Pachniało lipą i malinami, na stołach paliły się świecie, wykonawców spowijał sztuczny dym, widzom lały się łzy… Tak wyglądała piątkowa „Czerwcowa zaduma”, koncert ballad w wykonaniu Dawida Krzyka wraz z towarzyszącym mu na gitarze solowej Tadeuszem Gąską. Od początku było oczywiste, że nie był to zwyczajny recital…

Był to najsmutniejszy ze wszystkich koncertów, jakie regularnie w teatralnej kawiarni (ale nie tylko tam…) daje młody legnicki muzyk, kompozytor i autor tekstów. Najsmutniejszy, ale wyjątkowo piękny. Tym razem Dawid Krzyk wystąpił z nowym gitarzystą, znanym wcześniej z występów w legnickich formacjach rockowych Tadeuszem Gąską.

Nawet nie zorientowani w powodach szczególnego charakteru koncertu słuchacze szybko zorientowali się, że chodzi o coś ważniejszego, niż weekendowa okazja do relaksu przy balladowych standardach. Całość dedykowana była pamięci młodej kobiety, która kilka dni temu przegrała swoją walkę o życie. Obecność rodziny, najbliższych i przyjaciół sprawiła, że po niektórych z piosenek widzom lały się łzy z oczu.

Szczególny był też repertuar, który na ten wieczór przygotowali muzycy. Słuchaliśmy zatem przepięknie smutnych, ale wzruszająco melodyjnych ballad Starego Dobrego Małżeństwa, Skubikowskiego, Gawlińskiego, Cohena, Woźniaka, Niemena, Okudżawy, Krajewskiego, Bartosiewicz… Całość dwuczęściowego programu uzupełniły własne kompozycje Dawida Krzyka. Na życzenie wyraźnie poruszonej publiczności były też bisy.

„Ci, co odchodzą, wciąż z nami są” Ryszarda Rynkowskiego („Jawa”) Dawid Krzyk wykonał solo i w całości poświęcił pamięci zmarłej…