Drukuj
Najpierw był przedpremierowy pokaz dla dziennikarzy, potem w ciągu długiego majowego weekendu mickiewiczowskie "Dziady" mogła obejrzeć legnicka publiczność. Imponujące, niesamowite, wspaniałe, wielkie - tymi słowami widzowie i krytycy komentowali tę inscenizację w reżyserii Lecha Raczaka. Legnickie "Dziady" zachwyciły widzów – pisze Tomasz Jóźwiak w Expressie Legnickim.

Dziennikarzom legnickich mediów pokazano dwie sceny z trzeciej części "Dziadów": fragment balu u Senatora oraz więzienne kuszenie i egzorcyzmy księdza Piotra. Oba fragmenty zagrane zostały z ogromną dynamiką, w obu ważnym elementem był starannie wyreżyserowany ruch sceniczny. Scena tańca na balu kończąca się zbiorowym szaleństwem przypominała słynną finałową scenę z „Salta” Tadeusza Konwickiego. Aktorzy grali na podeście, który przypominał wybieg z pokazu mody, a trochę więzienny spacerniak.

Legnicka inscenizacja wykorzystała fragmenty wszystkich, nawet bardzo rzadko granych części mickiewiczowskiego oryginału. W „Dziadach” Lecha Raczaka pojawiły się nawet fragmenty, które skutecznie i na zawsze zostały usunięte z dramatu przez carską cenzurę z uwagi na ich świętokradczy charakter.
 
- "Dziady", o których mówi się słusznie jako o manifeście romantycznego indywidualizmu, stały się i są dziś najpełniejszą kolekcją zbiorowych, narodowych mitów, symboli, alegorii, strachów i wiar pokoleń Polaków. Idąc tym tropem można, a nawet należy, zbiorowość uczynić bohaterem spektaklu. Bo samobójcze rozterki z powodu niespełnionych lub zawiedzionych miłości przeżywają tysiące wrażliwych chłopców wszystkich generacji, i tysiące chłopców wszystkich pokoleń w Polsce przeżywało doświadczenia więzień, obozów, internowań, deportacji, przesiedleń. I tysiącami ścierali się z Bogiem - mówił autor legnickiej inscenizacji Lech Raczak.

Nie lada wyzwaniem dla reżysera było obsadzenie w rolach aż 60 aktorów, w większości mężczyzn. Co więcej, niektóre męskie w oryginale role powierzono aktorkom, np. w roli Guślarza wystąpiła Joanna Gonschorek.

- Ciężar gatunkowy tego tekstu jest ogromny, a problemów ze współczesną inscenizacją tego dramatu nie zabraknie. Na przykład silny w klasycznej wersji problem polsko - rosyjski dziś sprowadza się przecież do banału, do problemów z gazową rurą i embarga na eksport mięsa. Trzeba było szukać przełożenia klimatów z oryginału na współczesne czasy. Najważniejsze jest jednak to, że w tej dziwnej przestrzeni Sceny na Piekarach otoczonej betonowym blokowiskiem będziemy się mierzyć z ikoną polskiego dramatu romantycznego. Nadszedł czas, by nawet wbrew modzie, a nawet wbrew wielkim sukcesom takich sztuk jak nasze "Made in Poland", trzeba sięgać po teksty klasyczne. Tak jak zrobiliśmy to ostatnio z "Otellem" i "Mizantropem" – wyjaśniał motywy podjęcia realizacji "Dziadów" dyrektor Teatru Modrzejewskiej, Jacek Głomb.

- "Dziady" to tekst, który każdy, kto zajmuje się w Polsce teatrem nosi w sobie, a więc trzeba się z nim mierzyć. Legnica daje mi dodatkową szansę, by ten wielki dramat zagrać nie w miękkich pluszach i złoceniach, ale miejscu tak skrajnie banalnym, jak otoczenie betonowego osiedla i wnętrza byłego sklepu spożywczego. I to jest pociągające dla reżysera. Cieszy mnie fakt, że młodym legnickim aktorom udaje się odedrzeć wierszowane kwestie z patosu i nadęcia, które ewidentnie zawarte są w oryginale. W efekcie wychodzi to naturalnie i melodyjnie - dodał Lech Raczak.

Dziady Adama Mickiewicza to jeden z tekstów uchodzących za największe wyzwanie dla polskiego reżysera. Inscenizację Mickiewiczowskiego dramatu w Legnicy przygotował jeden z twórców Teatru Ósmego Dnia, Lech Raczak. Bohaterem spektaklu uczynił zbiorowość niegdysiejszych bojowników o wolność Polski, których pragnie postawić przed oczy nieświadomym często beneficjentom ich trudów – polskiej młodzieży, tak aby wskazać pokoleniową ciągłość i zarazem przepaść.

(Tomasz Jóźwiak, „Bez patosu i nadęcia” , Express Legnicki, 9.05.2007)