Drukuj

Na legnicką scenę powraca propozycja dla teatralnych konserwatystów. Taki jest „Iwanow” Antoniego Czechowa w reżyserii  Linasa Marijusa Zaikauskasa, przedświąteczna propozycja na sobotni i niedzielny wieczór 20 i 21 grudnia. W rosyjskim klasyku obejrzymy osobników zamieszkujących świat pustki i beznadziei topionej w wódce i towarzyskiej paplaninie, w którym nie ma dobrych ludzi, ale też nikt nie jest łajdakiem do szczętu.


Kluczem do opowieści jest postać tytułowa. Iwanow (Robert Gulaczyk) to wypalony emocjonalnie typ egoisty i egocentryka. Ten młody, inteligentny i wykształcony mężczyzna z niejasnych powodów, których nie tłumaczą kłopoty finansowe, traci chęć do życia. Otoczenie go męczy, a umierająca i od dawna zaniedbywana żona (Gabriela Fabian), zamiast wzbudzać czułość i miłość, denerwuje i drażni. Dziwna to figura. Człowiek do bólu szczery wobec innych, ale zakłamujący siebie. Zanim palnie sobie w łeb z perwersyjną satysfakcją i cynizmem zarazi swoim nieszczęściem najbliższych. Jest jak pies ogrodnika, co sam nie zje, a innemu nie da.

„Temat jest złożony i niegłupi. Akcję prowadzę spokojnie, gładko, a na końcu - trzask widza w pysk” - pisał Czechow w liście do brata. W sztuce nie docieka przyczyn choroby tytułowego bohatera. Pokazuje natomiast jej katastrofalne skutki dla otoczenia. Zarówno dla żony umierającej na suchoty i  brak erotycznego zaspokojenia, jak i dla kochanki (Magdalena Drab), która w Iwanowie widzi jedyną szansę na wyrwanie się ze świata otaczającej ją nudy, beznadziei i braku perspektyw.

Sztukę wyreżyserował Linas Marijus Zaikauskas, litewski twórca, znany między innymi z polskich inscenizacji Czechowa, Gogola i Szekspira, na przełomie wieków dyrektor Teatru Powszechnego w Radomiu. - Problem wypalenia i depresji dotyka współcześnie coraz młodszych ludzi, o czym świadczy zastraszający wzrost liczby samobójstw. Czechow, jako intelektualista i lekarz, był nie tylko trafnym diagnostą kondycji człowieka, ale i bystrym obserwatorem stanu całego społeczeństwa. Gdy elita traci napęd do działania i ochotę do życia, ma to fatalne konsekwencje dla całego społeczeństwa - mówił reżyser o powodach przeniesienia dziewiętnastowiecznego dramatu na scenę drugiej dekady dwudziestego pierwszego wieku.

„Siłą dramatu są jego bohaterowie. Na poły tragiczni, na poły groteskowi. Nieudacznicy i nieszczęśnicy w maskach mędrców i błaznów. Budzący śmiech i politowanie. Rosyjski dramaturg z talentem skroił sztukę, w której splatają się komedia i tragedia, dramat i farsa, groteska i ironia, gorycz z elementami społecznej satyry. W efekcie sprawnie manipuluje widzem, jego emocjami i reakcjami. Publiczność się śmieje, choć opowiadana jej historia jest skrajnie ponura i pesymistyczna, do tego  z dwoma nieszczęsnymi trupami w tle” – pisałem po premierze.

Magda Piekarska, Gazeta Wyborcza Wrocław: „Iwanow” jest przykładem niezwykle rzetelnej reżyserskiej roboty. Sprawne rozłożenie akcentów, między tonacją serio a satyrą, tragizmem i komizmem, a także znakomite prowadzenie aktorów sprawia, że spektakl ogląda się z niegasnącym zainteresowaniem.

Spektakl grany będzie na dużej Scenie Gadzickiego w sobotę i niedzielę (20 i 21 grudnia) o godz. 19.00. Bilet 27 zł (ulgowy – 16 zł). Uwaga! Spektakl trwa 160 minut (z przerwą).

Grzegorz Żurawiński