Drukuj

Kabaret w Legnicy nie przystaje do telewizyjnej ramówki. I dobrze… W przedwyborczy wieczór na teatralnej scenie odbyła się feta na część Burmistrza. Gospodarzami wydarzenia byli legniccy aktorzy, którzy jako kabaret „Piękna Helena” uraczyli swoich gości produkcją „Wesołe miasteczko”. Pisze Katarzyna Gudzyk.


To już trzecia odsłona kabaretu „Piękna Helena”. Swe rozrywkowe talenty legniccy aktorzy po raz pierwszy ujawnili w programie „Skumbrie w tomacie” (2006). Kilka lat później zespół wziął na warsztat piosenki Jonasza Kofty („Śpiewać każdy może”, 2010), a w tym roku do repertuaru wszedł kabaret „Wesołe miasteczko”. Aktorzy znowu sięgnęli do szlagierów polskiej estrady, a dokładnie po mniej znaną twórczość Juliana Tuwima.

Ponieważ klasyczny kabaret to zawsze piosenki, stąd też o sile „Wesołego miasteczka” decyduje właśnie strona muzyczno-wokalna. Po pierwsze dlatego, że twórcy kabaretu zaczerpnęli z wierszy-piosenek Tuwima. Po drugie – co było dużą niespodzianką – ponieważ legniccy aktorzy naprawdę śpiewają. Warto o tym wspomnieć, bo sprawność wokalna aktorów dramatycznych często pozostawia sporo do życzenia. Tymczasem zespół Modrzejewskiej robi w tej dziedzinie systematyczne postępy.

Piosenki Tuwima mimo upływu czasu zaskakują aktualnością, satyryczną ostrością i błyskotliwym żartem, jeśli do tego wszystkiego dołożyć świetną transpozycję tych tekstów na lokalne warunki, widz może być pewien, że przez 65 minut w teatrze nie będzie się nudził.

Dodatkowe smaczki sobotnie „Wesołe miasteczko” zawdzięcza kontekstowi politycznemu. W przedwyborczy wieczór opowieść o imieninach Burmistrza miasteczka Koźlina bawiła w dwójnasób. Publiczność posadzona wprawdzie na dużej scenie, ale w warunkach zbliżonych do kawiarnianych bardzo szybko podchwyciła konwencję. Popijając kawę i alkohole uczestniczyła w fecie ku czci i z rozbawieniem adorowała solenizanta. Jak na bankiecik przystało, było konfetti a nawet „Happy birthday”, które Burmistrzowi (Rafał Cieluch) niczym prawdziwa Marilyn wyśpiewała Wodzirejka (Katarzyna Dworak).

Twórcy kabaretu z upodobaniem podkręcali atmosferę. Na scenie pojawiali się solo czy też w podgrupach kolejni nadskakiwacze Burmistrza, uwydatniając absurdalność lokalnej imprezki. Nastrój oscylował między liryzmem a niedorzecznością, a mimo to całość była dograna i spójna. Ogromna w tym zasługa Łukasza Matuszyka (autora muzyki), chórzystów kameralnego chóru Axion i Andrzeja Janigi (teatralnego akustyka i kabaretowego pianisty), którzy tak popracowali nad aranżami, że stały się klamrą spinającą poetykę międzywojennego kabaretu z groteską spod znaku Monty Pythona.

Legnicki kabaret skrzy się jednak dzięki piosence. Sięgnięcie po utwory Tuwima dla dorosłych to nie tylko okazja do wyszydzenia mieszczańskiego kołtuństwa i rzeczywistości politycznej, ale przede wszystkim do zabawy klasyką polskiej piosenki kabaretowej. „Miejscowa idiotka z tutejszym kretynem”, „Całujcie mnie wszyscy w d**ę”, „Ostatnia (warszawska) dziewica”, „Miłość ci wszystko wybaczy” to prawdziwe samograje. Nie wszystkie z tych piosenek pojawiły się w sobotnim teatrzyku, ale te, które były, okazały się prawdziwymi perełkami. Oczywiście nie oznacza to, że zostały zaśpiewane w skali jeden do jednego. Były to raczej muzyczne cytaty z poety, które bardzo umiejętnie przetransponował Robert Urbański. W ten sposób powstały piosenki świetnie dopasowane do możliwości i temperamentów legnickich aktorów, a jednocześnie doskonale osadzone w czasie. Naprawdę efektownie wypadli Joanna Gonschorek jako Panna Marylka, Małgorzata Urbańska w roli Żony Burmistrza oraz panowie Zdzisław i Eustachy czyli Mateusz Krzyk i Bogdan Grzeszczak. Równie dobra była reszta zespołu, która naprawdę czuje kabaret jako formę wypowiedzi.

Jedyne czego można żałować, kiedy mowa o „Wesołym miasteczku”, to fakt, że szanse na jego obejrzenie w najbliższym czasie spadają prawie do zera. Kabaret będzie grany w najbliższy piątek (21 listopada), jednak widownia podobno jest już obłożona. Mimo to, namawiam, warto powalczyć o bilet, bo zespołowi Matuszyk, Gonschorek, Urbański wespół z kolegami udało się zrobić naprawdę świetną rzecz.

(Katarzyna Gudzyk, „Przed wyborami w pewnej mieścince”, TR Konkrety, 19.11.2014)