Drukuj
Niektórzy dostają dotacje, inni nie. Tak się składa, że wśród odrzuconych są głównie polskie sztuki współczesne. W ubiegłych latach legnicki Teatr im. Modrzejewskiej dostawał od ministerstwa 600 do 900 tys. zł na realizację polskich sztuk współczesnych. Dzięki tym funduszom powstało m.in. słynne przedstawienie Przemysława Wojcieszka „Made in Poland” o anarchiście z blokowiska – pisze w Gazecie Wyborczej (24 sierpnia) Roman Pawłowski („Dramat z dotacjami”).

W tym roku dyrektor Jacek Głomb złożył wniosek o dofinansowanie kolejnych prapremier, m.in. nowej sztuki Wojcieszka „Osobisty Jezus” i sztuki Pawła Kamzy „Wlotka.pl”. Oba wnioski ministerstwo odrzuciło.
- Gdyby nie pomoc władz miejskich, musielibyśmy odwołać oba spektakle – mówi Głomb.
Jest tak dlatego, że stała dotacja miejska przeznaczona jest w całości na utrzymanie budynku i zespołu, na produkcję przedstawień trzeba zaś zdobywać pieniądze z zewnątrz. W ubiegłym roku Legnica dostała z ministerstwa na ten cel ponad 800 tys. zł (w tym 200 tys. zł na telewizyjną rejestrację „Made in Poland”). W tym roku może liczyć na 100 tys. zł, które wywalczył dla teatru prezydent miasta w ramach ministerialnego programu „Mecenat”, plus 60 tys. zł na wyjazd z „Otellem” do USA. Tymczasem teatr wystąpił o mniej więcej 800 tys. zł.
- Nasze przedstawienia są na najważniejszych festiwalach w kraju, trzy zostały przeniesione do telewizji. Wygląda na to, że w tym roku zostaliśmy ukarani – mówi dyrektor Głomb.
(...).
Rzecznik Ministerstwa Kultury Jan Kasprzyk tłumaczy, że pierwszeństwo przy rozdzielaniu pieniędzy miały „przedsięwzięcia o wymiarze międzynarodowym i ogólnopolskim”. – Zadania nowe, a do takich należą m.in. premiery, po pierwsze trudno uznać awansem za wydarzenie, po drugie, - mieszczą się w obszarze działalności statutowej teatrów. Ministerialny budżet nie udźwignąłby wspierania realizacji poszczególnych pozycji repertuarowych instytucji. Wyjątkiem są premiery uświetniające jakieś szczególne wydarzenia, jubileusze bądź rocznice – wyjaśnia Kasprzyk.
Ale lista wniosków pozytywnie rozpatrzonych świadczy o tym, że ta zasada nie obowiązuje wszystkich (...).
- Miały być przejrzyste zasady, jest znów uznaniowość – narzeka dyrektor jednego z pominiętych teatrów. Prosi o anonimowość. Boi się, że krytykując ministerstwo, narazi się na kolejne odmowy.
Dla mniejszych teatrów, które muszą zdobywać pieniądze na każdą premierę, brak wsparcia z ministerstwa oznacza cięcia w repertuarze (...).
(całość artykułu Romana Pawłowskiego „Dramat z dotacjami” w Gazecie Wyborczej 24.08.2006)