnie emitowane w Dwójce (w 2002 i 2003 r.), gromadząc maksymalnie 1 158 tys. osób.


W tym roku większą widownię od „Ballady o Zakaczawiu” miały tylko dwa spektakle TTV. W najważniejszej z punktu widzenia reklamy grupie widzów 16-49 „Ballada o Zakaczawiu” przyciągnęła 670 tys. widzów. Jest to najlepszy wynik Teatru Telewizji od stycznia 2007 r. Wszystko wskazuje zatem na ogromną siłę przyciągania tej legnickiej opowieści teatralnej, bowiem konkurentem „Ballady” był m.in. emitowany w tym samym czasie w TVP-2 hitowy serial telewizji „M – jak miłość”. Co więcej, zgromadzona w poniedziałkowy wieczór widownia była porównywalna z widownią niedzielnej „Przebojowej nocy” (program Janusza Józefowicza z Nataszą Urbańską) zapowiadanej jako największy hit jesiennej ramówki TVP.

„Ballada o Zakaczawiu” jest telewizyjną wersją legnickiego przedstawienia z 2000 r. o zaniedbanej „dzielnicy cudów”. Tak ją nazwali milicjanci, bezskutecznie usiłujący zaprowadzić tam porządki. Zakaczawiem od końca lat 50. do schyłku PRL niepodzielnie rządził herszt złodziejskiego gangu Benek Cygan. Kierował nim według swoistego kodeksu honorowego, do którego wzorce czerpał z częstokroć oglądanego filmu „Winnetou”.

Historię Zakaczawia, opartą na opowieściach o jego najbarwniejszych mieszkańcach, spisał Maciej Kowalewski, by wraz z inscenizatorem legnickiego przedstawienia Jackiem Głombem oraz Krzysztofem Kopką przysposobić ją dla Teatru TV. — Zaufaliśmy pamięci zakaczawian — mówi Krzysztof Kopka. — Wysłuchiwaliśmy barwnych opowieści, np. o wyczynach przesiedlonej na Dolny Śląsk lwowskiej szkoły kieszonkowców. Albo o brawurowym wyniesieniu na ulicę śpiącej w łóżku właścicielki okradanego mieszkania.

Reżyser wersji telewizyjnej, Waldemar Krzystek, przed laty mieszkał w Legnicy. Zadbał o to, by zdjęcia odbyły się w autentycznych miejscach, z których wiele zachowało wygląd z lat 60. W przeniesieniu „Ballady…” na mały ekran biorą udział legniccy aktorzy, którzy te same role kreowali na scenie. Dla nich jest to telewizyjny debiut. Częściowo posługują się lokalną gwarą.

”Powstała przyprawiona nutką nostalgii intrygująca wizja świata, którego już nie ma. Z ponadczasowymi historiami brawurowych skoków, nieszczęśliwych miłości, trudnych wyborów, rozstrzyganych za pomocą pięści albo i noża. To także pokaz zawikłanych losów tej części Śląska, gdzie mieszały się wpływy rozmaitych kultur i obyczajowości: polskiej, niemieckiej, żydowskiej, a w końcu rosyjskiej, w jej radzieckim wydaniu.

Wśród wzorców osobowych wykreowanych przez rodzący się w naszym kraju agresywny kapitalizm — który lubi się posługiwać pozaprawnymi, nierzadko mafijno-gangsterskimi metodami — tradycyjny światek dawnej przestępczości ze swym specyficznym etosem, przestał się liczyć” – pisał Janusz R. Kowalczyk w „Rzeczpospolitej”.