Mamy pięcioro kandydatów do nagrody upamiętniającej Ludwika Gadzickiego. Laureata poznamy 6 listopada wieczorem na uroczystej gali w legnickim teatrze, którą poprzedzi spektakl „Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego” Bogusława Schaeffera w wykonaniu reżysera i aktora Jana Peszka, członka kapituły Nagrody Ludwika. Pisze Grzegorz Żurawiński.


Cezary Bukowski, Dariusz Łach, Barbara Mazurkiewicz, Kamil Rogiński i Krystyna Zajko-Minkiewicz to kandydaci do ustanowionej przed rokiem Nagrody Ludwika. O tym, kto zostanie pierwszym laureatem i komu przypadnie nagroda w wysokości 5 tysięcy złotych oraz statuetka, dowiemy się w środę 6 listopada podczas uroczystej gali w legnickim teatrze.

Do kapituły, w której zasiadają: Małgorzata Łomnicka - Rogal (nauczycielka ze Ścinawy), Kazimiera Więcław- Pierzyńska (siostra Ludwika Gadzickiego), Jacek Głomb (dyrektor teatru i przewodniczący kapituły), Jan Peszek (aktor) i Krzysztof Mroziewicz (dyplomata i publicysta), wpłynęły kandydatury 23 osób. Wybrano finałową piątkę, z której to samo gremium wyłoni pierwszego w historii laureata nagrody. Troje z nominowanych jest związanych z Legnicą, pozostali to mieszkańcy Ścinawy i Lubina.

Nagrodę dla aktywnych i wykraczających poza codzienną poprawność mieszkańców Zagłębia Miedziowego ustanowił legnicki Teatr Modrzejewskiej dla upamiętnienia lubińskiego pedagoga i wielkiego przyjaciela artystów Ludwika Gadzickiego. „Pozytywnie zakręcony” laureat powinien być – zgodnie z przyjętym regulaminem – „osobą nieszablonową, mającą niezwykłe osiągnięcia lub ciekawe pasje, którymi potrafi zarażać innych; zaangażowaną w niekonwencjonalne działania na rzecz lokalnej społeczności; osobą, której sposób życia wykracza poza poprawność społeczną lub poprawność dnia codziennego”.

Lubin zwodził i obiecywał

Największy miłośnik teatru i najwierniejszy przyjaciel legnickiej sceny, 67. letni emerytowany, charyzmatyczny polonista Zespołu Szkół Górniczych w Lubinie i poeta, profesor Ludwik Gadzicki, zmarł po ciężkim zawale 6 listopada 2011 roku. Był postacią wyjątkową. Nie sposób zliczyć ile razy zasiadał na teatralnej (nie tylko legnickiej) widowni, ile razy na teatralne przedstawienia przywoził ze sobą kolejne pokolenia młodzieży, której pragnął przeszczepić własną miłość do teatru.

- Człowiek w teatrze, tak jak w życiu, może się zagubić, ale może się także odnaleźć. Byłbym o połowę uboższy, gdyby nie teatr. Gdybym nie mógł w nim bywać, podglądać, rozmawiać i pisać o nim. Zawsze powtarzałem swoim uczniom, by się go nie bali. Tak, jak nie wolno się bać prawdy, o której teatr opowiada. Zwłaszcza taki, jak teatr w Legnicy – przekonywał za życia wielokrotnie.

Od 9 grudnia 2009 roku duża scena legnickiego Teatru Modrzejewskiej nosi imię Ludwika Gadzickiego. Tablicę dokumentującą ten fakt oglądać można na ścianie Caffe Modjeska, przy głównym wejściu na teatralną widownię. Szef legnickiego teatru Jacek Głomb uznał jednak, że człowiek tak niezwykły zasługuje na więcej.

- Bardzo brakuje nam Ludwika. Tym bardziej, im dłużej nie ma go z nami. To smutne, że miasto Lubin, dla którego mieszkańców zrobił tak wiele, jego władze, ludzie, organizacje i środowiska nie zrobiły nic dla upamiętnienia tak wyjątkowej postaci. Mimo składanych publicznie obietnic… - powtarza od wielu miesięcy Jacek Głomb.

Wielka piątka przed finałem

*Cezary Bukowski na co dzień pracuje jako inkasent w legnickich wodociągach. To znawca muzyki, literat, współzałożyciel Klubu i Fundacji Blue Monk, współinicjator wielu koncertów jazzowych. „Wielu ludzi zna go z widzenia. Raczej nie rzuca się w oczy. Domorosły, wykształcony wszechstronnie na wybranej przez siebie najlepszej literaturze i wartościowych wzorcach, wychowany w staroświeckim duchu szacunku dla drugiego człowieka i mądrej wolności osobistej i społecznej” – napisali w zgłoszeniu jego przyjaciele.

*Dariusz Łach ze Ścinawy to muzyk, pomysłodawca i dyrektor artystyczny festiwalu Ścinawski Blues Nad Odrą. Choć choruje na postępujący zanik mięśni i porusza się na wózku, swoją energią i pasją mógłby obdzielić kilka osób.

*Barbara Mazurkiewicz jest nauczycielką zatrudnioną w legnickim przedszkolu „Bajka” . Do nagrody zgłosili ją rodzice jej wychowanków, bo ich pociechy „wiedzą o wiele więcej od nich o świecie przyrody, orientują się lepiej w wystawach muzealnych, wiedzą, gdzie jest galeria sztuki i co się w niej pokazuje, w teatrze czują się jak u siebie w domu” – jak napisali w uzasadnieniu.

*Kamil Rogiński z Lubina to multiinstrumentalista, kompozytor, współzałożyciel i współlider zespołu Orkiestra Rivendell. To „wszechstronny artysta, który uprawiając swoją pasję, nieustannie – poprzez Muzykę, poprzez Dźwięk – łączy, godzi, rozsiewa dobre wibracje, wzbudza pozytywne, wysokie emocje...”.

*Krystyna Zajko-Minkiewicz jest emerytowaną legnicką nauczycielką języka polskiego, pasjonatką teatru, dziennikarką, poetką i animatorką życia kulturalnego. Od kilku lat jest prezeską Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej w Legnicy.

Laureat będzie tylko jeden i poznamy go w rocznicę śmierci jej patrona, w środę 6 listopada podczas uroczystej gali w legnickim teatrze, którą poprzedzi spektakl „Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego” Bogusława Schaeffera w wykonaniu reżysera i aktora Jana Peszka, członka kapituły Nagrody Ludwika. Początek o godz. 18.00 (uwaga: wstęp za biletami).

Geniusz Peszek i teatr instrumentalny

Obejrzymy spektakl niezwykły, napisany przez kompozytora i dramaturga Bogusława Schaeffera w 1963 roku w ciągu kilku dni i odłożony na półkę, gdyż jego twórca czekał na pojawienie się aktora, który podołałby zadaniu. Autor znalazł go w osobie Jana Peszka, którego pilnie obserwował i „układał” mu rolę na przyszłość. Kompozycja ma charakter wykładu na temat socjologicznych problemów nowej muzyki, podczas którego aktor ilustruje na przykładach niedomogi, niedostatki i fałsze, jakie wynikają ze społecznego, komercjalnego i nieautentycznego już uprawiania sztuki. Tekst jest ostry w swej wymowie i brzmi jak oskarżenie.

„Peszek trzyma w napięciu audytorium i zaskakuje coraz to nowymi akcjami. Kompozycja ma tempo dobrego filmu; poszczególne sceny rozgrywane są co do sekundy, dopiero pod koniec utworu, kiedy audytorium chwyciło już całkowicie sens utworu, aktor stosuje coś w rodzaju psychicznego relaksu i po prostu zaczyna się utworem bawić"– pisała o tym spektaklu i jego wykonawcy nauczycielka Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie prof. Jadwiga Hodor.

„Scenariusz…” to parodia i kpina, ale o takiej właśnie wymowie nie decyduje sam tekst, tylko jego wykonanie z czynnościami wykonawcy, który wygłaszając poważne i pompatyczne zdanie na temat sztuki, jednocześnie zagniata ciasto, chlapie się w wodzie, włazi na drabinę z odwrotnej stromy. Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z jeszcze jednym postdadaistycznym żartem ze Sztuki przez duże S. Schaeffera interesuje jednak w równym stopniu spektakl jako taki, realizacja zapisanych w scenariuszu karkołomnych zadań aktorskich. Brawurowe wykonanie tych zadań przez Jana Peszka potwierdza to wrażenie. Potwierdza też przekonanie Schaeffera, że "możliwy" jest "aktor instrumentalny", który całkowicie panuje nad swoimi środkami, który rzeczywiście potrafi potraktować siebie samego jako instrument i może zafascynować widownię ekspresywnymi działaniami, poczuciem humoru i w dodatku wytrzymuje kondycyjnie godzinę takiego scenicznego szaleństwa" – zauważył już wiele lat temu Jan Kłossowicz w Literaturze.

(Grzegorz Żurawiński. „Pozytywnie zakręceni”, Konkrety.pl, 23.10.2013)