Głomb: - Gdańscy jurorzy zaskoczyli krytyków i dziennikarzy
- Szczegóły
KK: - Bardzo Pana zaskoczyła ta nagroda?
JG: - Bardziej chyba uszczęśliwiła. Gdy przyjechaliśmy na festiwal z premierą naszego „Otella”, krytycy i dziennikarze nagrody już „rozdali”. Jury raczej ich zaskoczyło niż mnie.
KK: - Wygrać z Lukiem Percevalem, reżyserską sławą, który z teatrem Kammerspiele z Monachium przywiózł też „Otella”, rzadko się zdarza.
JG: - Mnie bardziej ucieszyła nagroda dla Ewy Galusińskiej, która jest w naszym teatrze dopiero półtora roku i była to jej pierwsza duża rola. Skoro przywołał pan wybitnego flamandzkiego reżysera, to ja chciałem powiedzieć, że Desdemonę grała w jego „Otellu” gwiazda niemieckiego kina Julia Jentsch, laureatka Złotego Niedźwiedzia (*) za rolę w filmie „Sophie Scholl – ostatnie dni”. Dla naszej Ewy to była pierwsza nagroda i ważny moment w życiu, łzy wzruszenia lały jej się ciurkiem, co wszyscy przyjęli z aplauzem.
KK: - To Pana kolejna nagroda za reżyserię.
JG: - Zawsze jest to jakaś weryfikacja. Nieskromnie powiem, że chyba udało się nam zrobić niezłe przedstawienie. Przede wszystkim dzięki bardzo spójnemu scenariuszowi Krzysia Kopki i ciężkiej pracy całej drużyny. Na dodatek jest to inny teatr od tego, który dotąd robiliśmy. Nie jest taki gwałtowny, raczej gęsty. Zapraszam na premierę 16 września.
KK: - Poznamy inną twarz legnickiej sceny?
JG: - Tak mi się wydaje. My naprawdę jesteśmy zespołem i pracujemy razem. Nawet te wszystkie indywidualne nagrody są naszymi wspólnymi sukcesami. Każdy, kto zna nas bliżej wie, że to święta prawda.
* Srebrnego Niedźwiedzia (błąd nadal nagminnie powielany w polskich mediach – patrz nasze uwagi przy informacji z 9 sierpnia „Krzysztof Kucharski: Czyj Szekspir najlepszy”)