Paweł Palcat, legnicki aktor, zdecydował się kandydować na radnego podczas podwórkowej akcji zainicjowanej latem przez kandydata PO na prezydenta Jarosława Rabczenkę i fundację Jacka Głomba. Pisze Piotr Kanikowski.


To było gdzieś przy ulicy Kartuskiej. Do Palcata podeszła pięcioletnia dziewczynka: “Proszę pana, niech pan zrobi nam huśtawki”. Prawie nakrzyczała na aktora. Aż mama zaczęła ją uspokajać: “Daj spokój, ten pan nic nie może”. W Palcacie coś pękło. – Pomyślałem, że może jednak coś mogę – mówi.

Palcat idzie do wyborów jako kandydat Porozumienia dla Legnicy, by ta pięcioletnia dziewczynka miała huśtawkę. Żeby dzieci z Zakaczawia nie musiały czekać w kolejce przed nielicznymi placami zabaw. I żeby kawałek miasta, sprawiający wrażenie zapomnianego przez wszystkich, zaczął przypominać miejsce do życia.

Na razie jest fatalnie. Odrapane, sypiące się kamienice z mieszkaniami bez toalet – po kupę czy siku trzeba wyjść na klatkę schodową. Puste place po domach, które wyburzono albo się zawaliły. Odrażająco brudne podwórka. Dziurawe chodniki. Kałuże. Trawa po kolana, krzaki, chaszcze pod ścianami. W chaszczach śmieci, stare lodówki, resztki telewizora, butelki. Z budynku dawnego teatru Varietes, gdzie jeszcze siedem lat temu odbywały się spektakle festiwalu “Miasto”, została zabita dechami ruina, która lada miesiąc się zawali. Wszystko zaledwie o pięć minut na piechotę od odpicowanego centrum Legnicy.

- To świat, o którymś toś zapomniał – mówi Tomasz Klein, policjant, jedynka Porozumienia dla Legnicy w okręgu nr 3. – Po 20 latach służby znam dobrze to miejsce. Żyje tu szereg wartościowych ludzi, ale nikt do nich nie wyciąga ręki. Nie ma tu placów zabaw, nie ma obiektów kultury, mieszkańcy nawet nie wiedzą, kto jest ich radnym i do kogo mogą się zwracać o pomoc. Stoimy na fundamentach po starej kamienicy. I tak jest tu wszędzie. Jakby ktoś czekał, kiedy wreszcie się to wszystko zawali.

Marta Chmielewska, numer dwa na liście: – Rozumiem ludzi, którzy czują obawę i strach zapuszczając się w te rejony. Mieszkam w tej dzielnicy 50 lat i sama się boję, bo trzy razy zostałam napadnięta. Ale to się nie wzięło znikąd. Młodzież na Zakaczawiu nie ma miejsca, gdzie by się mogła spotykać i ciekawie spędzić czas.

- Nie zawsze tak było – przypomina Mirosława Janowska-Lascar (nr 7). – Ludzie pamiętają, że w teatrze Varietes odbywały się mecze bokserskie, potańcówki. Tętniło życie.

Klein wspomina swojego kolegę z policji Zbigniewa Prycha, który w budynku Kolejarza na Zakaczawiu zaczynał swą karierę a niedawno został wybrany najlepszym trenerem amatorskich Mistrzostw Świata w K-1. Dziś nie ma klubu Kolejarz i młodzi chłopcy z dzielnicy nie pójdą w ślady Prycha, bo niby gdzie mieliby się uczyć bycia sportowcem.

Co obiecuje Porozumienia dla Legnicy dla Zakaczawia? Rewitalizację.  Zabudowanie ubytków plombami. Położenie równych chodników. Zagospodarowanie podwórek, na miejsca, w których można pobawić się, spotkać. przyjemnie spędzić czas.

- Nasze obietnice nie są bez pokrycia, bo dokładnie wiemy, skąd wziąć na to pieniądze – zapewnia Paweł Palcat (nr 10 na liście Porozumienia dla Legnicy).

- Kiedy 10 lat temu mój teatr zrobił duże zamieszanie wokół Zakaczawia, miasto się zorientowało, że jest problem – opowiada Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej, prezes fundacji Naprawiacze Świata i pełnomocnik komitetu Porozumienie dla Legnicy. – Przygotowano program rewitalizacji Zakaczawia, który ostatecznie sprowadził się do tego, że wypindowano dwie ulice na skraju dzielnicy. 7 lat staraliśmy się o zagospodarowanie budynku po Varietes na centrum edukacji dzieci i młodzieży. W końcu obiekt zaczął grozić katastrofą i musieliśmy się stąd wycofać. Te dwa fakty świadczą, o tym, jak władza traktuje Zakaczawie. Jestem skłonny wierzyć w pogłoski, że ratusz tylko czeka, aż się to wszystko zawali i będzie można sprzedać działki deweloperom.

(Piotr Kanikowski, „Porozumienie dla Legnicy upomina się o Zakaczawie”, www.24legnica.pl, 30.10.2014)