Statyści oraz odtwórcy epizodów w niemieckim filmie "Anonyma" spotkają się dziś wieczorem w legnickim teatrze z przedstawicielami producenta projektu. Otrzymają teksty, których będą musieli się wyuczyć. W przyszłym tygodniu odbędą się pierwsze przymiarki kostiumów (głównie mundurów), zaś około dwutygodniowe zdjęcia w legnickich plenerach rozpoczną się 28 maja. Trwa już budowa dekoracji, która secesyjną ulicę Roosevelta przemienia na ulicę Berlina 1945 roku...

Z murów zniknęły już anteny satelitarne, przemalowywane są elewacje, budowane są zastawki dające złudzenie fragmentów budynków, bram itp. Najwięcej statystów, których wybrano w trakcie kwietniowych castingów w legnickim teatrze, przebierze się w żołnierskie mundury. Większość w radzieckie, niektórzy w niemieckie.

Niemieccy producenci filmu i ich główne polskie przedstawicielstwo, łódżka firma Tempus Film, przewidują, że plenerowe zdjęcia w Legnicy potrwają 2 tygodnie. Potem realizatorzy filmu przeniosą się do wrocławskiej wytwórni filmowej, gdzie dograją główne wątki filmu.

Producentem filmu jest jedna z największych firm producenckich na świecie Studio Constantin Film AG, współproducenci tak głośnych filmów jak np. „Pachnidło” czy „Apocaliptyco” (reżyser filmu Max Färberböck pracował w przeszłości dla tej firmy), która część zadań wykonywanych w Legnicy powierzyła wrocławianom ze Studia ABM. Akcja rozgrywać się będzie w Berlinie 1945 roku, na chwilę przed zajęciem miasta przez Armię Czerwoną i tuż po tym fakcie.

Podobnie jak we wcześniejszym filmie Färberböcka „Aimée i Jaguar” (także rozgrywającym się w Berlinie) będzie to bardzo dramatyczna historia kobiety uwikłanej w dziejowy kataklizm wojny. Głównym miejscem akcji będzie ulica, na której mieszka bohaterka. Zdaniem realizatorów, którzy dokumentowali ulice w Polsce, Niemczech i Rosji, jedynie legnicka ulica Roosevelta spełnia oczekiwania i warunki scenariuszowe i scenograficzne.

***********************************************************

"Anonyma"  reż. Max Färberböck

Podstawą scenariusza filmowego jest książka - wstrząsający dziennik ostatnich dni wojny. Autorką dzienników jest , trzydziestoletnia kobieta która relacjonuje swoje codzienne życie po wkroczeniu Armii Czerwonej do Berlina. Niemka opowiada o trudzie życia w tamtym czasie, o przebytej gehennie, wielokrotnych gwałtach, które spotykały wszystkie inne niemieckie kobiety bez względu na wiek i urodę. Jednak w przedstawianych wydarzeniach autorka nie dopatruje się świadectwa barbarzyństwa zdobywców, a jedynie aktu sprawiedliwości dziejowej (pierwsze polskie wydanie: Anonim. Kobieta w Berlinie, Świat Książki , Marzec 2004).

Jeden z najbardziej wstrząsających dokumentów o codziennym życiu ludzi w roztrzaskanym państwie totalitarnym. Faszyzm upada, wkracza komunizm, zwycięska armia mści się na pokonanych Berlin. Koniec kwietnia 1945. Wszyscy myślą tylko o tym, jak przeżyć. 30-latka postanawia spisywać to, co się wokół niej dzieje. O autorce wiemy mało: jest wykształcona, przed wojną zwiedziła kawał świata. Zna języki, także podstawy rosyjskiego (była w Moskwie). Nie była wyznawczynią narodowego socjalizmu. Jednak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w kwietniu '45 nie ma to najmniejszego znaczenia. Bo jest Niemką.

W kamienicach i piwnicach ludzie przygotowują się do przyjścia Armii Radzieckiej. Nie wiedzą, co się dzieje z Hitlerem i resztą. Mało ich to obchodzi. Już czują do nich nienawiść, już pozwalają sobie na palenie "Mein Kampf". I wiedzą (od uchodźców ze Wschodu), że z żołnierzami radzieckimi nie ma przelewek: będą gwałcić. Później się okaże, że także kraść zegarki i rowery. Rodzice budują wymyślne schowki dla nastolatek, część kobiet robi wszystko, by się postarzeć. Rzeczywistość okazuje się brutalniejsza - pijani żołnierze nie zwracają uwagi na wiek i urodę; praktycznie nie krzywdzą tylko matek z niemowlakami.

Oto zapis rozmowy autorki z dawno niewidzianą przyjaciółką z sąsiedniej dzielnicy: "W pośpiechu wymieniam z Ilse pierwsze zdanie: - Ile razy cię zgwałcili? - Cztery, a ciebie? - Nie mam pojęcia, musiałam się dosłużyć od taborów do majora". Jednak wbrew wyzywającej okładce książki nie są to naturalistyczno-pornograficzne opowieści o masowych gwałtach Rosjan na Niemkach. W pewnym momencie napisała też: "Żadna z ofiar nie może nosić swoich cierpień niczym cierniowej korony. Ja w każdym razie mam uczucie, że to, co mnie spotkało, wyrównało w pewien sposób rachunek".

Pisze to po tym, gdy wiadomo z grubsza, co wyprawiały ich wojska z Żydami, Rosjanami, Polakami...Zapiski są dla mnie przede wszystkim unikalnym opisem życia codziennego na pograniczu wojny i pokoju, upadku starego i nieznanego nowego świata, zderzenia. Zapisem życia Berlińczyków, którzy mimo głodu, upokorzeń i powojennego kaca nie wyzbyli się mieszczańskich nawyków ("Wdowa na powrót czuje się panią w swoim domu. Krząta się i czyści wszystko, wcisnęła mi do ręki grzebień z połamanymi zębami, żebym wyczesała frędzle dywanu. Haruje w kuchni, pucując wszystko piaskiem i sodą"). Nie wejdą do pustego tramwaju, bo nie mają ważnego biletu. A gdy trzeba, udekorują okna wyprasowanymi i czystymi flagami zwycięskich armii.

Skąd się wzięły zapiski? Po raz pierwszy ukazały się w 1954 r. Wystarał się o to znany niemiecki pisarz Kurt W. Mark (C.W. Ceram), który przekonał do nich wydawcę w Nowym Jorku. Pisarz znał autorkę zapisków (ze zrozumiałych względów wolała pozostać anonimowa), już w 1946 r. odwiedził kamienicę, w której mieszkała, poznał ludzi, których opisywała. Sam zresztą mieszkał w pobliżu. Przez pięć lat przekonywał autorkę, że jej zapiski są niepowtarzalne i warto je wydać. Swoim nazwiskiem zaświadcza, że są autentyczne. Teraz ukazały się po raz pierwszy w języku polskim.

(Waldemar Kumór, Gazeta Wyborcza)


Fala gwałtów
w Berlinie w końcówce II wojny światowej, kiedy Berlin dogorywał była największą i niezawinioną karą, jaką poniosły niemieckie kobiety. Przez lata nie mówiło się o tych wydarzeniach. W Polsce nie było do pomyślenia, że bohaterowie spod znaku Czerwonej Gwiazdy i gen. Berlinga mogli zachowywać się gorzej od zwierząt.

Anonima, wykształcona, inteligentna, bywała w świecie i ustabilizowana emocjonalnie Niemka opisuje ostatnie dni dogorywającej stolicy i pierwsze pod rządami Rosjan. Trudno jest przejsć przez opisy tego, co robili w tych dniach Rosjanie. Niemal wszyscy z wieloma zegarkami na rękach, śmierdzący końskim łajnem, brudni i pijani faceci rzucali się na każdą napotkaną kobietę. Gwałt za gwałtem. Chłodny, beznamiętny język opisu powoduje, że ta proza nabiera innego znaczenia.

Mam wrażenie, że chłód i dystans to świadomy zabieg autorki - gdyby zaangażować w ten opis emocje, wówczas powstałby manifest nienawiści do okupantów. A tak jest przejmujący dokument dnia codziennego, tym bardziej wstrząsający, że tworzony na gorąco i odkrywający najczarniejsze karty tamtych dni. Niestety, kolejny raz potwierdzała się prawda, że za męską, zdegenerowaną ideologię przychodzi płacić kobietom. I to straszliwą cenę. Bardzo dobrze się stało, że ta ksiązka ukazała się w Polsce. Żyje jeszcze pokolenie, które wierzyło w misję wojsk radzieckich w Berlinie. Niech sobie przypomną, jak było naprawdę.

To trudna lektura, poraża i szokuje. Ale przede wszystkim demitologizuje i odkłamuje tamte czasy. Kolejny raz nazywa barbarzyństwo po imieniu. Ta książka nie zapobiegła kolejnym wojnom - weźmy choćby byłą Jugosławię. Niemal dosłownie powtórzył się tam scenariusz zapisany przez Anonimę. I na tym też polega uniwersalność tej książki - faceci ze zwycięskich wojsk w każdej wojnie, jaka się będzie toczyć na Ziemi, zachowywać się będą tak samo. Tyle tylko, że nie zawsze będzie tam taka Anonima, która opisze, co się faktycznie działo.

(Renata Ochwat)